www.zamosconline.pl - Zamość i Roztocze - wiadomości z regionu
Zamość i Roztocze - redakcja Zamość i Roztocze - formularz kontaktowy Zamość i Roztocze - linkownia stron Zamość i Roztocze - komentarze internautów Zamość i Roztocze - reklama Zamość i Roztocze - galeria foto
Redakcja Kontakt Polecamy Komentarze Reklama Fotogaleria
Witaj w czwartek, 21 listopada 2024, w 326 dniu roku. Pamiętaj o życzeniach dla: Janusza, Konrada, Reginy.
Listopadowe przysłowia: Święty Marcin po wodzie - Boże Narodzenie po lodzie. [...]

Turystyka: Noclegi, Jedzenie, Kluby i dyskoteki, Komunikacja, Biura podróży Rozrywka: Częst. radiowe, Program TV, Kina, Tapety, e-Kartki, Puzle, Forum Służba zdrowia: Apteki, Przychodnie, Stomatologia Pozostałe: Kościoły, Bankomaty, Samorządy, Szkoły, Alfabet Twórców Zamojskich

www.zamosconline.pl Zamość i Roztocze - wiadomości z regionu


\Home > Zapowiedź


- - - - POLECAMY - - - -




Ikona polskiego jazzu - rozmowa ze Zbigniewem Namysłowskim

Jazzman, saksofonista, kompozytor i aranżer. Honoruje w swojej muzyce trzy tradycje: jazzową, polską i swoją własną - mówił o Zbigniewie Namysłowskim Willis Conover - legendarny prezenter "Głosu Ameryki", który spopularyzował amerykańską muzykę jazzową na całym świecie. I dodawał - Zbigniew Namysłowski jest gigantem jazzu!

Teresa Madej - Pana kolejna wizyta w Zamościu związana jest ze wspólnym koncertem z Orkiestrą Symfoniczną im. Karola Namysłowskiego. Czy Zbigniew Zbigniew Namysłowski ma w swoim drzewie genealogicznym powiązania z Karolem Namysłowskim?

Zbigniew Namysłowski - Niewątpliwie jest to jedno drzewo. Natomiast gałęzie rozeszły się gdzieś na poziomie prapradziadków. Ja dowiedziałem się tego od mojego stryja, Bolesława Namysłowskiego, u którego w Krakowie mieszkałem. Zaprowadził mnie na koncert Orkiestry im. Karola Namysłowskiego, a prowadzona była wtedy przez Stanisława Namysłowskiego, syna Karola. Wtedy mi wytłumaczył całe nasze pokrewieństwo, na czym polega i gdzie te drogi się rozeszły. Pokrewieństwo niewątpliwie jest.

Teresa Madej - Wychowywała pana przede wszystkim babcia. Jak kształtowała się pana wrażliwość i muzyczny talent? Jak wyglądały te pierwsze lata życia?

Zbigniew Namysłowski - Babcia skończyła konserwatorium. Była bardzo dobrą pianistką, akompaniatorką, czytała nuty jak gazetę. Bardzo często przychodzili do domu muzycy, którzy prosili babcię żeby im akompaniowała. Natomiast moja mama skończyła konserwatorium w Wilnie u Stanisława Szpinalskiego. To był pianista żyjący w latach 50, 60-tych. Jest bardzo znany w Polsce, jeździł i koncertował po Polsce i Europie. Kiedy grał z orkiestrą w Krakowie, babcia - ponieważ znała go osobiście z Wilna - spotkała się z nim za kulisami. Przyprowadziła mnie za rączkę i zapytała: Stasiu - sprawdź tego Zbysia, czy on się nadaje do szkoły muzycznej. Stanisław Szpinalski coś tam wystukał, zaśpiewał czy zagrał na fortepianie jakąś melodyjkę prostą, ja miałem to powtórzyć, powtórzyłem i powiedział - nadaje się. I już nie było wyjścia, musiałem pójść do szkoły muzycznej.

