|
Zapach dobrego kina Recenzja filmu: J.J.Kolski "Jasminum"
Pewnego dnia do klasztoru prowadzonego przez ojców Kamedułów przyjeżdża odnowić obraz konserwatorka wraz z pięcioletnią córką Eugenią. Opactwo nie różniłoby się ani trochę od jemu podobnych, gdyby nie fakt, że zamieszkujący klasztor trzej mnisi mają szczególną cechę. Każdy z nich pachnie innym drzewem owocowym - czeremchą, śliwą i czereśnią. Przybycie niespodziewanych gości zbiega się z zapowiedzią cudu, którego sprawcą ma być święty Roch, a niespodziewana wizyta, wprowadza chaos w ich uporządkowane życie, ale również wiele ciepła i radości.
Po jednorazowym romansie Jana Jakuba Kolskiego z prozą Witolda Gombrowicza, wraz z rokiem 2006 reżyser powraca z całkowicie autorskim projektem, dla którego przyczynkiem była postać Ojca Pio - świętego, który pachniał fiołkami.
W projekt o łacińskiej nazwie Jasminum zostały zaangażowane tuzy polskiego aktorstwa, by wymienić tylko Janusza Gajosa, Krzysztof Pieczyńskiego, Adama Ferency, Krzysztofa Globisza, Bogusław Lindę, czy Franciszka Pieczkę. Z etatowo grających w filmach Kolskiego aktorów zabrakło jedynie Krzysztofa Majchrzaka - jak stwierdził sam reżyser nie pasowałby do opowiadanej w tym filmie historii. Osobne słowa uznania należą się młodziutkiej Wiktorii Gąsiewskiej, której urok i dziecięca naturalność odgrywanej przez nią Eugenii - urzeka i wzbudza podziw. Sam Kolski mówiąc o swoim filmie stwierdził, że z założenia miał on być pogodny, pełen ciepła, jak również w nie nachalny sposób zabawny. Chciał, aby humor, jaki otacza całą historię by podobnym do tego, jaki promienieje z czeskiej szkoły filmowej i jej reprezentantów takich jak Mentzel czy Chytilowa i nie można mu odmówić, że to założenie się powiodło.
Zdjęciami zajął się Krzysztof Ptak i jego operatorskie wyczucie stało się idealnym przedłużeniem dla emocji, jakie miały towarzyszyć opowiadanej historii. Kadry w Jasminum skrzą się jasnymi barwami, zielenie, ciepłe żółcie odbijają się w klasztornych okiennicach. Harmonijnie z pełnymi słońca kadrami przewijającymi się na ekranie współgra muzyka Zygmunta Koniecznego, która czasem, gdy jest to potrzebne wybija się na pierwszy plan, by czasem tylko pozostawać w tle uwypuklając niespieszny rytm życia zakonników. Reżyser wyczarowuje w swym filmie świat niczym z powieści Gabriela Garcii Marqueza, gdzie sytuacje niezwykłe mieszają się z zupełnie powszednimi codziennymi sprawami. A Jasminum jak i wiele wcześniejszych filmów Jana Jakuba Kolskiego wpisuje się doskonale w nurt literacki powstały w latach 50-tych w Ameryce łacińskiej, czyli realizm magiczny.
Krytycy w recenzjach zarzucili Kolskiemu infantylizm, co według mnie jest krzywdzące, ponieważ ten narzucony jest przez narratora, którym jest pięcioletnia Eugenia, Zarzucano filmowi również kilka nielogiczności w obrębie prowadzonych wątków - niestety tu z bólem serca muszę przyznać racje, choć nie odbiera to ani trochę przyjemności w zetknięciu się z jego filmem.
Kolski bardzo chciał, aby dla widza obcowanie z Jasminum, było tak intensywne, by aż poczuł zapachy, które otaczają opactwo braci kamedułów - tego niestety nie udało mu się dokonać. Jednak pomimo tego, że w kilku jego wcześniejszych filmach czułem intensywniej woń magii, to zapach dobrego kina nadal pozostaje dobrze odczuwalny w autorskich wizjach filmowych baśni, utkanych delikatnie przez mistrza Kolskiego.autor / źródło: Michał Surówka dodano: 2007-01-31 przeczytano: 3309 razy.
Zobacz podobne:
Warto przeczytać:
|
|
|
|