|
Jak to z zamojskimi czarownicami było...Na zakończenie uroczystości uhonorowana prof. Jerzego Kowalczyka w Alei Sław, Trupa Teatralna Miłośników Zamościa wystawiła na Rynku Wielkim w Zamościu inscenizację historyczną pt.: "Czarownice Anno Domini 1664" (17.05).
Prof. Jerzy Kowalczyk, historyk sztuki, badacz dziejów "Idealnego Miasta", autor m. in. "Przewodnika Zamość" (Wydanie II, 1977r.) w rozdziale: "Ważniejsze daty z historii Zamościa pod datą "1664" odnotował: Połączony sąd radziecki i wójtowski wydał wyrok spalenia na stosie kilku kobiet posądzonych o czary; ordynat złagodził karę i kazał je ściąć. Wśród kobiet była Katarzyna Bielenkiewiczowa, żona wójta zamojskiego, ścięta na ratuszu".
Zaprezentowana zamojskiej publiczności inscenizacja historyczna oparta została na "Legendzie o nieszczęsnej Katarzynie" autorstwa Katarzyny Zdeb, laureatki konkursu literackiego na "Ducha Zamościa", zorganizowanego przez portal Zamość onLine w 2007 r. i "Efemerosie, czyli diariuszu prywatnym pisanym w Zamościu w latach 1656 - 1672" przez Bazylego Rudomicza, rektora Akademii Zamojskiej. Teksty wypowiadane przez aktorów amatorów na scenie były ich własnym pomysłem na rolę, bazowały na źródłach historycznych i stylizowane były na język staropolski.
Dla tych z Czytelników, którzy nie mogli obejrzeć spektaklu, krótkie jego streszczenie. Najpierw jednak zajrzymy za kulisy. Pierwszy spektakl wystawiony został w 2009 r., w 345 rocznicę ścięcia oskarżonej o czary Ormianki Katarzyny, zielarki, z której rad korzystał sam Bazyli Rudomicz. Dwukrotnie został pokazany rok później, w kolejną rocznicę ścięcia oskarżonej o czary - 16 maja oraz podczas 35. Zamojskiego Lata Teatralnego. Inspiracją dla czwartej odsłony była uroczystość w Alei Sław z udziałem prof. Jerzego Kowalczyka, Honorowego Przewodnika PTTK oraz Międzynarodowa Noc Muzeów. Na propozycję wystawienia inscenizacji zdecydowana większość już grających aktorów amatorów powiedziała "tak". Odbyło się kilka spotkań poświęconych omówieniu scenariusza i uzupełnieniu obsady. Szczerze mówiąc, odbyła się tylko jedna próba. Efekt? Sądzę, że zacny.
Zanim narrator Rudomicz, z właściwą dla siebie manierą, nakreślił tło historyczne zdarzenia sprzed 349 lat, w imieniu występujących dedykował spektakl prof. Jerzemu Kowalczykowi. Publiczność i aktorzy amatorzy zgotowali ulubionemu Profesorowi owacje na stojąco.
Akcję rozpoczyna przygotowanie do posiedzenia Wysokiego Trybunału. Rajcy, sędzia, asesor i oskarżyciel bardziej mają na uwadze dobrze pojeść i popić niż los niewiast niesłusznie oskarżonych o czary. To czasy rozpusty, pijaństwa, warcholstwa i braku szacunku dla cnót obywatelskich - jak w mowie obrończej głosiła Katarzyna. Odwoływała się a to do rozumu wykształconych obywateli miasta, a to do ich sumienia, herezją nazywając oskarżenie poparte dowodami wymuszonymi torturami na innych mieszczkach. Bez rezultatu.
Choć nie, o jej dobro upomniał się jeden z dragonów i nie bacząc na obrazę majestatu Pana na Zamościu i Wysokiego Trybunału pojedynkował się broniąc czci i cnoty niewinnej. Trybunał kontynuował niecne dzieło doprowadzenia do skazania - popisy oratoryjne czynił oskarżyciel Andrzej Abrek junior i aktor popierający - niecnota Hieronim Żaboklicki, chorąży bracławski, co to kościół i klasztor reformatów w Zamościu fundował, a potem zszedł na złą drogę i bezecnego żywota we Lwowie dokonał.
Spoglądający już na młodszą białogłowę - w obronie żony staje jednak wójt miasta Zamościa, Maciej Bielenkowicz referując, jak Katarzyna, uznana zielarka, ratowała jego życie ziółkami, kiedy z kamratami popił do nieprzytomności. Wszystko na próżno. Oskarżenie podtrzymano. Sędzia bez zmrużenia oka oświadczył, że wina wójtowej jest bezsporna.
Katarzyna, dumna Ormianka szuka jeszcze ratunku u Jaśnie Wielmożnego i Oświeconego, Jana "Sobiepana" Zamoyskiego asystującego rozprawie w otoczeniu zaproszonych: Gryzeldy za księcia Jeremiego Wiśniowieckiego wydanej i Marii Kazimiery de la Grange d' Arquien, primo voto Zamoyskiej oraz dwórek. Zabiega o łaskę i powołuje się na swoje szlachetne uczynki dla "Hetmańskiego grodu": udział w obronie twierdzy przed barbarzyńcami - Chmielnickim i Tuhaj-bejem oraz Szwedami dowodzonymi przez króla Karola Gustawa. Przywołuje zaszczyt spożywania śniadania w pałacu wraz z królem Janem Kazimierzem.