Teresa Madej - I już w wieku osiemnastu lat, z Zespołem Krzysztofa Sadowskiego zagrał pan, na legendarnym Festiwalu Jazzowym w Sopocie. Rok 1957. Miał pan wtedy 18 lat.

Zbigniew Namysłowski - Tak, ale to nie były moje początki. Początki były rok wcześniej. Ja strasznie byłem napalony na granie jazzu po pierwszym festiwalu Sopockim, w którym brałem udział jako widz i to taki nielegalny. Wdrapywaliśmy się na okienko w pawilonie, którego już nie ma, żeby oglądać co tam się dzieje na scenie. I to mnie tak zmobilizowało, że w czasie wakacji, jeszcze w tym samym roku, zacząłem uczyć się na puzonie - sam. Także jako puzonista byłem amatorem, ale nie amatorem muzykiem, ponieważ cały czas byłem w szkole muzycznej, od siódmego roku życia, potem w średniej szkole muzycznej. Ten puzon był po to, żebym mógł grać jazz - tradycyjny oczywiście.

Teresa Madej - Jako muzyk jazzowy pojechał pan do Stanów Zjednoczonych w 1962 roku.

Zbigniew Namysłowski - W 1962 r. grałem już na saksofonie. Równocześnie grałem jazz tradycyjny na puzonie i na saksofonie - jazz nowoczesny. Wziął mnie Andrzej Trzaskowski do swojego zespołu "The Rakes" i pojechaliśmy na tournee po całych Stanach. I nie tylko graliśmy tam, słyszeliśmy najwybitniejszych ówczesnych muzyków, zresztą chyba muzyków wszech czasów. To dla jazzmanów słynne nazwiska: Duke Ellington, Sony Rollins i Miles Davis. Myśmy byli zaproszeni na nasze granie, żebyśmy im pokazali jak to się gra w Polsce jazz. Poza tym byliśmy zapraszani na różne, inne koncerty. Z Davisem niestety nie graliśmy.

Teresa Madej - Potem powrócił pan do Polski i rozwijał swoje możliwości, zakładając zespoły, promując młodych, którzy w pana zespołach występowali.

Zbigniew Namysłowski - Żadnym pedagogiem nie jestem. Było tak, że ja rzeczywiście miałem większą intuicję i niektórych muzyków instruowałem jak grać a było to bardzo dawno temu, w czasach diksilendowych. Natomiast teraz młodzież jest tak zdolna i tak wyedukowana muzycznie, że zupełnie nie potrzeba żadnych wskazówek. Każdy gra po swojemu, jak chce, i to jest znakomite. Ja się raczej od nich uczę, niż oni ode mnie.

Teresa Madej - A to już skromność. Przypomnę, że jako pierwszy polski jazzman nagrał pan płytę za granicą.

Zbigniew Namysłowski - Prawda. W Anglii nagraliśmy płytę dla Wytwórni DK. To była ta sama wytwórnia, która nagrywała "The Rolling Stones". I mieliśmy zdjęcie na okładce zrobione przez tego samego fotografa, który fotografował "The Rolling Stones". Zresztą zdjęcie bardzo podobne, w sweterkach. To była okładka na ich pierwszą płytę. I my w takich samych sweterkach od Marks&Spencer, tylko każdy w innym kolorze. Jeszcze wtedy nie wiedziałem, że "The Rolling Stones" będą tak samo ubrani.

Teresa Madej - Potem chciał pan powtórzyć pierwszy sukces i w 1978 r. ponownie pan ruszył na podbój Stanów Zjednoczonych?

Zbigniew Namysłowski - Na żadne podbój nie ruszyłem tylko wyjechałem, żeby tam mieszkać. Rodzinne i zawodowe sprawy spowodowały, że wróciłem do Polski. A potem natychmiast zabrano mi paszport i nie mogłem do Stanów powrócić.

