|
Macieja Sęczawy "Wycieczka do błogostanu""Wycieczka do błogostanu" to tytuł wystawy pokazanej przez Macieja Sęczawę, znanego artystę plastyka w galerii zamojskiego Jazz Club Kosz, mieszczącej się w d. Bramie Szczebrzeskiej. Atmosfera wernisażu dobrego malarstwa zbliżona była również do tego stanu, czyli błogostanu (20.06.).
Główna Sala Jazz Club Kosz nie pomieściła wszystkich gości - rodziny, przyjaciół, uczniów i fanów Macieja Sęczawy. Na tym wernisażu po prostu - wypadało być. Tego wieczoru wszystkie drogi prowadziły do dawnej Bramy Szczebrzeskiej. To miły widok, nieczęsto spotykany w Zamościu.
Na słowa z sali - nie słychać - bohater wydarzenia powiedział - To może ja najpierw powtórzę to, co powiedział pan Grzegorz Obst: Witam Macieja Sęczawę, lubianego - otrzymując burzę oklasków. A potem wszystko stało się piękne i serdecznie - tak jak powinno być podczas wyjątkowego wernisażu.
- Bardzo się cieszę, że państwo przyszliście. Specjalnie ustawiłem godzinę, aby każdy mógł przyjść wypoczęty po tak pięknym, upalnym dniu, abyśmy mogli się spotkać. Może to nie jest najlepsza godzina na oglądanie moich prac, więc na samo oglądanie zapraszam na moment z lepszym oświetleniem. Teraz możemy porozmawiać, wypić drinka i myślę, że wydarzy się coś cudownego - mówił lubiany Maciej Sęczawa, i dodał:
- Skąd tytuł wystawy "Wycieczka do błogostanu"? Dwa lata temu Andrzej Grabowski brutalnie kazał mi zdefiniować - czym ja się zajmuję - organizując mi wystawę. Wpadłem w histerię, przerażenie, próbowałem coś napisać - trwało to dwa tygodnie. Masa notatek. Po dwóch latach przeglądam notatki i było tam m.in. jedno zdanie - Wycieczka do błogostanu. Stwierdziłem, że to najlepszy tytuł do mojej kolejnej wystawy.
Czym jest ta "Wycieczka do błogostanu"? Według Macieja Sęczawy to poszukiwanie takiego odejścia. - Bo wiadomo co to jest życie. Coś strasznego, ciągle trzeba walczyć, szarpać się, szamotać, przeżywać frustracje, depresje, zdrady, lęki i niepokoje. Od tego wszystkiego trzeba znaleźć chwilę odpoczynku. Kto to znajdzie nie musi się szprycować narkotykami, hydroksyzyną i innymi lekami. Może po prostu grać, cieszyć się życiem, malować, śpiewać i rozmawiać - analizował Maciej Sęczawa.
Jak przyznał artysta plastyk, kraina błogostanu jest bardzo trudno osiągalna, podobnie jak inne regiony tego typu: Pakistan, Afganistan, Kurdystan, Raczastan - to wszystko są dosyć odległe i niebezpieczne krainy, ale cudowne. - Tak samo jest z błogostanem, kto tam dociera - nie zawsze wróci, nie zawsze ma ochotę opowiadać co zobaczył. Dróg do błogostanu jest bardzo dużo, każdy zna kilka - puentował artysta plastyk.
- I jeszcze raz chciałem wszystkich serdecznie przywitać. Kiedyś jak spytano Stalina, który naród jest największy, to odpowiedział, że oczywiście - rosyjski, ale nie sposób odznaczyć całego narodu. Tak samo ja - witam wszystkich zebranych, ale nikogo nie chcę wyróżniać jakimś specjalnym przywitaniem ponieważ wszyscy państwo jesteście dla mnie cennymi gośćmi. Niektórzy macie tytuły, niektórzy macie jakieś mega zasługi - i was witam również, ale witam po prostu - wszystkich i bardzo się cieszę, że spędzimy te kilka godzin razem - kończył wystąpienie Maciej Sęczawa obdarowany kolejnymi oklaskami.
