|
Wspomnienia świadka tańca na trumnieDzisiejszy tekst pisany jest na bardzo świeżo, bo o jego powstaniu zdecydowałem dopiero we wtorek wieczorem, gdy zakończyło się ostatnie w historii Walne Zebranie Członków KS "Hetman". Uznałem, że tak jak 7 kwietnia, gdy wybrano mnie do Komisji Rewizyjnej Klubu, nie powinienem wypowiadać się publicznie na jego temat, tak teraz już nie ma ku temu przeszkód.
Przede wszystkim dziękuję osobie, która namówiła mnie na wejście do Komisji Rewizyjnej. Faktycznie, nie miałem nic do stracenia, bo kartę w Klubie miałem czyściutką - zapisałem się w styczniu i nie byłem skażony żadnymi układami. Razem ze mną do Komisji weszły nadzwyczaj odpowiednie osoby: Wojciech Przepiera i Rafał Typek. Ku mojemu pozytywnemu zaskoczeniu obaj panowie stwierdzili, że najlepiej będzie, gdy to właśnie ja zostanę przewodniczącym organu kontroli wewnętrznej. Jeszcze w kwietniu zaczęliśmy intensywne prace, które wspominam bardzo przyjemnie, gdyż wszyscy mieliśmy ich wspólny cel.
Nie będę tu szczegółowo opowiadał jak te prace wyglądały. Protokoły z naszej działalności są do wglądu zarówno w siedzibie Klubu, jak i u każdego z Członków Komisji. Podkreślić jednak muszę - co zresztą uczyniłem w sprawozdaniu przedstawionym na Walnym - wszystkie nasze posiedzenia odbyliśmy w pełnym składzie. Jest to ważne głównie dlatego, że na protokołach widnieją podpisy wszystkich Członków Komisji, co jest chyba najlepszym dowodem na jej wiarygodność. Jeśli zatem ktoś chciałby ją podważyć, to tym samym podważyłby prawdomówność każdego z nas z osobna.
Skoncentrować chciałbym się na istocie naszej działalności. Uznaliśmy bowiem, że nie ma sensu zajmować się żadnymi sprawami Hetmana sprzed 7 kwietnia ponad te absolutnie konieczne, gdyż wyszliśmy z założenia, że powinniśmy działać konstruktywnie, a zatem skoncentrować się na rzeczach bieżących z nastawieniem na przyszłość. Nie ukrywam, że byliśmy pełni wiary, że choćby z konieczności, ale jednak dojdzie do przejęcia przez Zamość miejsca w II lidze, o które z sukcesem postarał się Spartakus Szarowola - nawet kosztem likwidacji obecnego Stowarzyszenia. Słyszeliśmy deklaracje, że Walne Zebranie, na którym zostałyby podjęte kluczowe decyzje, mogłoby się odbyć jeszcze w maju. Tym samym daliśmy Zarządowi kredyt zaufania.
Dość szybko okazało się, że ten kredyt był zbyt wielki, choć uczciwie trzeba powiedzieć, że nie wszystkiemu był winien Zarząd. Swoje zrobiła tu postawa Miasta, które nie pałało zapałem do takiego rozwiązania i w końcu nic z niego nie wyszło. Ostatnie doniesienia mówią o chęci stworzenia zespołu seniorskiego przy AMSPN "Hetman" i naszym zdaniem właśnie w takie rozwiązanie Miasto od początku celowało. Tyle, że Zarząd również nie był tu bez winy.
Tak, jak jego członkom należą się duże słowa uznania za to, że 29 stycznia podjęli wyzwanie i spróbowali uratować Klub, tak po 7 kwietnia - a właściwie chyba nawet już od momentu zawieszenia Hetmanowi licencji na grę w II lidze przez PZPN - należy stwierdzić, że była to w ogromnej mierze prowizorka. Wydaje się, że tak naprawdę Zarząd nie miał pomysłu na to jak grać w przypadku, gdyby opcja "szarowolska" ponownie nie wypaliła. Im dalej, tym Komisja Rewizyjna napotykała ze strony Zarządu coraz więcej uników, niejasnych i niespójnych wyjaśnień, a także ogólnego bałaganu. Bywało, że wiceprezesi nie byli w stanie udzielić żadnych kluczowych informacji, a już szczytem wszystkiego była sytuacja, w której na spotkaniu 28 maja zastępcy Prezesa nic nie wiedzieli o ważnym piśmie z Miasta wystosowanym 13 maja, które kilkadziesiąt minut później przybyły z opóźnieniem Prezes jak gdyby nic wyciągnął z własnej teczki. Dokumentacja klubowa również bardzo kulała. Były kłopoty nawet z odbieraniem korespondencji, bo po zwolnieniu z pracy pani sekretarki w Klubie często nie było nikogo. Bywało, że listonosz wrzucał awiza przez okno - wprost na kosz na śmieci. Ostatnio zresztą w Klubie było niemal zawsze pusto. Oczywiście członkowie Zarządu zawsze robili dobrą minę do złej gry i zapewniali, że należycie wykonują swoje obowiązki i choć Klub jest w agonii, bo perspektyw na podjęcie działalności sportowej w nowym sezonie nie widać, to bieżących problemów również nie ma.
