|
Marek Piekarczyk: Bozia chyba bardzo mnie lubiMarek Piekarczyk, wokalista kultowego zespołu TSA, już wielokrotnie udowadniał, że doskonale sobie radzi nie tylko w ciężkim rocku. Kolejnym tego przykładem jest jego najnowsza płyta solowa pt. "Źródło". Aby przybliżyć czytelnikom Zamość onLine ten projekt poprosiliśmy jego twórcę o krótką rozmowę.
- Waldemar Brzyski: Zapowiedzi twojej solowej płyty były już niemal 10 lat temu, w końcu się udało, ale dlaczego kazałeś na nią czekać tak długo?
- Marek Piekarczyk: Tamta płyta już praktycznie była zrobiona, oczywiście w sensie kompozycyjnym i tekstowym. Jeszcze trochę nad nią trzeba było popracować, ale niewiele. Jednak projekt się rozleciał z powodu jednej rzeczy, z powodu ludzkiej słabości. Po prostu najważniejszy muzyk wpadł w chorobę alkoholową i to poważną, i to uniemożliwiło dalszą współpracę, a co za tym idzie, wszystko się rozsypało. On był głównym współautorem muzyki, oprócz mnie, i nic bez niego nie można było zrobić. Przygotowałem już studio nagrać, był zespół, mieliśy próby, i praktycznie mieliśmy przystąpić do nagrywania, i cała ciężka praca, wszystko wzięło w łeb.
- Poprzedni projekt nie wypalił, ale w to miejsce pojawił się kolejny. Powiedz, kiedy powstał pomysł płyty "Źródło"?
- Na tę płytę namówił mnie, po wydaniu płyty Yugopolis, jej wydawca Tomasz Bonarowski. Na Yugopolis zaśpiewałem dwie piosenki, współpraca na tyle dobrze się ułożyła, że zaproponował mi nagranie płyty ze starymi piosenkami, ale nie z takimi piosenkami bardzo popularnymi, odświeżanymi przez dyskotekowców i pochlastanymi przez raperów i hiphopowców.
- Słyszałem, że w zamierzeniach miały to być piosenki rock'n'rollowych tuzów ze świata?
- Tak, ale powiedziałem, że na pewno nie zaśpiewam po angielsku, bo nie chcę śpiewać w Polsce po angielsku. Nie czuję do końca tego języka, choć się w nim porozumiewam. Poza tym były problemy z prawami autorskimi. Prawa do tych piosenek posiadają różne firmy zagraniczne i na wszelkie tłumaczenia potrzebne są zgody, bo to przecież jest ingerencja w tekst.
Fakt że miałem najlepszych tłumaczy, moich przyjaciół z Nowego Jorku, niczego nie zmieniał. Wiedziałem że będą z tym wielkie kłopoty. Zwierzyłem się wtedy Johanowi (Janusz Niekrasz, basista TSA - przyp. wald), że mam taki projekt, że już kilka miesięcy siedzę nad tekstami i prawami do nich, a on mi mówi- co będziesz "johańczyków" nagrywał jak masz tyle polskiej pięknej muzyki. Zacząłem się zastanawiać i stwierdziłem, że ma racje. Przecież mamy mnóstwo swoich piosenek, równie dobrych i pięknych.
Ale zamiast od razu pomyśleć samodzielnie, kierowałem się wskazówkami innych, dostałem propozycję i niejako sam lazłem w maliny. Stwierdziłem jednak że zaśpiewam polskie piosenki, wiedziałem, że jest ich sporo, że jest w czym wybierać. Zacząłem wszystko od początku i rok spędziłem na doborze odpowiedniego materiału. Powiem ci, że to naprawdę straszna praca.
- A powiedz dlaczego w ogóle zdecydowałeś się na nagranie, że tak powiem przekornie, coverów?
- Ja bym tego tak nie nazwał. Cover to nie jest dobre słowo w tej rozmowie. Strasznie mnie denerwuje to słowo. Nie wiem dlaczego w ogóle ono jest używane w kontekście muzycznym, bo w dosłownym tłumaczeniu oznacza ono pokrowiec. U nas się to przyjęło i przylgnęło do muzyki granej przez restauracyjne zespoły, które grają imitację czyichś piosenek. Co nazwano umownie coverami. Jak wiesz, ze mną to nie ma nic wspólnego, ponieważ nie jestem restauracyjnym artystą przede wszystkim, a poza tym nie kopiuję nikogo. Sięgnąłem do skarbnicy piosenek, które były zaniedbane, wiele z tych wykonywanych przeze mnie piosenek były niechcianymi dziećmi na płytach. Takie zapchaj dziury.
