|
Inscenizacja historyczna "Legenda Stołu Szwedzkiego" Widowisko "Legenda Stołu Szwedzkiego" wystawione zostało podczas Jarmarku Hetmańskiego i Festiwalu Produktu Lokalnego "Smaki Zamościa i Roztocza" na Rynku Wielkim w Zamościu (6.06.2010 r.).
Narrator - Latem 1655 roku na uwikłaną w wojnę na wschodzie z wojskami kozacko - moskiewskimi Rzeczypospolitą, od północy i zachodu uderzyły wojska szwedzkie króla Karola X Gustawa. Armia szwedzka w szybkim tempie zajęła Poznań, Warszawę, Kraków. Litwa poprzez zdrajcę księcia wojewodę wileńskiego Janusza Radziwiłła przyjęła protekcję szwedzką. Król polski Jan Kazimierz Waza skrył się poza granicami kraju. Większość szlachty i wojsk polskich przyjęła protekcję króla szwedzkiego. W kraju trwał proces grabieży i wyzysku ze strony wojsk szwedzkich. Elementem tego procesu było oblężenie klasztoru Jasnogórskiego, próba zdobycia legendarnych skarbów tego świętego miejsca. Niewielka twierdza - klasztor wytrzymała oblężenie, uznawanych za niepokonane wojsk szwedzkich, głównie dzięki wierze i hartowi ducha obrońców. Atak wojsk szwedzkich na Jasną Górę odbił się szerokim echem w Polsce, stał się sygnałem do powszechnej walki przeciwko najeźdźcy. Powrót króla Jana Kazimierza do kraju wzmocnił wolę walki obrońców ojczyzny. Zawarta 31 grudnia w Tyszowacach Konfederacja wojsk polskich i szlachty była formalnym potwierdzeniem woli walki wojsk i szlachty polskiej przeciwko wojskom szwedzkim. Reakcją króla szwedzkiego na rozwijający się w Polsce ruch partyzancki było zorganizowanie wyprawy wojennej z pod granic Prus Książęcych aż po tymczasową siedzibę króla polskiego znajdującą się we Lwowie. 18 lutego 1656 roku w bitwie pod Gołębiem (nad Wisłą, niedaleko Puław) wojska pod dowództwem króla Karola X Gustawa pokonały i zmusiły do ucieczki wojska polskie dowodzone przez regimentarza kasztelana kijowskiego Stefana Czarnieckiego. Następnie Szwedzi 21 lutego zajęli Lublin, kolejnym etapem podróży na drodze do Lwowa była twierdza zamojska. Przed przystąpieniem do próby zdobycia twierdzy w obozie szwedzkim trwały narady jak zająć Zamość. Pomocą w tym planie służył królowi szwedzkiemu Jan Sapieha, cały czas pozostający stronnikiem Szwedów. Tak oto mówił o podczaszym królewskim Janie II Sobiepanie Zamoyskim
Sapieha - Pieniądzami go nie skusić, bo człek okrutnie możny. O godności nie dba i nigdy o nie zabiegał, nie chciał ich wonczas nawet, gdy go same szukały ... Co do tytułów, sam słyszałem, jak na dworze zgromił pana des Noyersa, sekretarza królowej, za to że mówiąc do niego powiedział: mon prince - "Jam nie prince (rzecze mu, alem archidiuków więźniami w moim Zamościu miewał". Co prawda zresztą, to nie on miewał, jeno jego dziad, którego Wielkim w narodzie naszym nazywają.
Karol Gustaw - Byle mi bramy Zamościa otworzył, zaoferuję mu coś takiego, czego żaden król polski zaofiarować by nie mógł. Zaofiaruję mu województwo lubelskie jako niezawisłe księstwo, korona skusi go. Żaden by z was się takiej pokusie nie oparł, nawet dzisiejszy wojewoda wileński.
Sapieha - Nieograniczona jest hojność waszej królewskiej mości.
Karol - Daję bo nie moje.
