|
Łowca "Saimon": Nie wyobrażam sobie życia bez graniaNie mamy w Zamościu zespołów rockowych, których nazwa rozpoznawalna jest w Polsce. Niewielu jest też muzyków rockowych urodzonych w naszym mieście, których nazwiska widnieją w składach czołowych polskich grup. Warto jest więc przybliżyć te nieliczne sylwetki.
Hasła VADER czy HUNTER może dla przeciętnego odbiorcy muzyki rockowej nie są znane, ale już dla fanów muzyki metalowej- jak najbardziej. Oba mazurskie zespoły przez pewien czas miały wspólnego basistę. W pierwszym już nie gra, ale w drugim gra nadal. O kim mowa, za chwilę. Najpierw kilka słów o zespołach.
VADER jest niewątpliwie najbardziej eksportową polską grupą grająca ciężkie odmiany metalu. Wydaje płyty zagranicą, odbywa regularne trasy koncertowe po Europie, Azji, obu Amerykach. Jest najbardziej w świecie rozpoznawalną polską grupą metalową.
HUNTER aż takimi sukcesami nie może się poszczycić, ale jest to również uznana marka. Od 5 lat zespół jest organizatorem w rodzinnym Szczytnie wielkiej imprezy muzycznej pn. HUNTER FEST, na której grała cała czołówka polskiej muzyki rockowej, a także gwiazdy zagraniczne takie jak Napalm Death, Kreator, Testament czy Sepultura.
Teraz przejdźmy do wspomnianego muzyka, który przez dwa lata grał w VADER'ze i stale gra w HUNTER'ze.
Konrad "Saimon" Karchut- rocznik 1975.
Urodził się w Zamościu i tutaj chodził do przedszkola. Później razem z rodzicami wyjechał do Szczytna, gdzie ojciec dostał pracę w szkółce milicyjnej. W wieku szkolnym praktycznie każde wakacje spędzał w Zamościu, ganiał z chłopakami za piłką.
Teraz też kilka razy w roku bywa w Zamościu. Tutaj mieszka większość jego rodziny, tutaj ma też zaprzyjaźnioną firmę muzyczną, która świadczy bezcenną pomoc zespołowi. Czasami przyjeżdża też jako muzyk, na koncert.
Pierwszy raz z HUNTER'em przyjechał na zaproszenie x. Dzikiego (ks. Tomasz Źwiernik), żeby było śmieszniej, ksiądz jest teraz wikarym jego babci, która mieszka w Lipsku. Odkąd trafił do Lipska nie widzieli się, ale przesyłają sobie pozdrowienia przez babcię "Saimona".
W 2007 roku wraz z czterema innymi kapelami metalowymi HUNTER wystąpił w Zamościu w ramach wspólnej trasy koncertowej pn. "Mystic Tour 2007".
Korzystając z kolejnego jego przyjazdu do rodzinnego miasta - tym razem prywatnego - poprosiliśmy "Saimona" o krótką rozmowę.
- Od kiedy jesteś fascynatem ciężkiego rocka?
- Konrad "Saimon" Karchut: Jak miałem chyba 11 lat zobaczyłem w telewizji teledysk SAXON, te ich przesterowane gitary spodobały mi sie na tyle, że od razu poszedłem do sklepu kupić ich kasetę.
Miałem do wyboru zakup IRON MAIDEN lub właśnie SAXON. Pomyślałem, że IRON MAIDEN to straszna rzeźnia, wezmę więc delikatniejszy SAXON. I tak sie zaczęło. Później zakupiłem sobie kasetę ACCEPT, pamiętam jak z kumplami słuchaliśmy tego. Powoli, powoli rozwijała sie u mnie fascynacja tego rodzaju muzyką.
- Takie były początki, a jak się rozwinęła twoja fascynacja muzyka, jakie zespoły miały wpływ na twój rozwój muzyczny?
- Konrad "Saimon" Karchut: Na mój rozwój muzyczny chyba największy wpływ miała METALLICA. To był chyba pierwszy zespół metalowy, który nie śpiewał o rycerzach, mieczach, baśniach, ufoludkach i krasnoludkach, a starał sie w swoich tekstach przekazywać poważne przesłanie. Teksty traktowały o życiu, tak na poważnie. I do dziś dnia jestem fanem METALLICY, nie opuszczam ich żadnego koncertu, oczywiście jeśli grany jest Polsce.
