|
Historia miłosna, czyli być jak Bernardo MorandoMieszkańcy Zamościa spotkali się z prof. Jerzym Kowalczykiem w restauracji Victoria Hotelu Mercure Zamość Stare Miasto. Za sprawą organizatorów i partnerów uroczystości stało się ono kontynuacją gali odsłonięcia tablicy pamiątkowej przez uczonego w Zamojskiej Alei Sław zainicjowanej, organizowanej i fundowanej przez PGE Obrót S.A. (18.05.).
Tytułem wprowadzenia moderator spotkania dr Piotr Kondraciuk, zastępca dyrektora Muzeum Zamojskiego przekazał kilka osobistych refleksji na temat prof. Jerzego Kowalczyka.
Uczony i artysta
Jak powiedział historyk sztuki dr Piotr Kondraciuk - "wybitny historyk sztuki, historyk architektury, badacz architektury polskiej nowożytnej, badacz i popularyzator Zamościa jest nazywany wśród historyków największym historykiem wśród historyków sztuki. Dla Zamościa osoba pana profesora jest niezwykle ważna, ponieważ na nowo zaczął odkrywać zamojskie zabytki, przebadał je i na nowo wprowadził do obiegu naukowego - krajowego i zagranicznego. W pracach zagranicznych cytuje się prace prof. Jerzego Kowalczyka o Zamościu, Bernardo Morando i Janie Zamoyskim. Znakomita kreska, którą od lat operuje prof. Kowalczyk rysując zabytkowe obiekty, dowodzi także jego wybitnych zdolności artystycznych. Oglądając rysunki pana profesora można stwierdzić, że to Uczony i Artysta został szóstym bohaterem Alei Sław".
Odpowiadając na pytanie o zainteresowania artystyczne i pasję rysunkową pan profesor przypomniał, że chciał studiować architekturę, ale pewne zdarzenia spowodowały, że znalazł się na "czarnej liście" i nie został przyjęty na żadną państwową uczelnię. Wybrał historię sztuki na KUL-u. Wówczas był to wielki "salon odrzuconych". Wykładał tam o baroku wileńskim prof. Piotr Bohdziewicz z Wilna. Zapalił się do tego tematu i w jego dorobku ta tematyka zajmuje poczesne miejsce. Pochłonęły go badania historii architektury. Umiejętność rysowania sprzyjała zajęciu się historią architektury. Architektura nowożytna to główny człon dorobku prof. Jerzego Kowalczyka.
Współpraca z zamojskimi PKZ
Pan profesor opowiadał także o swojej współpracy z Pracownią Konserwacji Zabytków w Zamościu. Tę wypowiedź uzupełnił konserwator inż. Wiktor Wilk, były szef PKZ. Po powstaniu województwa zamojskiego z Warszawy do Zamościa przyjeżdżali dwaj panowie: Jan hrabia Zamoyski i prof. Jerzy Kowalczyk, który oficjalnie był konsultantem ordynata. Podczas spotkań w WDI - pan Zamoyski zadawał pytania prof. Kowalczykowi, po czym "uzbrojony" w odpowiedzi i argumenty szedł na spotkania z władzami, albo do wojewody, albo do sekretarza aby walczyć o sprawy, które podpowiedział ekspert Kowalczyk.
Inż. Wilk mówił także o wspólnych projektach z panem profesorem prowadzonych przy kościele katedralnym w Mińsku, zniszczonym przez funkcjonujący tam klub sportowy i zleceniach na odbudowę i konserwację otrzymanych od kard. Świątka. Zajmowali się również kościołem w Pińsku. Prof. Jerzy Kowalczyk przypomniał, że postarał się o wybicie medalu kard. Świątka. Na lotnisku w Warszawie spotkał lecącego do Watykanu kardynała i na kartce papieru ten medal zaprojektował i uzyskał akceptację.
- Jesteśmy z panem inż. Wilkiem cząstką historii - powiedział prof. Jerzy Kowalczyk. - Dwóch narodów - uzupełnił konserwator Wiktor Wilk.
