|
40. ZLT: "Poskromienie złośnicy" na łonie naturyPomysł na Szekspira w zamojskim parku to nie novum. Przed laty, "Sen nocy letniej", wystawił w parku Jan Machulski. Współczesne "Poskromienie złośnicy" w rytmach disco polo to projekt Maksyma Kierlika i Szkoły Aktorskiej Haliny i Jana Machulskich z Warszawy (5.07.).
Młodzi aktorzy Szkoły Aktorskiej Haliny i Jana Machulskich zafundowali widzom żądnym teatralnych emocji to, czego oczekiwali - przyjemności z oglądania spektaklu. Nota bene - publiczność dostarczyła aktorom także mnóstwo przyjemności przybywając na nocny spektakl w parku w zacnej liczbie. I jestem głęboko przekonana, że nikt nie żałował swojej decyzji. To była przezabawna, dająca do myślenia i bardzo pouczająca sztuka, wyzwalająca różne refleksję. Ale jak dziś odczytać klasykę teatru?
Pochwała małżeństwa i partnerski związek dwóch silnych charakterów czy raczej pełne podporządkowanie się kobiety mężczyźnie i konkluzja, że lepiej być singlem niż nie mającą nic do powiedzenia żoną ? Było poskramianie czy go nie było? Kto zyskał, a kto stracił? Był happy end, czy raczej go nie było? Na pewno było dużo plusów tej arcyzabawnej sztuki w nowej estetyce, czyli nie na komnatach, lecz na łonie natury.
Konwencję "Poskromienia złośnicy" Maksym Kierlik wpisał w czasy nam współczesne, bo przecież dylematy związane z życiową decyzją jaka jest wyjście za mąż (lub ożenek, ale mężczyznom jakby łatwiej) oraz trudne relacje małżonków są stare jak świat. Czy reżyser możne jeszcze powiedzieć coś więcej swoim spektaklem niż jego poprzednicy? Zapewne tak, co udowodnił swoim projektem Maksym Kierlik, z sukcesem mierząc się z opowieścią o charakternej Katarzynie w nowej odsłonie.
Szekspirowska złośnica Kasia to piękna córka bogatego kupca z Padwy, słynąca z trudnego charakteru, awersji do zamążpójścia i ciętego języka. O rękę jej młodszej siostry, Bianki, będącej uosobieniem kobiecości, dającej przyzwolenie na "handel wymienny" zabiega tłum wielbicieli. Jednak ojciec stawia warunek - nie wyjdzie ona za mąż dopóki nie wyda za mąż starszej córki, która niestety adoratora nie posiada. Sytuację może uratować przybyły z Werony Petruchio, który nie ukrywa, iż dla pokaźnego posagu gotów jest zrobić dużo, ba, nawet ożenić się ze złośnicą.
Oceniając pierwsze spotkanie przyszłych nowożeńców wypełnione emocjami, którym daleko do miłosnych uniesień trudno mieć nadzieję na świetlaną przyszłość tej dwójki. To raczej starcie dwóch skrajnych charakterów. Widz nie doszuka się ani wzajemnego szacunku, ani sympatii w kolejnych scenach rozgrywanych przez tę parę. Petruchio upokarza hardą niegdyś Katarzynę, manipuluje nią skutecznie i osiąga swój cel - bezwarunkowe posłuszeństwo. Trudno tu mówić o partnerskim związku na dobre i na złe.
Zgodę na małżeństwo można odczytać jako ucieczkę Katarzyny przed kpinami jakich doświadczała zanim na horyzoncie pojawił się Petruchio, a może obawą, że nikt jej nie pojmie za żonę? Niestety, z deszczu pod rynnę. Potem jest już tylko gorzej. Zamiast modnych ciuszków - pokutny worek i obieranie ziemniaków, podczas gdy jej nieodrodny mąż z butelką piwa w ręku, z nagim torsem, popisuje się przed kamratami uległością swojej żony. A może tak do końca nie jest? Może Kasia jest zadowolona z tego stanu rzeczy i przyjmuje małżeństwo jako dobre rozwiązanie jej problemów bo zmęczyło ją ciągłe stawianie się? Trudno się jednak z tym zgodzić. Jej przemiana zaskakuje nawet jej siostrę Biankę.
Dziwny jest ten świat. Trudno tu mówić o uczciwości i szczerości bohaterów sztuki Szekspira. Każdy chce coś ugrać dla siebie bez względu na koszty innej osoby. Każdy patrzy tylko na swój interes, każdy rozgrywa tu własną partię. Kasia sama sobie winna czy może uległa presji ojca i otoczenia? Może zabrakło jej tych cech, z których zasłynęła? Próbować wyjaśniać motywację jej zachowania można by długo, ale najlepiej pozostawić to widzom, którzy z zapartym tchem śledzili atmosferę spektaklu i szekspirowski tekst.
