|
Kiedy odchodzi Obywatel AktorMinął rok od śmierci Wielkiego Aktora Jana Machulskiego (20.11.2008 r.). Artysta, Honorowy Obywatel Zamościa i Łodzi zmarł na serce w Warszawie. Swojej śmierci nie wyreżyserował, zrobił to za niego Ktoś inny. Polskie kino już nigdy nie będzie takie, jakim było, ponieważ do piękniejszego świata odszedł jego symbol - Obywatel Aktor.
Aktorstwo było posłannictwem "chłopaka z Bałut", zaczarowanego magią kina. "Nie robiłem tego, czego nie chciałem" - niejednokrotnie powtarzał w wywiadach Jan Machulski. Swoje credo artystyczne zawarł w słowach: "Aktor, to jest ten, który pokazuje to, czego bez niego nie zobaczysz". To było dla niego niczym największa świętość.
Uwielbiał kontakty z publicznością, starł się kreować rzeczywistość, w której nadrzędną cechą był szacunek i wiara w drugiego człowieka. Cenił sobie każde spotkanie, wymianę opinii. Zawsze czarujący, zawsze ciepły, bezpośredni i perfekcjonista w każdym calu - jako aktor, jako reżyser i jako pedagog, a przede wszystkim jako Człowiek.
Wykształcił na uczelni a także w swojej szkole setki młodych ludzi, którzy noszą w sobie Jego ducha. Nas zamościan nauczył kochać teatr, tak jak nikt przedtem i potem. Miał poczucie swojej misji. Mawiał: "O to chodzi na scenie by przekonać widza. Musi być aktor, który ma coś do powiedzenia. I musi być wiarygodny".
Był niejako artystycznym tułaczem, poczynając od Olsztyna, przez Opole i Lublin przyjął propozycje pracy w Warszawie i tu pozostał, choć ciągle podróżował - grał na scenie, kręcił filmy, pisał scenariusze, reżyserował spektakle i te najcudowniejsze - Szekspira w Zamościu. Jan Machulski pozostaje dla nas i świata artystycznego bezcenną perłą kultury polskiej.
Ciągle wspierał młodych przewodnicząc konkursom organizowanym przez Polskie Kino Niezależne i był pełen uznania dla twórców mówiąc:
"Nastąpił ogromny rozwój, to jest już profesjonalne kino, widzę tu ciągle serca kochające, czego nie ma w kinie zawodowym. To piękne filmy, można wyczuć ogromną miłość, pasję, jaką ci ludzie wkładają w pracę". W oddaniu zasług dla wspaniałego artysty doroczną Nagrodę Polskiego Kina Niezależnego nazwano imieniem Jana Machulskiego.
I chociaż jak sam mawiał, nie miał szczęścia do kina, to dla nas pozostanie nieśmiertelnym Henrykiem Kwinto z filmu "Vabank", a niesamowitym pozostaje fakt, że to syn tak znakomicie obsadził swojego ojca. Tego ciepła i sympatii dla widza emanującej z ekranu nie odbierze nam nikt. Aktor z przeogromnym poczuciem humoru, zdystansowany do świata blichtru i sztampy. Człowiek a dopiero później aktor.
Pamiętam słowa, kiedy pan Jan usłyszał propozycję upamiętnienia jego nazwiska w zamojskiej Alei Sław: Czym sobie zasłużyłem? Wielki a zarazem niezwykle skromny - taki był Jan Machulski.
Pamiętam także wielce przezabawną sytuację jaka miała miejsce w przeddzień uroczystości odsłonięcia tablicy pamiątkowej przez wspaniałego aktora. Państwo Machulscy przyjmowani byli w Hotelu "Orbis" Zamojski z całym ceremoniałem przysługującym najznakomitszym gościom. Niczego nie brakowało - apartament, kwiaty, owoce i szampan - wszystko w najlepszym guście i oczywiście gratis. Po spacerze, obejrzeniu tablicy pamiątkowej i już po kolacji pan Jan sięgnął po gazetę leżącą na stojaku i kiedy był już w drodze do windy usłyszał od recepcjonisty - praktykanta - pięć złotych, gazeta kosztuje pięć złotych.
Następnego dnia pan Machulski z samiutkiego rana, jeszcze przed śniadaniem, pojawił się w recepcji z monetą pięciozłotową w ręku i trzymając ją na znacznej wysokości rzekł do młodego recepcjonisty - proszę, oto należne pięć złotych za prasę.
Dyrekcja i kierownictwo Hotelu "Orbis" po stokroć przepraszało pana Janka, który
z uśmiechem odpowiadał: "Przecież nie będzie recepcjonista fundował mi gazety".
"Jako Człowiek Wielkiej Sławy i przynoszący wielką sławę naszemu miastu Jan Machulski rozpoczyna korowód postaci idących zamojską Aleją Sław. Z wrodzoną sobie skromnością i poczuciem humoru odcisnął w pamiątkowej tablicy z brązy ślady swoich butów, bo nie ma chyba uliczki ani podwórka, gdzie nie stanęła stopa Mistrza" - jak pisze U. Herdyńska w katalogu do Wystawy Fotografii Janowi Machulskiemu, jak miała miejsce w Małej Galerii Corner Pub w Zamościu, w ramach XXXIV Zamojskiego Lata Teatralnego.
Był jak wspaniały Anioł o wielkim i kochającym sercu. Aniołowie nie odchodzą, pozostają z nami na zawsze, we wspomnieniach i także w zamojskiej Alei Sław, gdzie pan Jan żegnał się z zamojską publicznością, jakby przeczuwając, że rolą w "Ostatniej akcji", na której planie pracował jeszcze w lipcu 2008 roku, podsumuje swój ziemski występ.
Pojawił się jeszcze w Zamościu 11 listopada 2008 r. na Uroczystej Sesji Rady Miasta z okazji Święta Niepodległości. Rozradowany, z głową pełną pomysłów i planów. Potem były rutynowe badania i zabieg, niezbyt skomplikowany. Zmarł wieczorem na stole operacyjnym. Nie zdążył się pożegnać, było jeszcze tyle do zrobienia.
Pani Halina o śmierci męża dowiedziała się z telefonu od dziennikarza: "Czy to prawda, ze pan Machulski nie żyje?" - usłyszała w słuchawce i zamarło jej serce. Okrutny ostatni akord ponad pięćdziesięcioletniego pożycia małżeńskiego.
Jak opowiada Halina Machulska - Jestem mile zaskoczona dowodami sympatii po śmierci Janka. Zostałam zaproszona na odsłonięcie pomnika mojego męża w Międzyzdrojach, na premiery filmu "Ostatnia akcja". Doświadczam niezwykłej życzliwości dla Janka. On tak kochał ludzi i oni ciągle go pamiętają.
Zamość także pamięta swojego Honorowego Obywatela i będzie pamiętać ponieważ Jan Machulski jest częścią historii Hetmańskiego Grodu. autor / źródło: Teresa Madej dodano: 2009-11-19 przeczytano: 16305 razy.
Zobacz podobne:
Warto przeczytać:
|
|
|
|