- Czuje się zobowiązany przed panem profesorem do przekazania dwóch rzeczy. Wczoraj pewne zdarzenie napawało mnie smutkiem. Smutek spowodowany był brakiem moich kolegów konserwatorów, architektów i ludzi, którym pan profesor konsultował wszystkie projekty dotyczące Zamościa - na uroczystości w Alei Sław, za co przepraszam. Rekompensatą byli przewodnicy turystyczni, którzy dopisali i złagodzili ten wstyd - powiedział inż. Wilk.
Jak to z "Przewodnikiem" było...
O współpracy z panem profesorem przy trzecim wydaniu "Przewodnika Zamość" i zabawnej historii, która miała wówczas miejsce opowiadał Andrzej Urbański, dyrektor Muzeum Zamojskiego. Uzupełniając kalendarium, w poprzednim Przewodniku kończyło się na 1978, dyrektor i przewodnik turystyczny Urbański dopisał pod datą 1992 r., że Zamość został wpisany na Listę Światowego Dziedzictwa Kultury UNESCO. Pan profesor pod tą sama data dodał: Utworzenie diecezji zamojsko-lubaczowskiej oraz - ingres biskupa Jana Śrutwy. Poszło to do druku poza korektą. Jak wiadomo, chochlik drukarski nie śpi i komputer przekłamał nazwisko ks. bp. Egzemplarz z błędem jest unikalny.
Prof. Jerzy Kowalczyk, podwieziony przez Andrzeja Urbańskiego, udał się na spotkanie z ks. bp. aby go przeprosić za niezamierzoną zmianę nazwiska. Jak wyjaśnił pan profesor przeprosiny zostały przyjęte a ks. bp. Śrutwa potraktował całą sprawę jako żart i wymówek nie robił. Pan profesor przypomniał jeszcze jak to z propozycją napisania Przewodnika po Zamościu zwrócił się do Władysławy Podobińskiej, prezesa Oddziału PTTK, zwanej "Mamą". Potem konsultował tekst, trasy, kolejność zabytków. Na koniec podkreślił, że jest dumny z faktu, że jest Honorowym Przewodnikiem PTTK.
Rysunki z Rosji
- Ja już żyję 82 lata, w świecie nauki jestem od prawie 60 lat, więc też jestem kawałkiem historii. Byłem świadkiem wielu wydarzeń, przez moje życie przeszło wiele osób i coś do tej historii się dopisało - dodawał prof. Jerzy Kowalczyk.
- Mogę się pochwalić, że wydobyłem z Moskwy, z Archiwum Historyczno-Wojskowego, wielki zespół rysunków architektonicznych dotyczących Zamościa z XIX w. Udało się to dzięki układom, a jest to bardzo cenny zbiór studiów dziejów Zamościa z pocz. XIX w. Poznałem jednego architekta pochodzenia żydowskiego i on mi utorował do nich drogę. Ja przez niego zamówiłem fotografie ok. 140 rysunków - przywołał wspomnienia pan profesor. Stwierdził, że nie przekazał ich jeszcze do archiwum, a przecież nie będzie już nad XIX w. Zamościa pracował. Lista tematów, nad którymi profesor pracował jest bardzo bogata. Zasugerował aby inni koledzy zajęli się tym tematem bo to świetny materiał. Jak uzupełnił prof. Kowalczyk - o te rysunki bezskutecznie starali się przed II wojną prof. Herbst i prof. Zachwatowicz, którzy napisali wspaniała książkę "Twierdza Zamość".
Romans profesora z przewodnikami
- Żona może być spokojna, to nie był szkodliwy romans. A rozpoczął się trzydzieści parę lat temu. Wówczas postanowiliśmy, że osoby zasłużone dla Zamościa - ordynat Jan Zamoyski, prof. Jerzy Kowalczyk i prezydent Zamościa Eugeniusz Cybulski otrzymają tytuł Honorowych Przewodników Zamościa - wspominała związki pana profesora z przewodnikami Bożena Kamaszyn-Gonciarz, była prezes Koła Przewodników Terenowych PTTK. Oczywiście honorowi przewodnicy nie oprowadzali turystów, jedynie swoich gości. Promowali Zamość i zabiegali o środki na jego renowację. Prof. Jerzy Kowalczyk uczestniczył w życiu Koła Przewodników, brał czynny udział w jubileuszach, sejmikach, wygłaszał odczyty podczas sesji naukowych i współorganizował dyskusje panelowe. Należy podkreślić, że pan profesor cieszy się sympatią i szacunkiem przewodników z całej Polski.
