Przestrzeń publiczna to miejsce niezwykle specyficzne. Zwłaszcza w takim miejscu jak Zamość, gdzie praktycznie wszyscy się znają, a przynajmniej dotyczy to osób z tak zwanego świecznika. Jeśli czyjaś twarz często jest pokazywana w telewizji lub gazetach, a tym samym jest kojarzona z władzą, momentalnie ludzie kodują sobie, że ten ktoś odpowiada choćby za kawałek miasta. Sam tego doświadczałem. Nieraz bywało, że ludzie zaczepiali mnie na ulicy i byli przekonani, że jestem co najmniej radnym miejskim, jeśli nie dyrektorem któregoś z wydziałów magistratu. Nie dawali się przekonać, że mają do czynienia ze zwykłym dziennikarzem, który po prostu może sobie pozwolić na osobiste opinie.

A ponieważ wśród naszych radnych mamy całkiem sporo osób, którzy naprawdę przejmują się swoją funkcją, możemy zaobserwować w kilku wypadkach sporą aktywność. W poprzedniej kadencji prym wiódł tu pewien rajca, który swoją działalność rozpoczął jeszcze przed wyborami - od upublicznienia przejawu czyjegoś chamstwa na swoim samochodzie. Nie wiem na ile było to czynnikiem propagującym osobę tego pana, ale to on dostał się do Rady Miasta, a nie Elżbieta Kramarczuk, która dotąd zasiadała w tym gremium. W każdym razie pan radny miał w ubiegłej kadencji momenty lepsze i gorsze, acz im bliżej wyborów, tym moim zdaniem przewagę osiągały drugie z tych chwil. Teraz największą aktywność na forum publicznym prezentuje zdecydowanie radna Marta Pfeifer.

Pisałem już kiedyś, że to dla mnie jedna z najlepszych radnych w Zamościu, a już na pewno najlepsza spośród tych, którzy dostali się do RM dopiero w poprzedniej kadencji. Zdania nie zmieniam, bo w dalszym ciągu pani Marta odznacza się dociekliwością i przenikliwością. Mam też nadzieję, że wobec niniejszego tekstu okaże dużą wyrozumiałość, bo nie jest moim celem zdeprecjonowanie jej działalności. Po prostu chwilami mam wątpliwości czy aby na pewno pani radna swoje ?armaty? kieruje zawsze we właściwą stronę.

Bardzo bym nie chciał, żeby Marta Pfeifer stała się kimś w rodzaju Janusza Korwina-Mikkego, który potrafi wypowiedzieć dziewięć tez niezwykle mądrych, ale przy dziesiątej totalnie się kompromituje. Ogromnie podoba mi się to, że pani radna często składa różne zapytania, dzięki którym można wypunktować niedociągnięcia władzy. Niekiedy nawet są to dość trafne wnioski, czego przykład mieliśmy kilka dni temu. Jak bowiem wynika z pisma, jakie Marcie Pfeifer przysłał dyrektor Zamojskiego Domu Kultury, nie do końca jest prawdą jakoby impreza sylwestrowa kosztowała tylko 58 tysięcy złotych. Takie koszty poniósł jedynie Urząd Miasta, zaś ponad drugie tyle właśnie ZDK, czyli placówka finansowana z miejskiej kasy. Jednakże późniejsze doniesienia medialne pozwoliły sprecyzować, że środki zaksięgowane pod dom kultury pochodziły od sponsorów. Nie wiadomo na razie jakich i mam nadzieję, że pani Marta będzie drążyła ten temat, natomiast temat to na pewno interesujący i wymagający doprecyzowania. W sam raz dla pani radnej.

Nie mogę jednak pochwalić całości tego, co mogę za jej sprawą oglądać na jednym z popularnych portali społecznościowych. Czytając wpisy dokonywane przez panią radną można odnieść wrażenie, że od czasu wyborów samorządowych w Zamościu dzieją się rzeczy po prostu straszne. Straszne dlatego, że nowy prezydent dymisjonuje osoby nie będące z jego politycznej bajki.

Gdy pierwszy raz przeczytałem wpis tego rodzaju, przetarłem oczy ze zdumienia. Potem już tego nie robiłem. Biorąc pod uwagę jak wiele razy widziałem panią Martę otwarcie pytającą o wiele spraw - często wprost oskarżycielsko - w poprzedniej kadencji RM ówczesnych dyrektorów wydziałów magistratu, nie mogę się oprzeć wrażeniu, że jej obecne wpisy mają charakter przede wszystkim polityczny.

I kiedy widzę, że radna Pfeifer na przykład zamieszcza link do artykułu jednego z lokalnych periodyków, w którym pani redaktor ogłosiła już wszem i wobec kto ze znajomych Andrzeja Wnuka dostanie stanowisko i jakie (które to proroctwo już wiadomo, że przynajmniej w części się nie sprawdzi) lub lamentuje nad zwolnionymi dyrektorami i trybem ich odsuwania ze stanowisk czy też - to już przypadek skrajny - krytykuje powołanie na funkcję wiceprezydenta miasta Andrzeja Zastąpiły używając argumentu, że jest emerytem, to po prostu załamuję ręce. Niby przesłaniem tych twierdzeń ma być troska o losy Zamościa, ale naprawdę długo trzeba się im przyglądać, by tę troskę dostrzec.

Sama wymiana osób na stanowiskach kierowniczych to bowiem - Szanowni Państwo - nie jest nic nadzwyczajnego. Niezależnie od tego jak bardzo współczuję zwolnionym dyrektorom wydziałów (a kilku współczuję), to muszę przyznać, że Andrzej Wnuk miał do takich decyzji prawo. Zwłaszcza jeśli pod względem formalno-prawnym wszystko jest w porządku, a wszystko wskazuje na to, że jest. Bądźmy szczerzy, posunięcia Marcina Zamoyskiego w tym względzie również nie były do końca apolityczne. A jak bardzo uzależnił on od siebie swych podwładnych, mogliśmy zauważyć przed ostatnimi wyborami, kiedy to wypłynęła lista osób, które wpłaciły pieniądze na kampanię ówczesnego prezydenta. W tym gronie znaleźli się między innymi prezesi miejskich spółek, co według mnie jest rzeczą znacznie bardziej bulwersującą od tego, co się dzieje obecnie. Ale to tylko moja opinia.

Tym bardziej nie chciałbym, żeby mądrość pani radnej przepadła w odmętach walki politycznej. Zamościa na nią nie stać.