|
37. ZLT: "Przygoda" w imię miłościPytanie o szczęście jest pytaniem najczęściej padającym ze sceny podczas spektaklu Teatru Polonia pt. "Przygoda" w reżyserii Krystyny Jandy, zaprezentowanym podczas 37. ZLT. O szczęściu, bo to temat ponadczasowy, marzy każdy z bohaterów sztuki wybitnego węgierskiego pisarza Sandora Maraiego, bez względu na wiek, płeć i proweniencję (18.06.).
Po spektaklu "Przygoda" rozważania nad szczęściem, różnie definiowanym, są także udziałem publiczności. Nie tylko nad szczęściem, także nad wymiarem miłości, poświęcenia, starzeniem się i śmiercią oraz trudnymi, życiowymi wyborami. I na tym właśnie polega siła teatru i siła spektaklu na najwyższym poziomie artystycznym. Sztuka w gwiazdorskiej obsadzie zachwyci każdego widza szukającego w teatrze wspaniałej gry aktorskiej, przygody, romansu oraz odrobiny grozy.
Jako publiczność staliśmy się aktywnym uczestnikiem wydarzeń rozgrywających się na scenie, szukając od pierwszej sceny, intrygi i próbując rozwikłać tajemnicę opowieści. Spektakl został zrobiony w tonacji czarno-białej. Scenografia, kostiumy zbudowały atmosferę tajemniczości i melancholii. Stroje wyjściowe - dominuje tu czerń i odcienie szarości, pojawiają się fartuchy lekarskie z uwagi na środowisko, w którym dzieje się akacja sztuki, do tego elegancki jedwabny szlafrok żony profesora medycyny. Kostiumy określiły status społeczny bohaterów i ich pozycję w sztuce.
"Przygoda" to piękna historia miłosna o dużym ładunku emocjonalnym i psychologicznym. Wydarzenia, które dzieją się w domu profesora Kadara, pobudzają wyobraźnię publiczności i cały czas zmuszają do myślenia oraz intensywnego śledzenia wydarzeń. Pierwsza część zdaje się być melodramatem, za to druga ma wymowę głęboko poruszającego moralitetu. To za sprawą rozprawy pomiędzy miłością a śmiercią, poświęceniem się pracy/karierze głównego bohatera a samotnością zaniedbywanej kobiety - jej pragnieniem miłości i fascynacją młodszym mężczyzną.
Przygoda" to interesująca opowieść o skomplikowanych powiązaniach pomiędzy szeregiem osób związanych z domem profesora Kadara. Najpierw personel buduje legendę bohatera - wybitnej postaci w świecie nauki i wspaniałego człowieka, trochę groźnego i tajemniczego. Profesor, jego żona, asystent, sekretarka i recepcjonistka oraz przyjaciel ze studiów to osoby, wokół których dzieje się mnóstwo dziwnych zdarzeń i intryg. Wreszcie wielokąt miłosny bohaterów wymyka się wszelkim regułom. Rodzi się wówczas pytanie - kto tu rozdaje karty? Człowiek czy okrutny los?
Aktorzy znakomicie wcielają się w swoich bohaterów. Mistrzowskie kreacje zaprezentowali: Jan Englert, Beata Ścibakówna i Edyta Olszówka, choć wymowa jej postaci jest znacznie skromniejsza. Interesującą rolę, lekarza pracującego na prowincji, kolegi profesora - kreuje Wiesław Komasa.
Jednak postacią numer jeden "Przygody" pozostaje profesor Kadar - w tej znakomitej roli Jan Englert, uznany lekarz, którego poznajemy w momencie, kiedy znalazł się na szczytach swojej kariery. To miał być dzień jego sukcesów i triumfów. Stało się jednak inaczej. Czy dlatego, że za sukces trzeba zapłacić cenę, czasem większą od wymiaru sukcesu? A może tak już jest na tym świcie, że zawsze jest coś za coś. To taka sinusoida życia, składająca się z blasków i cieni. Co takiego zdarzyło się w domu profesora, stanowiącego jednocześnie siedzibę kliniki, że zachwiał się całkowicie ustalony wcześniej porządek świata jego mieszkańców, a sztuka/dramat - uważana jest za współczesny moralitet?