- A z polskich zespołów?
- Konrad "Saimon" Karchut: Z polskich na pewno ACID DRINKERS. Jak usłyszałem ich pierwszą płytę- odleciałem. To był taki miszmasz wszystkiego, mieszanka różnych gatunków muzycznych, począwszy od country przez pop i rock, a skończywszy na trash metalu. Tam było wszystko. A do tego ich podejście z dystansem do muzyki- nie napinali się, bez żadnych skór, ćwieków itd. Pełny luz. Jeśli chodzi o mnie, to był to dla mnie zespół numer jeden, jeśli chodzi o scenę metalową.
Ogromny szacunek mam też dla TSA, bo gdyby nie takie właśnie zespoły, które zaczynały grać na początku lat 80. dziś bylibyśmy zupełnie gdzie indziej z naszą muzyką.
- To powiedz kiedy zacząłeś swoją przygodę zgraniem.
- Konrad "Saimon" Karchut: Zacząłem grać jak miałem 17 lat. Wciągnął mnie w to "Mauser" (Maurycy Stefanowicz - przyp. wald) z grupy VADER. Pochodzimy z jednego miasta, mieszkamy sto metrów od siebie. On założył kiedyś taki zespół DIES IRAE (teraz już nie istnieje), grał w nim też "Novy" (Marcin Nowak - przyp.wald) z VADERA. Szukał składu, namawiał mnie na grę. Ja wtedy wolałem grać w piłkę, byłem namiętnym piłkarzem. No ale dałem się namówić. Najpierw jednym paluszkiem, a z czasem się wciągnąłem i nauczyłem.
- A skąd miałeś pierwszą gitarę? Dostałeś na Mikołaja?
- Konrad "Saimon" Karchut: Nie. Pierwszą gitarę kupił mi "Mauser", była to wątpliwej jakości gitara basowa, ale tania i do nauki wystarczająca. Zrobił ją olsztyński lutnik. Później ją od niego odkupiłem. A z czasem zacząłem wymieniać na coraz lepsze i lepsze, aż doszedłem do aktualnego stanu.
- No właśnie, aktualnie grasz na ośmiostrunowym basie, powiedz - bo może nie wszyscy się orientują - na czym polega różnica pomiędzy klasyczną czterostrunową gitarą, a pięcio i osmiostrunową.
- Konrad "Saimon" Karchut: Myślę, że chodzi o szukanie nowych dźwięków, coraz niższych, coraz mroczniejszych. Pięciostrunowa gitara ma dodatkową najgrubszą strunę, jest o kwartę niżej strojona niż najgrubsza struna w klasycznym czterostrunowym basie. A ośmiostrunowa ma cztery struny zdublowane. One są o oktawę niżej strojone. Gra się na niej tak jakby akordami.
- Wspomniałeś przed chwilą, że byłeś zapalonym piłkarzem. Grasz jeszcze czy już tylko kibicujesz i komu?
- Konrad "Saimon" Karchut: Kibicuję oczywiście Polsce, ale nie jestem fanem klubów piłkarskich, tym bardziej, że u nas ta piłka jest powiedzmy sobie szczerze taka sobie. Lubię obejrzeć dobrą piłkę, mecze Ligi Mistrzów w telewizji. Na mecze nie chodzę. Lubie sobie od czasu do czasu pograć z kolegami, ale na luzie, dla przyjemności. Ostatnio graliśmy podczas HUNTER FEST mecz z zespołem HEY, to też są piłkarscy zapaleńcy. Przegraliśmy 8:9, o tę jedną bramkę okazali się lepsi.
- Wróćmy jednak do muzyki, zaczynałeś w DIES IRAE, co było później?
- Konrad "Saimon" Karchut: Po jego rozpadzie trafiłem jako techniczny do HUNTERA. Stroiłem gitary, podłączałem sprzęt. Wtedy były takie czasy, że HUNTER zbyt dużo nie grał, płyt też się nie sprzedawało, a z czegoś trzeba było żyć. Dlatego ówczesny basista- Tomek odszedł z zespołu, wyjechał do Łodzi. Zostawił cały swój sprzęt, swoją gitarę, wzmacniacze. Przeszkolił mnie i ja zacząłem grać za niego i tak już pozostało.