Było jednak dla nas jasne, że cała ta zabawa nie ma sensu. Daliśmy Zarządowi czas do 22 czerwca, bo każdy późniejszy termin mógłby sprawić kłopot w zebraniu quorum wymaganego do podjęcia decyzji o rozwiązaniu Stowarzyszenia.
We wtorek przede wszystkim okazało się, że i Członkowie Klubu mogli na własnej skórze odczuć nieudolność Zarządu, bo Walne zostało "przeniesione" z budynku OSiR do siedziby Klubu. W rzeczywistości nikt niczego nie przenosił, bo zwyczajnie terminu zebrania nie ustalono z odpowiednimi osobami w OSiR-ze. Początek spotkania również mówił bardzo wiele - przez kilkanaście minut zebrani nie mogli znaleźć chętnego do poprowadzenia obrad, aż w końcu - na mój wniosek - zgodził się na to wiceprezes Kamil Kusier.
Pisząc sprawozdanie mieliśmy jasne przesłanie, jakie miało z niego wynikać - rozwiązanie Stowarzyszenia z jednoczesnym pozostawieniem członków Zarządu jako Likwidatorów. Wypełniono by przy tym zarówno normy statutowe, jak i ustawowe. Później taki wniosek zgłosiłem oficjalnie, skoro nikt inny się do tego (ani do niczego innego) nie kwapił. Okazało się jednak, że po pierwsze: na wniosek pana Artura Palucha obie te kwestie rozdzielono, choć dalibóg - do tej pory nie wiem z jakiej racji, po drugie: Członkowie Klubu przestraszyli się podjęcia decyzji o rozwiązaniu Stowarzyszenia i wniosek nie uzyskał wymaganej większości 2/3 (jeśli dobrze pamiętam, to aż jedenaście osób się wstrzymało - w tym cały Zarząd), a po trzecie: Prezes Tadeusz Pizoń stwierdził, że składa rezygnację z piastowanej funkcji i głosowanie nad tym odbędzie się jedynie pro forma, gdyż nikt nie może go do pozostania na tym stanowisku zmusić. Żałuję, że nie zapytałem o podstawy prawne takiej opinii, bo gdy później przeglądałem ustawę Prawo o stowarzyszeniach, a także Statut KS "Hetman", to nie znalazłem nic, co potwierdzałoby zdanie Prezesa, za to w obu tych dokumentach jest wyraźne stwierdzenie, że to Walne Zebranie jest najwyższym organem władzy w Stowarzyszeniu. Zaraz po Prezesie swe dymisje zgłosili jego Zastępcy, co wzbudziło konsternację wśród szeregowych Członków Klubu. Mówili wprost, że gdyby wiedzieli, iż Hetman zostaje bez Zarządu, to zagłosowaliby za wnioskiem przedstawionym przez Komisję. Problem stanowił brak osoby, która zgodziłaby się pełnić funkcję Likwidatora, co jest warunkiem koniecznym do podjęcia uchwały o likwidacji Klubu. Już wtedy ex-Prezes Pizoń - choć logika wskazywała, że z jego wiedzą prawniczą, doświadczeniem, a także nowymi obowiązkami zawodowymi, które dawały gwarancję chęci szybkiego przeprowadzenia stosownych procedur, będzie najlepszą osobą na to stanowisko ze wszystkich Członków Klubu - nie zgodził się na to. Stanęło właściwie nie wiadomo na czym, bo teoretycznie komisja uchwał i wniosków miała sformułować wniosek do prezydenta Zamoyskiego o wyznaczenie Kuratora bądź Likwidatora, ale drugiej z tych możliwości też nie ma w przepisach. Prezydent jedyne więc co może zrobić, to albo znów ustanowić Kuratora - co jest niemożliwe, bo nikt się na to nie zgodzi - albo zgłosić do sądu wniosek o rozwiązanie Stowarzyszenia i dopiero sąd podejmie taką decyzję, a także wyznaczy osobę odpowiedzialną za przeprowadzenie postępowania likwidacyjnego. Tak więc historia Hetmana jeszcze się przez chwilę potoczy, choć już na pewno nie na boisku.
A wiecie Państwo kto w ów wtorek był osobą, która gasiła światło w pomieszczeniu, gdzie odbyło się Walne? Rafał Typek - członek ustępującej komisji rewizyjnej, a także autor stwierdzenia, którego użyłem w tytule tego tekstu. Sam przyznał później, że nigdy nie przypuszczał, iż tak skończy w Hetmanie. Czyż to jednak nie jest symboliczne?
autor / źródło: Robert Marchwiany dodano: 2010-06-24 przeczytano: 3047 razy.
Zobacz podobne:
Warto przeczytać:
|
|
|
|