Tak jak obiecała koledze - głos zabrała Izabela Winiewicz-Cybulska. - Znamy się z Maćkiem 25 lat, to mój uczeń, człowiek kulturalny, miły, kompetentny i profesjonalny - tak jak cała rodzina Sęczawów. Zajmowałam się jego twórczością i mam nadzieję nadal się zajmować. Co miałam państwu powiedzieć - niebawem napiszę. Cieszę się, że ten "błogostan" o którym Maciej mówi - niebawem się skończy, bo Maciej miał ostatnio bardzo trudne dni. I życzę ci w imieniu nas wszystkich, żebyś do nas wrócił nie na tarczy, tylko z tarczą - tajemniczo mówiła historyk sztuki Izabela Winiewicz-Cybulska, wręczając artyście "3 w 1", czyli kwiaty, trunek i słodycze.
Z kolejnymi gratulacjami wystąpił artysta plastyk działający w Poznaniu i Lublinie, który powiedział:
- Co jest takie piękne w mieście rodzinnym? Że jak się przyjeżdża to nie można być niczego pewnym, można na przykład - być wkręconym w przemówienie, ale czego się nie robi dla przyjaciół - utrzymywał klimat spotkania Dariusz Korol, mówiąc: - Cytowano tutaj różnych autorów, ja chcę zacytować Macieja: Kurdystan, Afganistan, Raczastan, Pakistan, Dagestan - Błogostan! Byłem przekonany, że Maciek pokaże wielkie obrazy, te które bardzo wiele osób oglądało, tym czasem Maciej pokazał nieduże obrazy i przyszły tłumy. Jestem wzruszony atmosferą. To piękne prace, bardzo delikatne, bardzo skromne ale takie błogie, tak jak Maciej - rozczulił się Dariusz Korol.
Dwie wspaniałe kilkuletnie dziewczyny wykonały piosenkę marynarską "Pieskie życie", o marzeniach i o tym jak to się przebywa daleko od domu i jak to się powraca po latach. Bez cienia tremy uroczo śpiewały szanty: córka Państwa Sęczawów - Marcelina z najlepszą przyjaciółką - Darią Szewczyk.
Zanim piękny wieczór wypełnił cudowny, poetycki recital zespołu "Ofensywa Brunetów" - refleksją z bohaterem wieczoru i gośćmi - dzielił się prof. Maciej Pawlicki Z Krakowa, wykładający na WSZiA.
- Przypadkowo znalazłem się w atmosferze tego pańskiego błogostanu, dzieci i tych obrazów. Doznałem pewnego szoku, bo ten błogostan, który obserwujemy dzisiaj coraz mocniej w dzisiejszym świecie, który się rozwija, nadal jest błogostanem, który myśmy przeżywali jako małe dzieci i dalej utrwalamy, w ich świadomości również, że to jest rzecz nieprzemijająca. Nie chcę oceniać pana malarstwa bo nie znam się na malarstwie, ale czuje się w błogim stanie oglądając każdy z tych obrazków, a szczególnie te, roziskrzone złotymi - tak jak u Klimta (Gustav Klimt, austriacki malarz i grafik z przełomu XIX i XX w., elita najdroższych malarzy portretowych Europy - przyp. autora) promieniami, które kiedy malował swój "Pocałunek" to wyzwalał w ludziach, oglądających ten jego "klimtowski pocałunek", szacunek dla samego pocałunku, który jest mechanizmem nie rozpoznanym do dzisiaj przez psychologów i analityków życia ludzkiego, nie rozpoznaną czynnością, czym jest w sumie to zdarzenie. Pańskie malarstwo jest takim pocałunkiem oddanym dzisiejszemu i przyszłym pokoleniom. Czasy błogie - muszę przyznać, że znalazłem się w Zamościu w tych Lemowskich "Błogich czasach". Życzę panu dużo wytrwałości w dalszej w pracy - powiedział prof. Pawlicki dokładając się do błogiego stanu rzeczy wernisażu.