Później przyszedł czas na VADER, grałem tam dwa lata. Nagrałem z nimi płytę i zagrałem dużą trasę. Rozstaliśmy się w zgodzie, bez niedomówień. Po prostu HUNTER zaczął więcej grać i nie dałem rady grać w obu zespołach równolegle.
- VADER to było chyba wielkie wyzwanie?
- Konrad "Saimon" Karchut: VADER był dla mnie kultowym zespołem. Grali regularne trasy na zachodzie, pełen profesjonalizm. Zupełnie inna liga. Jak przyszedł do mnie "Mauser" i zapytał czy nie chciałbym z nimi grać, to sie roześmiałem. Myślałem, że sobie robi jaja. W ogóle nie wierzyłem, że mówi poważnie. Ale przyjechał "Peter" (Piotr Wiwczarek - przyp. wald), pogadaliśmy i się zgodziłem. Umówiliśmy się tak, że jak znajdą nowego basistę, to ja odejdę. Miałem tam być tymczasowo, no i zostałem 2 lata. Grałem na zastępstwie, ale jakoś słabo szukali tego nowego basistę. Spotykamy się często, gadamy, pijemy piwko. Jesteśmy kumplami.
- W instrumentarium HUNTER'a są skrzypce. Instrument rzadko spotykany w rockowych kapelach, nie mówiąc już o metalowych. Skąd wziął się pomysł?
- Konrad "Saimon" Karchut: "Jelonek", ten który gra na skrzypcach jest blisko związany ze studiem, w którym my nagrywamy. Zaproponowaliśmy mu kiedyś żeby może coś zagrał w jakiejś balladzie, jakieś smyczki. Ale on nie jest takim klasycznym skrzypkiem, używa przesterów, kaczek, jak się słucha jego instrumentu, to trudno rozpoznać, że gra na skrzypcach, a nie np. na gitarze. No i zagrał, później zagrał z nami koncert i wyszło rewelacyjnie. Jest to człowiek pełen energii, on biega po scenie, skacze, tańczy, zakłada maski, robi wybuchy, płonące smyczki itd. Nie jest to tradycyjny skrzypek w smokingu. "Jelonek" bardzo dużo wniósł w nasze piosenki.
- Powiedz, jak to jest możliwe, że udało wam się zorganizować, już piaty raz z rzędu jeden z największych festiwali rockowych w Polsce? Szczytno- niewielkie miasto, a z koncertami przyjeżdżają m.in. SEPULTURA, KREATOR, NAPALM DEATH czy TESTAMENT. Nie mówiąc o całej czołówce polskiego rocka.
- Konrad "Saimon" Karchut: Wszystko jest możliwe, tylko kwestia chęci i pozyskania środków. Jeżeli ma sie sponsorów, to taki festiwal można zrobić wszędzie. Wciąż jest jeszcze tak, że nie wychodzimy nawet na zero, cały czas dokładamy do festiwalu. Ale pomaga nam miasto, duża zasługa pani burmistrz, która co roku jest na koncertach. Raz jest lepiej, raz gorzej. Mamy ustalony budżet i musimy się w nim zmieścić. Wiadomo, że nie sprowadzimy METALLICY, ale sprawdzamy, wyszukujemy w internecie światowych gwiazd, które grają np. dzień wcześniej czy później w Czechach, w Niemczech- gdzieś blisko, tak by zminimalizować koszty sprowadzenia. Część zespołów gra u nas za darmo. Ale jest to dla nich promocja.
- A jak myślisz, dlaczego w takim Zamościu nie ma żadnej kapeli rockowej znanej w Polsce, niewielu jest też muzyków, którzy grają w znanych zespołach.
- Konrad "Saimon" Karchut: Nie wiem, trudno powiedzieć. Może kwestia ludzi, trzeba bardzo chcieć. HUNTER istnieje już bodaj 23 lata, a zawodowo gramy tak może od 5 lat. Wcześniej sobie tylko graliśmy, ale cały czas wierzyliśmy, że cos z tego wyjdzie i się udało. Ja sobie nie wyobrażam życia bez grania, nawet jak bym z tego miał nic nie mieć. Poszedłbym do pracy, a w wolnych chwilach grałbym koncerty. Trzeba grać i wierzyć, że w końcu się uda, czekać na swoją szansę, nie zniechęcać się.
- Powiedziałeś, że grałbyś nawet jeśli byś z tego nic nie miał. Powiedz, czy utrzymujecie się tylko z grania? Łatwo jest być muzykiem rockowym w Polsce?
