W nakręconej przez 15 laty ekranizacji powieści Stanisława Rembeka "Wyrok na Franciszka Kłosa" najbardziej utkwiła mi w pamięci pewna scena. Tytułowy bohater, grany genialnie (jak zawsze) przez Mirosława Bakę, prowadzi na egzekucję 10-letniego chłopca i jego matkę. Oboje kierują się do wykopanego dołu. Wiedzą zatem, że mężczyzna nie ma dobrych zamiarów i za chwilę pozbawi ich życia. Mimo to kobieta wciąż strofuje swego syna. Za to, że krzywo chodzi i się garbi. Jej narzekania kończą wreszcie strzały, po których obie ofiary osuwają się bezwładnie na ziemię.

Obserwując reakcje, opinie i komentarze po piątkowych zamachach dokonanych w Paryżu dokonanych przez islamskich terrorystów - zarówno tak zwanych autorytetów, jak i zwykłych Polaków - nieodparcie przypomina mi się właśnie przytoczony wyżej obrazek. Choć w styczniu grupa bardzo podobnie nastawionych zamachowców zmasakrowała redakcję "Charlie Hebdo" i z góry było wiadomo, że nie będzie to koniec, i choć teraz kolejny raz nasza cywilizacja dostała potężnego kopa w twarz, wielu z nas w dalszym ciągu nawołuje do pozorowania działań. Jak celnie zauważył Rafał Ziemkiewicz: "Europa odpowie na zamach w Paryżu z całą bezwzględnością! Użyjemy hasztagów, lajków, łańcuchów serc, manif, apeli intelektualistów, całej dostępnej broni!". Dodałbym do tego jeszcze tymczasowe wstawianie trójkolorowych zdjęć profilowych na portale społecznościowe. Po takim czymś Państwo Islamskie zapewne zadrżało z przerażenia.

W zasadzie mógłbym tu przekopiować większość mojego styczniowego tekstu pt. "We Francji już się zaczęło". Tak zresztą wtedy myślałem, że spośród wszystkich moich felietonów ten będzie można uważać za jeden z najdłużej aktualnych. Dzieje się tak jednak, że niczego się nie uczymy. W dalszym ciągu lewactwo wszelkiej maści wygaduje bzdury, że winna paryskim zamachom jest bieda (bo bezrobocie wśród francuskich muzułmanów jest wysokie), religia sama w sobie (bo rzekomo z niej biorą się wszelkie radykalizmy - jak rozumiem, historia najbardziej zbrodniczego państwa świata, jakim był ZSRR, też jest tego dowodem), postawa "antyuchodźcza" czy też polityka Zachodu (prowadzącego naloty na Państwo Islamskie, którzy niektórzy "pożyteczni idioci" porównują do rzezi Indian przez konkwistadorów - nie ma dla głosicieli tych teorii znaczenia fakt, że ta rzeź jest znacznie przesadzona, a sami Indianie nie należeli do aniołów). Choć właściwie poniekąd z tą ostatnią kwestią mógłbym się zgodzić. Nie byłoby bowiem żadnego ISIS - rozumianego jako struktura, której macki sięgają poza Mosul czy inną Karbalę - gdyby nie Barack Obama, który idiotycznie wycofał wojska amerykańskie z Iraku. Ten sam Obama, którego potem uhonorowano pokojowym Noblem. To właśnie ten człowiek - uosobienie wszelkich cnót u tak zwanej postępowej lewicy - spowodował, że islamiści mogli tam robić co chcieli. To i robią co chcą - ucinają głowy chrześcijanom, a na zewnątrz (często jako oficjalni uchodźcy) organizują zamachy. Jeśli więc hipokrytami nazywamy prezydenta Francji oraz kanclerz Niemiec, to nie zapominajmy o prezydencie Stanów Zjednoczonych.

Wiem, że to zabrzmi islamofobicznie, ale jestem pewien, że któregoś dnia ISIS zaatakuje u nas. Uzbrojeni mężczyźni wtargną na przykład do kościoła i rozpoczną masakrę. Zanim na miejsce dotrą służby, oni dojadą do następnej świątyni i tam też zrobią rzeź. A na koniec wysadzą się w powietrze, aby nie dać się zastrzelić, a przy okazji zabiją jak najwięcej chrześcijan. Niemożliwe? Przypominam, że Ukraińcy z UPA podczas ostatniej wojny robili rzeczy bardzo podobne, z Polski pochodził nie tak dawny przywódca niewiernych, a za rok w Krakowie mają odbyć się Światowe Dni Młodzieży...

Bez stanowczych działań na wszystkich frontach (w tym zbrojnym) zagrożenia z pewnością nie zlikwidujemy.