Przewodniczka przywołała jeszcze wspomnienie dotyczące obdarowania pana profesora z okazji 70 urodzin obrazem przedstawiającym Kolegiatę Zamojską namalowanym przez uczennicę Liceum Plastycznego. Jak potwierdził prof. Kowalczyk - obraz do dzisiaj jest w jego posiadaniu. Pamiątką znajdującą się w Kronice Koła jest rysunek studni na Rynku Wielkim autorstwa pana profesora.
"Mów mi Wiciu"
Pan profesor, poproszony przez słuchaczy, opowiadał również o przyjaźni łączącej go z prof. Wiktorem Zinem. - Prof. Zin to był wspaniały rysownik, ale czasem w swoich uroczych opowiadaniach robił straszne lapsusy, a mnie jako historyka sztuki strasznie to denerwowało - mówił prof. Kowalczyk. - Zacząłem mu wytykać te lapsusy. Skończyło się tym, że myśmy się w końcu zaprzyjaźnili. Jak został wiceministrem kultury, przyszedłem do jego wspaniałego gabinetu. Wiceminister Zin wyszedł zza biurka, podszedł do mnie i mówi: Mów mi Wiciu. I od tamtej pory nawiązała się między nami przyjaźń i bardzo miło nam się współpracowało - zakończył opowieść prof. Jerzy Kowalczyk.
Historia miłosna, czyli być jak Morando
Panu profesorowi przypomniano, że nazwał Zamość "Miastem Kochanków" 6 października 1996 r. o godz. 12.33 na Rynku Wielkim, żegnając się z przewodnikami po zakończonym jubileuszu 35-lecia Koła Przewodników Terenowych PTTK. Profesor zręcznie ripostował, że było to życzenie i nadal czeka na jego realizację, czyli wyszukanie historii pary związanej z Zamościem tak, jak Romeo i Julia z Weroną.
Na pytanie - od czego zaczęła się miłość pana profesora do Zamościa, powiedział: - Niestety, nie zaczęła się od kobiety, nie mam żony zamościanki. Na dobrą sprawę, miłość do Zamościa zaczęła się od pracy doktorskiej o Kolegiacie Zamojskiej. Podjąłem taki temat i jestem szczęśliwy, że go zrealizowałem. Wielką nauką dla mnie było zgłębianie architektury, zrobiłem z tego nawet pracę prekursorską. Wynalazłem swoją własną metodę, polegającą na tym, żeby opisywać świątynię tak, jak ona była realizowana. To znaczy, że wczuwałem się w rolę architekta. Tzn. otrzymał Morando zadanie i trzeba się było zastanowić od czego on zaczął? Jakie dane były mu potrzebne? To był krok słuszny. Ja poszedłem jeszcze dalej i zająłem się filozofią architektury (kontekstem filozoficznym architektury).
- Takie połączenie jakie stanowili Jan Zamoyski i Bernardo Morando dało sukces, czyli "Wielka Dwójka" stworzyła dzieła naprawdę niezwykłe. Śmiało mogę powiedzieć, tak jak znam architekturę europejską: W Europie nie ma dzieła równego Kolegiacie Zamojskiej. Są w tej budowli bogate treści ideowe, filozoficzne i teologiczne.
Na koniec spotkania poproszono pana profesora o ocenę prac rewitalizacyjnych i konserwatorskich przeprowadzonych w Zamościu w ostatnich latach. - Bardzo mi się podoba to, co jest robione w Zamościu! Bardzo. Przywraca się najlepsze wartości tego zabytkowego Zespołu Staromiejskiego. Moja pochwała pod adresem realizatorów, władz Miasta. Zamość pięknieje. Jest piękne miasto. Piękne miasto. Możecie Państwo być dumni. A ja, osoba wiekowa, pamiętam jak bardzo było zniszczone. Nie było pieniędzy na zabytki i większego nimi zainteresowania - puentował prof. Jerzy Kowalczyk. autor / źródło: Teresa Madej dodano: 2013-05-23 przeczytano: 13106 razy.
Zobacz podobne:
Warto przeczytać:
|
|
|
|