Sapieha - Nieżonaty człowiek jest i synów nie ma. Temu korona miła, kto potomstwu przekazać ją może.
Karol - Jakichże tedy sposobów radzisz mi wasza mość się chwycić?
Sapieha - Mniemałbym, że pochlebstwem najwięcej da się wskórać. Pan to jest niezbyt bystrego dowcipu i snadnie go można objechać. Trzeba ma przedstawić, jako od niego tylko zależy uspokojenie Rzeczypospolitej, trzeba mu wmówić, iż on jeden może osłonić od wojny, nieszczęścia, klęsk wszelkich i przyszłych nieszczęść, a to właśnie przez otwarcie bram. Jeśli ryba ten haczyk połknie, to będziemy w Zamościu, inaczej - nie.
Karol - Zostaną działa jako ostatnia racja.
Sapieha - Na tę rację znajdzie się z czego w Zamościu odpowiedzieć. Armat ciężkich tam nie brak.
Narrator - Od zbitych tłumów szwedzkich oderwało się kilkunastu jeźdźców. Wpół drogi do twierdzy pozasadzali białe chusty na miecze i poczęli nimi powiewać. Na koniec zbliżyli się do bramy. Po krótkiej chwili przyskoczył do pana Zamoyskiego oficer służbowy z oznajmieniem.
Piękny - Pan Jan Sapieha pragnie w imieniu króla szwedzkiego widzieć się z nim i rozmówić. A pan Zamoyski począł się zaraz w boki brać, z nogi na nogę przestępować, a sapać, a wargi odymać, wreszcie odrzekł z okrutną fantazją.
Sobiepan - Powiedz panu Sapieże, że Zamoyski ze zdrajcami nie gada. Chce król szwedzki ze mną gadać, niech mi Szweda rodowitego przyśle, nie Polaka, bo Polacy, którzy Szwedowi służą, niech do psów moich poselstwa odprawują, gdyż po równi nimi gardzę. A niech mnie diabli wezmą! Co? Będę z nimi robił ceremonie czy co?.
Zagłoba - Pozwól, wasza dostojność, niech mu sam ten respons odniosę!
(rozmowa Zagłoby i Sapiehy, Sapieha odwraca się i razem z chorążym wraca do Szwedów)
Wojska Polskie - A do budy, zdrajcy, przedawczykowie! Huź! Huź!
Zagłoba - Mdły to naród, bo ziemia tam okrutnie nieurodzajna i chleba nie mają, bo jeno szyszki sosnowe mielą, takiej mąki podpłomyki czyniąc, które żywicą śmierdzą. Inni nad morzem chodzą i co tylko fala wyrzuci, to żrą, jeszcze się ze sobą o te specjały bijąc. Hołota tam okrutna, dlatego nie masz narodu na cudze łapczywszego, bo nawet Tatarzy końskiego mięsa ad libitum mają, a oni czasem po roku mięsa nie widują i ciągle głodem przymierają, chyba że połów ryb zdarzy się obfity.
Niech tu trupem padnę, jeślim mało tego sto razy na własne oczy nie widziałem innych dziwnych ich obyczajów. Pamiętam i to że się na Pruskim Chlebie spaśli, iż potem wracać nie chcieli
Narrator - Sapieha stanął przed królem blady, z zaciśniętymi wargami. A i król był zmieszany, bo Zamość omylił jego nadzieję. Co najwięcej, mimo tego, co mu poprzednio mówiono, spodziewał się znaleźć gród takiej odpornej siły, jak Kraków, Poznań i inne miasta, których tyle już zdobył. Tymczasem znalazł twierdzę potężną, przypominającą duńskie i niderlandzkie, o której bez dział ciężkiego kalibru nie mógł nawet pomyśleć.
Karol - Co tam?
Sapieha - Nic! Pan Zamoyski nie chce gadać z Polakami, którzy waszej królewskiej mości służą. Wysłał do mnie swego trefnisia, który mnie i waszą królewską mość zelżył tak sromotnie, że i powtórzyć się nie godzi.