Miłośnicy dobrego malarstwa nie zdążyli jeszcze nacieszyć oczu pracami Macieja Sęczawy, gdyż przeistoczyli się w miłośników dobrej muzyki, a właściwie fanów zespołu Ofensywy Brunetów. Lubiany zamojski zespół wystąpił w składzie: Kinga Popytak, Łukasz Maziarczyk, Piotr Orzechowski - jako wokaliści, Maciej Dziewulski i Bogdan Nowak - oczywiście zagrali na gitarach. Kilka lat temu zaczynali Leśmianem i Kasprowiczem, teraz śpiewają i grają własne teksty: o uczuciach, tęsknocie, niespełnionej wielkiej miłości, otaczającym ich świecie pełnym rozczarowań, wzruszeń i lęków. Nie zawsze jest smutek, jest także nadzieja - "nadzieja wszędzie zabłądzi i zyskiem każdego obdarzy" mówią słowa ich "Antygony". Nie zabrakło też nagrodzonej "Werony" w wykonaniu świetnego Łukasza Maziarczyka. Zawładnęła naszymi zmysłami Kinga Popytak, boski głos i niewiarygodne wykonania - "Czas oczekiwania", "Wypatroszony". Zasłuchaliśmy się w "A gdy zaśniesz", "Czarna złota jesień" w wykonaniu nostalgicznego Łukasza Maziarczyka. Aktorsko interpretował "Inkwizytora" Piotr Orzechowski, który również znakomicie poprowadził konferansjerkę. Dziesięć znakomitych pieśni - bogactwo dźwięków, głosów i dobrych tekstów. To był świetny koncert piosenki autorskiej i aktorskiej, w pewien sposób kontrastujący ze stanem błogości, ponieważ repertuar zespołu traktował o sprawach ważnych. W rewelacyjnej oprawie klimatu Jazz Club Kosz "poczuliśmy nieba bliskość", bo muzyka i obrazy idą przecież w parze.
I przyszedł czas na obcowanie z malarstwem Macieja Sęczawy. Trzydzieści prac w trzech salach wystawowych. W pięknej kolorystyce prezentowały się akwarele - murale, impresje i marzenia artysty ubrane w kolory z tęczy barw. To malarstwo abstrakcyjne - jak mówi artysta plastyk - bliższe muzyce niż literaturze. Umiłowane, robione autentycznie i szczerze. Małe prace to pomysły dużych realizacji, kiedyś w przyszłości. Dzieła zamknięte same w sobie, dobrane pod potrzeby wnętrza i aury Jazz Club Kosz. Prace powstawały na przestrzeni ostatnich sześciu lat na papierze, ręcznie robionym w Indiach. Ja czuję potrzebę oglądania ich po kilka razy, zaskoczona rozlicznymi motywami i sposobem ich pokazania. Czuję też wspólnotę koloru - to moje ulubione. Sądzę, że "Wycieczkę do błogostanu" warto obejrzeć ponownie, aby utrwalić w pamięci chwilę szczęśliwości.
* * *
Maciej Sęczawa jest absolwentem Liceum Plastycznego w Zamościu. Ukończył malarstwo na Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie. Jest stypendystą Ministra Kultury w 1988 r. W 2008 otrzymał Nagrodę Dyrektora Centrum Edukacji Artystycznej za "szczególny wkład w rozwój edukacji artystycznej w Polsce". Przez kilkanaście lat realizował własny program nauczania rysunku i malarstwa w Liceum Plastycznym w Zamościu.
autor / źródło: Teresa Madej dodano: 2013-06-25 przeczytano: 6135 razy.
Zobacz podobne:
Warto przeczytać:
|
|
|
|