Teresa Madej - Chciałam nawiązać do tego faktu, że w tamtych latach koncertował pan w Stanach zarówno z Michałem Urbaniakiem jak i z Urszulą Dudziak. Rok 1978.

Zbigniew Namysłowski - Tak. To Michał zaprosił mnie na pierwsze występy. Wraz z nim miałem kilka występów w Nowym Jorku, byliśmy na Florydzie. Nagrałem z nimi płytę. Potem już sam musiałem sobie radzić, bo to było zaproszenie na tzw. "gigi". Zacząłem grać na własną rękę. Założyłem zespół. Potem z tego zespołu, jak już byłem w Polsce, wyłuskałem pianistę, który przyjechał do Polski - Amerykanin. Grał z nami w zespole "Air Condition".

Teresa Madej - Nawiążę do płyty, która ukazała się prawie trzydzieści lat temu. "Kujawiak goes funky", w stylach folk, z taką ekspresją, z takimi klimatami. To ma przełożenie na pana jazz. To nawiązanie do koncertu muzyki ludowej z "Namysłowiakami".

Zbigniew Namysłowski - Ja zawsze mówię, ze to przylgnęło do mnie, że zrobiono mi taką etykietkę, że Namysłowski gra "jazz na ludowo". Długo się wstydziłem tego i chciałem udowodnić, że tak nie jest. Zresztą, tak nie jest. I dopiero teraz, jak zostałem zaproszony na koncert wspólnie z Orkiestrą Symfoniczną im. Karola Namysłowskiego, powygrzebywałem różne melodie, które noszą charakter ludowy. Różne oberki, tego kujawiaka co prawda - nie gramy, ale gramy inne dwa moje kujawiaki i szereg innych utworów. I krakowiaka, mazurka, oberki i taki jazz normalny - też.

Teresa Madej - To nie jest pana pierwszy koncert w Zamościu. Ja chciałabym powrócić do tych pierwszych koncertów. Jak pan wspomina Zamość jazzowy? Nie był wtedy taki sławny.

Zbigniew Namysłowski - A kiedy był ten pierwszy?

Teresa Madej - Ostatni - jakieś kilkanaście lat temu.

Zbigniew Namysłowski - Ostatni był we wrześniu.

Teresa Madej - Tak, pamiętam - 4 września, na zaproszenie, z okazji Dnia "Ptaszyna" w Zamościu.

Zbigniew Namysłowski - Tak. Przedtem była długa przerwa. Ale wcześniej dosyć często bywałem.

Teresa Madej - Chodzi mi o te wspomnienia. Jaki był Zamość? Jak się prezentowało miasto wielu koncertów jazzowych?

Zbigniew Namysłowski - To jest ogromne zaskoczenie jak Zamość zmienił się na korzyść. Jak pięknie wyglądają podwórka - specjalnie zaglądaliśmy, bo to jest zawsze mankament, np starego Krakowa, wystarczy zajrzeć na klatkę schodową i człowiek się łapie za głowę, a tyle się mówi o pięknym Krakowie. A tutaj jest czyściutko, wspaniale. Odnowione są podwórka i starówka przepiękna - cudo!

Teresa Madej - A te koncerty jazzowe - jak pan wspomina?

Zbigniew Namysłowski - To były przeważnie festiwale: albo Jazz na Kresach albo Konkurs Wokalistów Jazzowych. Pamiętam jeden z tych konkursów, w którym brała udział Deborah Brown. Zaprzyjaźniliśmy się wtedy, nagraliśmy razem płytę, mieliśmy szereg tournee wspólnych i potem ja jeździłem do niej do Holandii. Byliśmy razem w Paryżu. Dzięki spotkaniu tutaj miałem fajną muzyczną przygodę.

Teresa Madej - W jednym z wywiadów z okazji 70-tych pana urodzin, usłyszałam, że "ten piękny wiek jest po to, żeby - jeśli chodzi o muzykę - planować przyszłość i realizować kolejne pomysły". Czy tak jest w pana przypadku?