Zwrot w sztuce przynosi pojawienie się Jana Englerta, który w jednej chwili traci wszystko i zdaje sobie sprawę, że to co budował przez lata - sukces i osobiste szczęście - legło w gruzach. Zdradzili go wszyscy. Nie wychodzi jednak ze swej roli. Jest tym, kto w żadnych okolicznościach nie zrzeknie się własnej siły, nie pokaże słabości. Przejrzy zamiary innych i siłą rzeczy weźmie za nich odpowiedzialność, chociaż płaci za to ogromną cenę. Bez tej znakomitej roli Jana Englerta "Przygoda" byłaby zupełnie innym przedstawieniem. Aktor oddaje jej całego siebie i buduje swoim znakomitym warsztatem, osobowością i temperamentem oraz tekstem Sandora Maraiego współczesny moralitet. Ważny jest każdy gest Kadara/Englerta, każde słowo - to sztuka z gatunku teatru opartego na dialogu - ma tutaj wpływ na losy innych. Kreacja Englerta stanowi o wymiarze widowiska, które staje się traktatem o szczęściu i zdradzie, o odpowiedzialności za własne wybory i innych, mniej świadomych wagi sytuacji, a może o pokorze wobec życia? Jan Englert gra fenomenalnie, tu wszystko jest spójne - jego dystans i elegancją wydają się być wprost stworzone do opowiadania ważnej historii. Może to także dlatego, że bohater już wie, że po jego dramatycznej decyzji i wyrażonej zgodzie na odejście żony już nic nie będzie takie jak wcześniej, bo skończył się pewien etap życia i niczego nie można już cofnąć. Powściągliwy, spokojny, ukrywający ból i piekielne emocje. Można odnieść wrażenie, że wyjątkowa rola i kreacja Jana Englerta utrudnia pełnię gry innym aktorom do tego stopnia, że czujemy jakbyśmy oglądali monodram wielkiego aktora, który ograł scenę i zamojską widownię.
Z całości spektaklu, oprócz znaczącej roli Jana Englerta oraz wyróżniającej się roli Beaty Ścibakówny, w pamięci wielu widzów pozostaje scena prześwietlania żony Kadara promieniami Roentgena. "Badanie wykazuje nie tylko, że ma ona serce, ale w dodatku, że jest to serce prawdziwie kobiece, wyraźnie chcące kochać i być kochanym". Dla mnie to także niezwykła scena miłosna, scena oddania się w imię miłości do żony, pomimo tego, że wybrała innego. Tu każde słowo coś znaczy, każde słowo wymaga zastanowienia. Powiedzieć jej o śmiertelnej chorobie czy nie - te rozterki, jakie zapewne przeżywa główny bohater, godne są nawet Szekspira. Bohater jest szlachetny, szlachetny czy może okrutny? Czy fakt, że nie powiedział prawdy o stanie zdrowia żonie odchodzącej z kochankiem można mu zapisać na plus czy raczej na minus? Czy profesor pozostał w zgodzie z samym sobą? Nazwać tę postawę pokorą wobec życia czy może odwetem za zdradę? Oto zagadki duszy człowieka!
Autor scenariusza nie narzuca wyraźnej oceny tej i innych decyzji, jedynie inspiruje widza do własnej refleksji. W rezultacie, widowisko staje się intymnym dialogiem pomiędzy aktorami a widownią. Brawurowo poprowadzona akcja dramatu, wielobarwność tonacji i głębokie napięcia emocjonalne bohaterów poddanych sytuacji krytycznej wymuszają na widzu jego własną ocenę postaw bohaterów. A może też sugerują aby widz postawił się w sytuacji głównego bohatera?
"Przygoda" to dla mnie spektakl o życiu, bo czym innym jak nie przygodą jest życie ze wszystkimi jego dobrymi i złymi stronami. A precyzując, jest to sztuka o sztuce życia w sytuacji, kiedy na człowieka spadają niespodziewanie ciosy, na jakie w gruncie rzeczy nie zawsze jest przygotowany, bo przecież wcześniej nikt nie miał próby z życia. Życie to spektakl grany tylko raz i nigdy nie wiadomo czy zakończy go aplauz publiczności czy zostanie wygwizdany. "Przygodę" Teatru Polonia o wymiarze nieomal tragedii greckiej, wystawioną w Zamojskim Domku Kultury, nagrodzono długimi owacjami na stojąco. Przeżyć spektakl wraz z jego bohaterami "Przygody" to była naprawdę fascynująca i niezapomniana przygoda. Zobaczyć na żywo, na zamojskiej scenie prof. Jana Englerta - bezcenne!
Portal Zamość online jest patronem medialnym 37. Zamojskiego Lata Teatralnego
autor / źródło: Teresa Madej, fot. Wojciech Czerwieniec dodano: 2012-06-24 przeczytano: 16757 razy.
Zobacz podobne:
Warto przeczytać:
|
|
|
|