Jan "Sobiepan" Zamoyski dowodził, że serca ma nie z kamienia. Zasługi Katarzyny docenił i złagodził karę, zamieniając stos i publiczną hańbę na katowski topór przed ratuszem. Zanim odjęto jej głowę, wójtowa rzuciła prorocze słowa. Według jej przepowiedni, jako że z pałacu nie wyszła sprawiedliwoś to sąd w nim zamieszka, a ordynat nie doczeka roku i po jego bezpotomnej śmierci rozgorzeje spór o Zamość.
Tylko brat zakonny od Bonifratrów bronił mieszczki do końca, rozgrzeszył ją i towarzyszył w trakcie egzekucji. Suto opłacony Kat uczynił swoją powinność, wcześniej prosząc Katarzynę o odpuszczenie grzechu. Zawodził chór płaczek, a ich żałobne pienia towarzyszyły objawionej duszy niewinnej niewiasty. To jednak nie koniec legendy...
Narrator, Bazyli Rudomicz, który wiernie nakreślił tło historyczne - dzieje Zamościa i rodziny Bielenkowiczów od 1648 r. - puentował: Kolejni ordynaci pomimo wkładanego wysiłku i starań o dobro miasta, źle czuli się w pałacowych murach. Być może to duch Katarzyny wnosił chłód i zakłócał spokój. Szukali więc innego miejsca do zamieszkania, aż sprzedali miasto, wkrótce zajęte przez wojska carskie. Kolejni ordynaci umierali z dala od swojego ukochanego miasta. W pałacu służącym Rosjanom biała zjawa wzbudzała przerażenie. Wreszcie po odzyskaniu przez Polskę niepodległości do budynku pałacu wprowadził się sąd i tak wypełniła się przepowiednia Katarzyny. Teraz jej duch wędruje nocami po zaułkach Starego Miasta Zamościa i ciągle szuka ukojenia. Może znajdzie je, gdy sąd wyprowadzi się z pałacu? A może spokój znajdzie wówczas, kiedy sądy zaczną sprawiedliwe wyroki wydawać...
Ukłony, oklaski, kwiaty, autografy i sesje zdjęciowe. Przyznaję nieskromnie, że aktorzy amatorzy spisali się doskonale. Mocne teksty, wyraziste emocje, kreacje, kontrolowana improwizacja, wielka pasja oraz piękne i kosztowne kostiumy z epoki uczyniły inscenizację wielce realną. Spektakl na scenie żył też swoim własnym życiem. Myślę, że całkiem udanym. I ta niezrównana scenografia - iluminowane renesansowe kamienice Rynku Wielkiego. Nie ma okazalszej sceny w Europie, tak jak nie ma piękniejszego od Zamościa miasta. Ten właśnie renesansowy duch miasta zainspirował jego mieszkańców, członków Trupy Teatralnej Miłośników Zamościa do wystawienie jednej z dawnych historii. Zdarzyła się, a może nie...
* * *
Przed zamojską publicznością wystąpili m.in.: przewodnicy turystyczni, historyk, prawnik, psycholog oraz członkowie Zamojskiego Bractwa Rycerskiego i Towarzystwa "Miecza i Szabli". Wystąpił także: Chór "Rezonans" prowadzony przez Alicje Saturską.
Obsada: Bazyli Rudomicz - Wojciech Łosiewicz (przewodnik), Katarzyna Bielenkowicz, żona wójta - Teresa Madej (przewodnik), Mikołajowa Szewcowa - Jadwiga Kozłowska (przewodnik), Piernikowa - Maria Rzeźniak (przewodnik), Jan "Sobiepan" Zamoyski - Grzegorz Łapiński (przewodnik), Maria Kazimiera Zamoyska - Dominika Lipska (przewodnik), Gryzelda Wiśniowiecka - Klaudia Steć (uczennica), ochmistrzyni dworu - Klaudia Badzińska (przewodnik), Sędzia połączonych sądów Szornel Jerzy - Piotr Hildebrand (radca prawny), Oskarżyciel Andrzej Abrek junior - Paweł Dziadosz (psycholog), Hieronim Żaboklicki - Jacek K. Danel (dr nauk historycznych), Wójt Maciej Bielenkowicz - Leszek Sobuś (przedsiębiorca), Kat - Piotr Maciąg (kierownik restauracji), Mnich - Jerzy Tyburski (historyk sztuki, dyrektor BWA) oraz jako dobosz - Przemysław Grabowski (uczeń). Reżyseria: Teresa Madej.
Współpraca: Zamojski Dom Kultury, Muzeum Zamojskie, Szkoła Muzyczna, Liceum Plastyczne, Restauracja "Muzealna" oraz Restauracja "Renesans". Wspierającym nas oraz publiczności serdecznie dziękuję w imieniu Trupy Teatralnej Miłośników Zamościa. autor / źródło: Teresa Madej, fot. Henryk Szkutnik dodano: 2013-05-25 przeczytano: 13615 razy.
Zobacz podobne:
Warto przeczytać:
|
|
|
|