Zbigniew Namysłowski - Całe życie tak jest, to nie jest tylko teraz. Cały czas jest dążenie do poprawiania i sposobu grania, i kompozycji, i zdobywania materiału skalowego. Każdy muzyk powinien się rozwijać w trakcie tzw. kariery w muzyce. Trzeba iść do przodu bez przerwy. Plany się nie skończyły, tylko cały czas mam nowe.

Teresa Madej - Powiedziano o panu - "poeta saksofonu". Czy to jest tak, że każdy dźwięk jest charakterystyczny dla "jazzu Namysłowskiego"?

Zbigniew Namysłowski - Każdy muzyk charakteryzuje się jakimś swoim dźwiękiem. Zależy to od instrumentu, od ustnika, od stroika, pojemności płuc, itd. Może i od talentu. To wszystko razem powoduje, że można odróżnić, że to ten gra, a to - ten gra. Jeżeli ktoś gra jak ktoś inny to się tego nie zauważa. Jest korzystnie jeżeli muzyk potrafi swoją własną drogę mieć, własny styl i dźwięk.

Teresa Madej - Czy spodziewał się pan, że syn również będzie muzykiem?

Zbigniew Namysłowski - Z góry było wiadomo. Jacek jako mały chłopiec był ze mną na każdej próbie, na prawie każdym występie. Nie było wątpliwości, że pójdzie do szkoły muzycznej. Poszedł na fortepian, jak ja. Ten fortepian po iluś latach okazał się za trudnym instrumentem. Wziął flet, potem flet mu się znudził i w końcu został puzon. Tak samo jak u mnie - ja najpierw grałem na fortepianie, potem na wiolonczeli, na puzonie a w końcu na saksofonie. A dzisiaj będzie grał i na flecie i na puzonie. Jacek jest regularnym członkiem mojego zespołu. Oprócz tego jest puzonistą w big bandzie, inspektorem. Poza tym aranżuje, komponuje. On ma już 27 lat, więc jest dojrzałym muzykiem.

Teresa Madej - Proszę powiedzieć, jak pan postrzega Orkiestrę Symfoniczna im. Karola Namysłowskiego?

Zbigniew Namysłowski - Najbardziej mile byłem zaskoczony tym, że Orkiestra bardzo chętnie współpracuje. Nawet w kwestiach zmiany, jeszcze w ostatniej chwili. To może jeszcze tutaj zmienić to na to, bo przyszło mi to do głowy. Wszystko jest natychmiast realizowane. Bardzo zdolni muzycy. Ja głównie pracuję ze smyczkami. Było mało czasu i nie wszystko zrobiłem na orkiestrę, większość na smyczki. O smyczkach mogę powiedzieć bardzo dużo dobrego.

Teresa Madej - Dziękuję za interesującą rozmowę. Liczę, że jeszcze niejednokrotnie zagra pan dla nas w Zamościu.

Zbigniew Namysłowski - Z wielką przyjemnością. Dziękuję za zaproszenie.


autor / źródło: Teresa Madej
dodano: 2009-11-29 przeczytano: 4486 razy.












- - - - POLECAMY - - - -




Zamość i Roztocze - wiadomości z regionu - Twoje źródło informacji

Wykorzystanie materiałów (tekstów, zdjęć) zamieszczonych na stronach www.zamosconline.pl wymaga zgody redakcji portalu!

Domeny na sprzedaż: krasnobrod.net, wdzydze.net, borsk.net, kredki.com, ciuchland.pl, bobasy.net, naRoztocze.pl, dzieraznia.pl
Projektowanie stron internetowych, kontakt: www.vdm.pl, tel. 604 54 80 50, biuro@vdm.pl
Startuj z nami   Dodaj do ulubionych
Copyright © 2006 by Zamość onLine All rights reserved.        Polityka prywatności i RODO Val de Mar Systemy Komputerowe --> strony internetowe, hosting, programowanie, bazy danych, edukacja, internet