W ubiegłym tygodniu pisałem o planach przekształcenia zamojskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji z zakładu budżetowego w jednostkę budżetową. Tą sprawą zajmowali się nasi radni pod koniec sierpnia. Ponieważ projekt ten ma wejść w życie już 1 stycznia 2016 roku, należało się spieszyć. I tak teraz Rada Miasta przyjęła ogólny projekt uchwały, zaś we wrześniu będzie pracować nad statutem nowego podmiotu. W międzyczasie zaś wykonana będzie szczegółowa inwentaryzacja oraz pozostałe czynności niezbędne podczas takiego przekształcenia.

Aby wyrobić sobie ostatecznie zdanie na temat tego pomysłu, wybrałem się na posiedzenie Komisji Budżetu, Infrastruktury i Mienia Komunalnego RM. Całość obrad trwała ponad trzy godziny bez żadnych przerw, z tego ponad pół godziny przeznaczono na OSiR. Dyskusja była burzliwa, bo okazało się, że konkretne dane dotyczące rentowności Ośrodka i jego struktury przychodów radni otrzymali krótko przed posiedzeniem. Z tego powodu skarbnik Jadwiga Kijek przedstawiała dane z ostatnich lat i cierpliwie wyjaśniała przyczyny dla których taki pomysł powstał. Muszę przyznać, że mnie przekonała.

Przy czym zostałem przekonany wyłącznie do tego, że pomysł przekształcenia OSiR-u w jednostkę budżetową jest słuszny po prostu z ekonomicznego punktu widzenia. Prawdą jest bowiem, że choć Ośrodek musi wypracowywać w obecnej formule co najmniej 50 procent własnych przychodów, to wcale nie oznacza, że tak właśnie jest. Oficjalnie oczywiście jak najbardziej pieniądze z budżetu miasta stanowią odpowiedni odsetek, ale to tylko środki, które idą stamtąd bezpośrednio. A tak się składa, że - jak poinformowano obecnych na posiedzeniu komisji - OSiR pozyskuje fundusze zewnętrzne głównie od zamojskich szkół i klubów sportowych. Czyli de facto to również są pieniądze pochodzące z miejskiej sakwy. Przy czym obecnie Ośrodek musi za usługi wystawić fakturę, co generuje konieczność płacenia podatku VAT. Jako jednostka budżetowa takiego przymusu już nie będzie, co pozwoli na pewne oszczędności.

Ale już z tego opisu widać wyraźnie rzecz zdecydowanie mniej wesołą. Otóż trzeba sobie jasno powiedzieć, że skoro przychody z zewnątrz są tak mizerne, to poprzedni dyrektor OSiR-u był zarządcą niedobrym. Co gorsza, obecny też się na takiego zapowiada. Podczas wspomnianego posiedzenia komisji zebrani nie usłyszeli ani jednego słowa od Wojciecha Adamczyka. Nie wiadomo więc tak naprawdę, jaki pomysł ma dyrektor Ośrodka na jego rozwój. Innymi słowy zachodzi poważna obawa, że baza sportowa w Zamościu, stojąca przecież naprawdę na wysokim poziomie, będzie istniała tak naprawdę dla nikogo, skoro obozów treningowych tak naprawdę organizuje się u nas coraz mniej i nie robi się nic, by ten stan rzeczy poprawić. A przecież jeszcze sześć lat temu kompleksem boisk za Rotundą zachwycał się trener ówczesnego piłkarskiego mistrza Polski.

Z całości sytuacji należy wyciągnąć odpowiednie wnioski. Przede wszystkim powinni to zrobić nasi włodarze na czele z prezydentem Andrzejem Wnukiem. Poprzedniego prezydenta krytykowałem głównie za ignorowanie oczekiwań społecznych w skali tak miasta, jak i regionu, przekonanie o nieomylności własnej i swych podwładnych oraz skupienie się na lansowaniu Zamościa i siebie samego po prostu dla lansu. Andrzej Wnuk postanowił podążać zaś drogą dokładnie odwrotną. Z tego powodu mamy w mieście więcej imprez, prezydenta często można spotkać podczas różnych wydarzeń, których nie opuszcza już w połowie trwania, a i trzeba przyznać, że bardzo często podkreśla on w swoich wypowiedziach, iż swoimi działaniami realizuje wolę zamościan. Śmiem twierdzić, że prezentuje strategię podobnie błędną.

Baza sportowa stanowi tego świetny przykład. Nieraz pisałem, że Zamościowi brakuje imprez sportowych z prawdziwego zdarzenia. Mecze AMSPN-u Hetmana stanowią obraz nędzy i rozpaczy, a poza nimi kibicom muszą wystarczyć wydarzenia okazjonalne i stricte lokalne, jak ostatnie igrzyska LZS-ów. Ludzi na ich otwarciu było wprawdzie mnóstwo, a i bawili się świetnie przy muzyce grupy Power Play, ale... Z całym szacunkiem, ale nie jest to najlepsza reklama dla naszej infrastruktury. Nie znajdziemy informacji na temat tych igrzysk w żadnym ogólnopolskim medium. Nawet fanatycy sportu nie kojarzą takiej imprezy. Ale odwagi do zorganizowania czegoś poważniejszego kompletnie nie ma. Pamiętają Państwo może tekst, w którym sugerowałem wykorzystanie kompleksu kortów "Returnu" do organizacji choćby niewielkiego turnieju tenisowego rangi Futures? Pula nagród mogłaby w nim wynieść nawet jedynie 10 tysięcy dolarów, pozostałe koszty też nie byłyby gigantyczne, za to mielibyśmy międzynarodową obsadę i zainteresowanie kibiców z całego świata rzędu kilkuset tysięcy dziennie, bo tyle wejść na strony z wynikami takich turniejów notują witryny światowych federacji. Można byłoby uruchomić w sieci stream, dzięki któremu mecze na korcie głównym oglądaliby widzowie na całej kuli ziemskiej. A to tylko przykład z jednej dyscypliny. Niemniej trzeba wreszcie odważniej postępować z tym co mamy, bo inaczej będziemy musieli zaczynać kompletnie od zera.