- Ale niektóre są bardzo piękne...
- A tak, musiały być. Bo takie właśnie wybierałem. Wróćmy jednak jeszcze na monet do tego nieszczęsnego słowa cover. Bardzo nie lubię szufladkowania ludzi. To tak jakby ktoś o tobie powiedział nauczyciel (niezła pamięć, miałem w przeszłości taki epizod - przyp. wald). A przecież ty robisz wiele różnych ciekawych rzeczy. Oczywiście nie ubliżając ludziom wykonującym zawód nauczyciela. Tak więc szufladkowanie artystów jest nieporozumieniem.
- Skarbnica z której czerpałeś jest przeogromna, a na płycie zmieści się jedynie kilkanaście piosenek. Musiałeś dokonać wyboru. Powiedz, według jakiego klucza on się odbywał.
- Jako wielki buntownik, którym byłem, jestem i pozostanę, musiałem znaleźć takie piosenki, które korespondują z tym, co przez lata głosiłem w moich piosenkach. W tych piosenkach nie ma krytykanctwa politycznego, ale zawsze gdzieś jest jakiś bunt, jakiś pazur. Takie męskie - w sensie mocne - wyrażanie się o tym co się dzieje.
- Ale w tamtych czasach chyba o ten bunt było trudno...
- Zgadza się, buntowanie się jakoś tak nie było w modzie, bo to było źle widziane. Wiadomo jak było w komunie.
- Zresztą, tych tekściarzy (dobrych) też zbyt wielu nie było.
- W tamtych czasach wiele tekstów dla różnych wykonawców pisali ci sami tekściarze. Pisali "szmule" dla jednych, pisali też dla rock'n'rollowców, dla bigbitowców.
To było podobne zjawisko jak w latach 80. gdzie np. Bogdan Olewicz pisał dla Sośnickiej i jednocześnie dla Perfectu. Takich przykładów możemy sobie znaleźć mnóstwo. Jak Bogdan Olewicz stwierdził, że trzeba się buntować, to pisał zbuntowane teksty, a może skorzystał z okazji, że wreszcie można, nie wiem.
- Cofnijmy się jednak o 15 lat i powiedz o tym buncie w bigbicie.
- W tamtym bigbicie zbyt wiele tego nie było. Ale moim zadaniem było czujnie prześledzić teksty i wyłapać to wszystko, znaleźć ten ukryty bunt. Tym bardziej, że wpadła mi w ręce książka analizująca bigbit i rocko'n'roll. Autorka napisała, że bigbit to byli kolaboranci, oni trzymali z władzą, z komunistami. Władza im pozwalała grać i śpiewać, bawić się, dawała im pieniądze, byle tylko nie politykowali, nie buntowali się. Na zasadzie- śpiewajcie żeby było ładnie, a my wam nie będziemy przeszkadzać. My wam nie przeszkadzamy w zabawie, a wy nam w polityce. To był jeden z powodów mojej determinacji, żeby pokazać, że jednak bunt był. Ten bunt był często zawoalowany, często zamaskowany trzecią zwrotką.
- Trzecią zwrotką? Nie bardzo rozumiem?
- Np. w piosence "Wybij sobie z głowy". Można doszukiwać się tam wyrażenia kosmopolityzmu, wolności. Ale pamiętajmy, że jest komuna i nie ma że twoim domem jest świat, twój dom jest tu, twoim domem jest Polska. Albo jak to "nie wytrzymasz tu?" Przecież to był czas ucieczek na Zachód. Więc autor tekstu dodał trzecią zwrotkę, która to wszystko zamaskowała, że to nie jest tekst o wolności, o ucieczce z kraju, o kosmopolityźmie. I piosenka mogła być śpiewana. Ja oczywiście na płycie nie zaśpiewałem tej trzeciej zwrotki.
- A o jakim buncie śpiewasz w "Wracajcie chłopcy na wieś".