Karol - Wszystko mi jedno, z kim chce gadać, byle gadał. W braku innych mam żelazne argumenta, a tymczasem Forgella mu poślę.
Narrator - Jakoż w pół godziny Forgell z czysto szwedzką asystencją oznajmił się przy bramie. Most łańcuchowy opuścił się z wolna na fosę i jenerał wjechał do twierdzy wśród spokoju i powagi. Oczu nie wiązano ani jemu, ani nikomu ze świty, widocznie chciał pan Zamoyski iżby wszystko widział i o wszystkim królowi mógł donieść. Przyjął go zaś z takim przepychem jak książę udzielny i istotnie w podziw wprawił, panowie bowiem szwedzcy i dwudziestej części tych bogactw nie mieli co Polacy, a pan Zamoyski miedzy polskimi był niemal najpotężniejszym.
Forgell - Dziesięć tysięcy jazdy i ośm piechoty, żebym tak zdrów był! W bogu nadzieja, że znacznie szczuplejszej liczbie odejdą, niech tylko jedna wycieczkę poprowadzę.
Piękny - Na pohybel pludrakom, aby nam tu bochenków długo już nie łuszczyli! Niech sobie szyszki Szwecji żrą.
Forgell - Mój Książę!
Sobiepan - Nie princeps, eques polonus sum, ale właśnie dlatego książętom równy.
Forgell - Wasza książęca mość, najjaśniejszy król szwedzki zgoła nie jako nieprzyjaciel tu przybył, ale wprost mówiąc, w gościnę tu przyjechał i przeze mnie się zapowiada, mając niepłonną, jak tuszę, nadzieję, że wasza książęca mość dla osoby jego i jego wojsk bramy otworzyć zechcesz.
Sobiepan - Nie masz u nas tego zwyczaju aby komu gościnności odmawiać, choćby też i nieproszony przyjechał. Znajdzie się zawsze u mnie miejsce przy stole, a nawet, dla tak dostojnej osoby, pierwsze. Powiedz tedy, wasza dostojność, najjaśniejszemu królowi, że bardzo proszę i tym szczerzej, że jako najjaśniejszy Carolus Gustavus jest panem Szwecji, tak ja w Zamościu. Ale że jako wasza dostojność widziałeś, służby mi nie brak, przeto nie potrzebuje jego szwedzka jasność swojej ze sobą brać. Inaczej pomyślałbym, że mnie ma za chudopachołka i kontempt chce mi okazać.
Zagłoba - Dobrze!
Sobiepan - Ot co jest!
Forgell - Największy to byłby dowód nieufności dla króla, gdybyś wasza książęca mość załogi jego do fortecy wpuścić nie raczył. Powiernikiem królewskim jestem, wiem jego najtajniejsze myśli, a oprócz tego mam rozkaz oświadczyć waszej dostojności i słowem w imieniu króla zaręczyć, że on ni państwa zamojskiego, ni tej twierdzy zajmować na stałe nie myśli. Ale gdy wojna w całym tym nieszczęsnym kraju rozgorzała na nowo, gdy bunt głowę podniósł, a Jan Kazimierz, niepomny na klęski, które na Rzeczypospolitą spaść mogą, swojej tylko dochodząc fortuny znowu w granice powrócił i łącznie z pogany przeciw chrześcijańskim wojskom naszym występuje, postanowił niezwyciężony król i pan mój choćby do dzikich stepów tatarskich i tureckich go ścigać, w tym jedynie celu aby spokój krajowi, panowanie sprawiedliwości i szczęście a wolność obywatelom tej prześwietnej Rzeczypospolitej przywrócić. Liczne już spłynęły na ten kraj z protekcji królewskiej dobrodziejstwa, lecz najjaśniejszy król mniemając w ojcowskim swym sercu, że...