Projekt Maksyma Kierlika jest bardzo ciekawy. Po pierwsze - młody reżyser udowodnił, że Szekspir obroni się w każdym plenerze, po drugie - sztukę zaprezentował w intrygującym, ascetycznym wydaniu. Ławka z powodzeniem "robi" za całą scenografię, pojedynek na słowa jest doskonały, a muzyka disco polo z hitem Zespołu Masters "Żono moja" - znakomicie dopełnia klimatu wspólnego życia dwójki obcych sobie ludzi. Tempo sztuki także doskonałe, trochę kabaretu, trochę dyskoteki, scenki, jako zręczne żarty sceniczne, przyjmowane były przez publiczność wybuchami śmiechu.
Świetnym zabiegiem było wplecenie w spektakl współczesnych przebojów disco polo, które współbrzmiały z tekstem i były doskonałym komentarzem wielu scen, a przed wszystkim sceny finałowej. W słowa Williama Szekspira, w tłumaczeniu Stanisława Barańczaka, warto się było wsłuchać, bo nawet jeśli nie zgadzamy się z przesłaniem sztuki - sądzę, że interpretacji może być kilka - to tekst jest nadal piekielnie inteligentny i skrzy się przezacnym humorem.
Maksym Kierlik doskonale poradził sobie z niepoprawną politycznie/społecznie sztuką Szekspira. Kostiumy przygotowała Aleksandra Sadura, a artystycznie zaopiekował się aktorami Adam Ciołek. W spektaklu wystąpili: Kasia - Patrycja Baczewska, Bianka - Dorota Zielińska, Baptista, ojciec - Tomasz Florczak, Lucencjo, wielbiciel Bianki - Michał Hołub, Petruchio, wielbiciel Kasi - Maksym Kierlik, Wdowa - Diana Kisiel. "Poskromienie złośnicy" wystawiono w ramach 40. Zamojskiego Lata Teatralnego, którego organizatorem - niezmiennie od lat - pozostaje Zamojski Dom Kultury.
Gdyby Czytelnicy nadal pytali dlaczego "gościmy" w Zamościu Szekspira, to w odpowiedzi, posłużę się fragmentem tekstu ze strony ZDK:
Zamojskie Lato Teatralne zgodnie z pierwszą koncepcją orbituje wokół Szekspira. Pierwotnie na przeglądzie pokazywano niemal wyłącznie sztuki szekspirowskie. Z czasem formuła ta się rozluźniała, by dziś zatoczyć koło i zbliżyć się znów do starego przepisu. Wskrzeszając tradycje ZLT nadajemy im jednak nowy, szerszy wymiar. Wierni Szekspirowi przyznajemy mu w naszym teatralnym świętowaniu honorowe miejsce. Proponujemy spektakle "z ducha szekspirowskie", które istnieją w języku, bądź poprzez język brytyjskiego mistrza. Chcemy gościć inscenizacje dzieł Stratfordczyka, ale też innych autorów, które "gadają" Szekspirem, istnieją poprzez jego osobliwą optykę i metafizykę. Ma tu prawo wstępu wszystko, co tknięte jest znamieniem i fenomenem Szekspira, co jest wyrazem wysokiego napięcia duchowego.
Po pierwsze dlatego, że Szekspir, jak napisał Antoni Słonimski, to Mojżesz teatru, pociąga dziś wszystkich reżyserów świata. Jego sztuki mają duży potencjał sceniczny, posiadają szerokie skrzydło inscenizacyjne i treściowe, wyjątkowo dobrze znoszą dokonywane na nich zabiegi, poddają się nowym interpretacjom i odważnym transkrypcjom. Cud Szekspira wspaniale wpisuje się w formalny i ideowy charakter naszego festiwalu, gdzie spektakle mienią się różnorodnością form, konwencji, stylów teatralnych, rozwiązań scenicznych - klasyczne podejście do teatru występuje tu obok nowatorskiego. Po drugie, Zamość dostrojony jest do Szekspira. Twórcy festiwalu dostrzegli, że repertuar Mistrza jest stworzony dla naturalnej, renesansowej scenerii Zamościa. Walory architektoniczne miasta proszą się o ich twórcze, teatralne wykorzystanie - to wymarzone otoczenie dla rozgrywania sztuk szekspirowskich.
A puenta? Nie ma Zamojskiego Lata Teatralnego bez Szekspira, nie ma Zamościa bez Lata Teatralnego z Szekspirem!
autor / źródło: Teresa Madej, fot. Dagmara Turek dodano: 2015-07-09 przeczytano: 13998 razy.
Zobacz podobne:
Warto przeczytać:
|
|
|
|