- Jest to trochę żartobliwa piosenka, ale nie uważam, że była to piosenka niewinna. Komuna wyciągała facetów ze wsi i robiła z nich chłoporobotników, zapychali nimi kopalnie i fabryki. To był i nadal jest duży problem. Okazuje się więc, że nawet ten niby najbanalniejszy utwór, wcale nie jest taki banalny. To poważna sprawa, tam jest taka ironia, miasta wypełnione chłopakami ze wsi, którzy się przerobili na blokersów i teraz są problemem miast. I za komuny to był bunt...
- Przejdźmy do strony muzycznej. Zbyt wielu podobieństw do TSA nie ma, na płycie poza tobą nie słychać też żadnego z muzyków TSA.
- Jest jedno poważne nawiązanie, jestem nim ja. Druga sprawa, nie wiem czy zauważyłeś, z warstwy muzycznej wywaliłem wszystkie "saxyfixony", a keyboardy dodałem tylko jako smaczki, jako ukłony w stronę różnych dziwnych brzmień. Wszystkie saksofony zastąpiłem gitarami, i tu jest kolejne podobieństwo- gitary. Zespół TSA jest zespołem gitarowym, ja jestem człowiekiem który śpiewa gitarowe tonacje i na tej płycie widać, że śpiewam z gitarzystami, a nie z fortepianistami czy saksofonistami. Twierdze, że jest to szkoła TSA.
Piosenka "Nie widzę ciebie w moich marzeniach" w oryginale była zagrana w Fis. Tonacja Fis jest straszna dla wokalisty rockowego, taka tonacja która nie brzmi. I ja ją zaśpiewałem wyżej o pół tonu, w G. Ktoś mi tam kiedyś powiedział- szkoda, że nie zaśpiewałeś tak wysoko jak Węglorz, tak się wydaje jak byś to niżej śpiewał. A ja śpiewam wyżej od niego, tylko ja nie piszczę i nie ściskam gardła, bo dla mnie jest to naturalna tonacja.
Nie zdawałem sobie z tego sprawy, że ja śpiewam bardzo wysoko, praktycznie na granicy wszelkiej wytrzymałości wokalnej, praktycznie nie ma takich tonacji w których można wyżej zaśpiewać. A jednocześnie Bozia chyba bardzo mnie lubi, bo mój głos dojrzał, już nie muszę piszczeć. Są tacy wokaliści którzy śpiewają piszcząco, a wcale wyżej ode mnie nie śpiewają.
A jeśli chodzi o muzyków TSA. Próbowałem. Zaprosiłem do współpracy Johana i Stefana (Machela - przyp. wald) ale nie chcieli, może nie wierzyli w powodzenie projektu, a może z innych względów nie chcieli. Nie wiem.
- Jak się tak dobrze wsłuchać w piosenki z płyty, to można stwierdzić, że oddajesz w nich hołd nie tylko im pierwotnym wykonawcom, ale też wielu innym artystom tamtych czasów.
- Można znaleźć tam takie moje dygnięcie głową w ich stronę, ale nie że ich małpuję, tylko na zasadzie- stary, słuchaj, nauczycielu mój, ja na tobie się wychowywałem. Jak ktoś słuchał anglojęzycznej muzyki to powinien tu doszukać się Jamesa Browna czy pojękiwania Otisa Reddinga. Gdzieś tam w tle zakamuflowany kawałek klawiszka z Doorsów, czy może brzmienie chórków z T.Rexów, a może jęk gitary z Gary Glittera czy Wishbone Ash . Ale to są takie smaki, takie naturalne, gdzieś schowane. Ja tego tak nie wyrzucam na wierzch. Siedziało mi w głowie i świadomie, specjalnie ich użyłem. Kłaniam się tym ludziom.
- I już na zakończenie, powiedz, czy będzie można cię usłyszeć z materiałem z płyty na koncertach i czy kolejne solowe wydawnictwa Marka Piekarczyka ujrzą światło dzienne.
- Na chwile obecną zagraliśmy jeden akustyczny koncert z tym materiałem, ale jestem w trakcie dopinania trasy koncertowej. Zatem jak ktoś zechce, będzie mógł tego materiału wysłuchać na żywo. A co do nowych piosenek. Powiem tak, już po nagraniu "Źródła" nagrałem trzy nowe
piosenki.
- Zatem powodzenia w kolejnych produkcjach i do zobaczenia na koncertach. Dziękuję za rozmowę.
- Dziękuję i pozdrawiam. autor / źródło: wald dodano: 2009-12-13 przeczytano: 18821 razy.
Zobacz podobne:
Warto przeczytać:
|
|
|
|