Sobiepan - Ot, co jest! Wielcem ja wdzięczny jego szwedzkiej jasności za górne mniemanie, jakie ma o moim dowcipie i o afektach dla ojczyzny. Nic mi też milszego jak przyjaźń takowego potentata. Ale myślę, że tak samo moglibyśmy się miłować, gdyby jego szwedzka jasność sobie w Sztokholmie zostawała, a ja w Zamościu - co? Bo Sztokholm jego szwedzkiej jasności, a Zamość mój! Co się afektów dla Rzeczypospolitej tyczy, owszem, jeno wedle mego konceptu, nie wtedy będzie Rzeczypospolitej lepiej, kiedy Szwedzi będą do niej szli, ale wtedy, kiedy sobie z niej pójdą. Ot racja! Bardzo w to wierzę, iż Zamość mógłby jego szwedzkiej jasności do wiktorii nad Janem Kazimierzem dopomóc, wszelako trzeba, żebyś i wasza dostojność wiedział, że ja nie jego szwedzkiej mości, jeno właśnie Janowi Kazimierzowi przysięgałem, dlatego jemu wiktorii życzę, a Zamościa nie dam! Ot co!
Zagłoba - To mi polityka!
Narrator - Forgell zmieszał się i milczał przez chwilę, po czym znów argumentować począł: więc nalegał, trochę groził, prosił, pochlebiał. Jako patoka płynęła z ust jego łacina, aż krople potu uperliły mu czoło, lecz wszystko na próżno, bo po swych najlepszych argumentach, tak silnych, że mury poruszyć by mogły, słyszał zawsze jedną odpowiedź:
Sobiepan - Zamościa nie dam! Ot co!
Narrator - Audiencja przeciągała się nad miarę, na koniec stała się dla Forglla kłopotliwą i trudną, bo wesołość poczynała ogarniać obecnych. Spostrzegł wreszcie Forgell, że trzeba ostatecznych chwycić się sposobów, więc rzekł uroczystym dobitnym głosem:
Forgell - Za otwarcie bram twierdzy jego królewska mość ofiaruje waszej książęcej mości województwo lubelskie w dziedziczne władanie
(Forgell kłania się a następnie staje butnie)
Zagłoba - Ofiaruj, wasza dostojność, królowi szwedzkiemu w zamian Niderlandy.
Sobiepan - A ja ofiaruję jego szwedzkiej jasności Niderlandy!
(śmiech Polaków siedzących za stołem)
Forgell - (ze złością w głosie) Czy to ostatnia waszej dostojności odpowiedź?
Sobiepan - Nie! (wstaje zza stołu) Bo mam armaty na murach!
Zgody jeno, a pobijemy tych szelemów, pludrów, pończoszników, rybojadów i innych wszarzy, brodafianów, kożuszników co w lato saniami jeżdżą! ...damy im pieprzu, aż pięty pogubią umykając. Bijże tych psubratów kto żyw! Bij kto w boga wierzy, komu cnota i ojczyzna miła!
Narrator - Poselstwo było skończone. Zagrzmiały działa z szańców szwedzkich, a zamojskie odpowiedziały im z równą siłą. Na tę część inscenizacji zapraszamy pod Bastion VII.
Wystąpili: Marek Piwoński z Krakowa grający Króla Szwedzkiego Karola Gustawa, Jan Sobiepan Zamoyski - Maciej Jedliński, Zagłobę zagrał Zbyszek Choma, Forglla - Grzegorz Urbański, w rolę Sapiehy wcielił się Leszek Sobuś a narrację prowadził Wojciech Łosiewicz - panowie z Zamościa.
Oficerowie zamojskiej twierdzy to: Grzegorz Łapiński oraz Michał Momot, Krzysztof Bona i Krzysztof Kozłowski obaj z Kujawskiej Braci Szlacheckiej w Bydgoszczy. autor / źródło: Grzegorz Urbański na postawie "Potopu" Henryka Sienkiewicza fot. Henryk Szkutnik dodano: 2010-06-14 przeczytano: 19349 razy.
Zobacz podobne:
Warto przeczytać:
|
|
|
|