- Konrad "Saimon" Karchut: Łatwo na pewno nie jest. Trzeba mieć do tego serce, zacięcie. Po prostu trzeba bardzo chcieć, inaczej się nie da. Ludzie z jednej strony narzekają, że nie ma koncertów, że nic sienie dzieje. Zapraszają nas, namawiają na przyjazd, a jak przyjeżdżamy, to później okazuje się, że parę osób przychodzi na koncert. Wiadomo, ze duże miasta wypełniają kluby po brzegi, ale w mniejszych miastach jest z tym rożnie. Ale trzeba grać, a my lubimy grać wiec gramy.
Ja się utrzymuje z grania, ale ja nie mam rodziny i nie jestem wymagający. Mieszkam w mieszkaniu gdzie nie ma telewizji, radia, internetu. Ja nie mam dużych wymagań. Ale jak jest straszna bieda, to sobie gdzieś tam dorabiam. Pozostali muzycy dodatkowo pracują. Paweł jest radnym miejskim, "Pit" jest grafikiem komputerowym, Grzesiek ma swoją firmę, "Jelonek" gra w stu tysiącach zespołów, każdy gdzieś pracuje i jakoś sobie radzimy. Żeby mieć rodzinę, kupić mieszkanie i utrzymać się z grania to chyba w Polsce się nie da.
- W Polsce cały czas panuje przekonanie, że jak ktoś gra lub słucha metalu, to na pewno jest satanistą. Wypijacie krew? Demolujecie cmentarze?
- Konrad "Saimon" Karchut: Bzdura totalna. Tak myślą chyba tylko ludzie,którzy nie mają pojęcia o muzyce, o tym co się dzieje. Myślą, że jak ktoś krzyczy na scenie to już śpiewa o szatanie. A czasami jest po prostu tak, że ten wokalista śpiewa o tym co go wkurza, a wrzask jest tylko wyrazem jego emocji. Krzyczy o tym głośno. To jest taka ekspresja tej muzyki. Często obserwuję, że po imprezach typu "noce i dnie jakiegoś miasta", gdzie artyści śpiewają o jakichś kwiatkach i pszczółkach, często po koncertach dochodzi do mordobicia. A na koncertach metalowych bardzo rzadko taka sytuacja ma miejsce. Ludzie krzyczą, szaleją pod sceną i wyładowują tam swoją energię.
Myślę, że metalowcy są jedną z najspokojniejszych subkultur. Choć, tak jak wszędzie zdarzają sie przypadki, że ktoś ma nie po kolei w głowie. Ale to jest nawet wśród polityków nagminne. Na podstawie jednostek nie można mówić, że wszyscy są tacy.
- Ostatnio zauważyłem, że coraz więcej zespołów podpiera się playbackiem, czy HUNTER też
korzysta z takiego rozwiązania?
- Konrad "Saimon" Karchut: Granie z playbacku to obciach, nigdy tak nie graliśmy. Po co wtedy w ogóle grać? Nie po to kupujemy, często drogi sprzęt, żeby stał i błyszczał na scenie. HUNTER nie gra i nigdy nie grał z playbacku.
- To na zakończenie trochę prywatne pytanie. Czy w życiu prywatnym jesteś prawdziwym rockmanem, czy wracając do domu wkładasz dresy i bambosze.
- Konrad "Saimon" Karchut: Po koncertach bardzo lubię pobyć sam, w ciszy. Wiadomo, że wtedy jest największe zamieszanie, ludzie chcą rozmawiać itd. Oczywiście nie unikamy spotkań z fanami i nie stosujemy taktyki: "nie mam dla ciebie czasu". Ja po prostu lubię odpocząć, a wiadomo, im dłuższe są trasy, tym zmęczenie większe. Po zakończeniu takich tras muszę pobyć sam kilka dni w domu i dopiero później spotykam się ze znajomymi. Ale nie prowadzimy jakiegoś specjalnego życia rockowego typu jazda na motorach, wyrywanie panienek, morze alkoholu. Jesteśmy normalnymi ludźmi, chłopaki mają rodziny, bo ja jeszcze się nie dorobiłem.
- Dzięki i do zobaczenia na koncertach.autor / źródło: wald dodano: 2008-08-02 przeczytano: 19572 razy.
Zobacz podobne:
Warto przeczytać:
|
|
|
|