Zanim przejdę do właściwej części dzisiejszego tekstu chciałbym krótko nawiązać do środowego meczu Hetmana Zamość z Iskrą Piotrowice, wygrane bezproblemowo przez naszych piłkarzy 3:0. Otóż serdecznie gratuluję geniuszowi, który nakazał przeniesienie zaplecza gastronomicznego z korony stadionu OSiR na placyk pod obiektem, po lewej strony patrząc od trybuny głównej. W imieniu wszystkich inwalidów obecnych na spotkaniu bardzo dziękuję tej osobie, że poważnie utrudniła, a często uniemożliwiła nam nabycie czegokolwiek do picia.

Po poniedziałkowej sesji Rady Miasta dochodzę do wniosku, że nad Łabuńką coraz większą czkawką odbija się brak zawodowego teatru. Kilkanaście dni Zamojskiego Lata Teatralnego w roku to jednak trochę za mało, aby nasi notable przyswoili sobie coś z profesjonalnego aktorstwa, dzięki czemu ich popisy na forum publicznym oglądałoby się nieco bardziej strawnie. Obecnie jest to amatorka do tego stopnia, że podczas kolejnych występów krwawią tak oczy, jak i uszy wyborców. Kilka dni temu mieliśmy pokaz kolejnej żenady.

Otóż Rada Miasta głosowała wniosek o wygaśnięcie mandatu radnego Marka Kudeli (PO). Wniosek złożył Komisarz Wyborczy za sprawą doniesienia prezydenta, Andrzeja Wnuka. Ten z kolei działał na podstawie filmu, jaki miał otrzymać magistrat drogą mailową. Innym dowodem miał być reportaż radiowy, wyemitowany 15 czerwca. Oba te materiały mają dowodzić, że tzw. centrum życiowe radnego Kudeli mieści się nie w Zamościu, lecz w Sitańcu, a tym samym istnieją poważne przesłanki do uchylenia mandatu. Mandat oczywiście radny Kudela utrzymał, a za jego pozbawieniem nie głosował nikt. Sprawa ma jednak dodatkowe dno.

Podczas sesji radny Kudela nie kwestionował tego, że na filmie widnieje właśnie on. Przyznał również, że prócz niego sfilmowano jego żonę oraz córkę. Dodał natomiast, że według jego podejrzeń nagranie pochodzi z kamery zainstalowanej w samochodzie należącym do brata Andrzeja Wnuka, z którego to pojazdu pewnego czerwcowego dnia skorzystał sam prezydent. Jak mówił naczelny włodarz Zamościa podczas sesji RM, rzeczywiście wtedy pozostawił auto pod domem radnego na noc, ponieważ spędził wieczór na jednej z okolicznych posesji, gdzie pił alkohol. Stanowczo zaprzeczył jednak jakoby dokonywał jakichkolwiek nagrań z tego pojazdu. Podkreślił także, co potwierdził w swoim wystąpieniu radny, że policjant wezwany tego dnia na miejsce przez zaniepokojoną małżonkę rajcy, stwierdził, iż kamera w aucie jest wyłączona. Jak można łatwo wywnioskować, radny Kudela - w obliczu późniejszego doniesienia do Komisarza Wyborczego - w nienagrywanie już nie wierzy. Zwłaszcza, że donos nastąpił dzień po sesji RM, w której prezydent otrzymał absolutorium z tytułu wykonania zeszłorocznego budżetu, czemu sprzeciwiał się właśnie m.in. Marek Kudela. Jak zapowiedział radny po poniedziałkowych obradach, sprawą zainteresuje organa ścigania.

Zaczynając od mojego poglądu na meritum sprawy - uważam, że mandat został utrzymany słusznie. Nie można zaprzeczyć temu, że radny pracuje w Zamościu tak zawodowo, jak i społecznie. Jest osobą naprawdę aktywną. Znajduje się też w spisie wyborców miasta Zamościa. Wiem, że dla niektórych to za mało, ale tak się składa, że sam jestem w sytuacji, w której można powiedzieć, że mieszkam i w Zamościu, i w Krakowie. W jednym mieście jestem zameldowany stale, w drugim czasowo. Z tego wynika więc, że nie mógłbym być radnym w żadnym z tych ośrodków. W przypadku radnego Kudeli sytuacja jest jednak zdecydowanie bardziej klarowna. W dzisiejszych czasach zresztą coraz częściej zdarzają się osoby mieszkające w więcej niż jednym miejscu. Coś na ten temat może powiedzieć choćby Krzysztof Rusztyn, dyrektor Wydziału Spraw Obywatelskich i Zarządzania Kryzysowego Urzędu Miasta, a przy tym radny Rady Powiatu Zamojskiego. Jego też przed trzema laty chciano pozbawić mandatu, gdyż jego "centrum aktywności życiowej" nie skupiało się wyłącznie w Chomęciskach Małych, lecz także w samym Zamościu. Najwyższa więc pora dostosować prawo do realiów!

Osobny temat stanowi rzekoma inwigilacja, której miał się dopuścić prezydent, co - jeśli jest prawdą - uczynił w sposób dziecinny. Pomijając drobiazg, że cała ta sytuacja przypomina miks telenoweli brazylijskiej z "Gangiem Olsena", radni są osobami publicznymi. I jeśli osoby publiczne narzekają na to, że się je obserwuje, narażają się na śmieszność. Z tego co wiem, nikt nie wdarł się na wspomnianą posesję, nie grzebał radnemu w prywatnych rzeczach, nie udostępnił filmu publicznie, nie doszło do naruszenia tajemnicy korespondencji ani do niczego co naprawdę można uznać za złamanie prawa. Nagrywano wyłącznie teren przed budynkiem, a takie obserwacje można zrobić zwyczajnie stojąc na ulicy. Równie dobrze za złamanie prawa można uznać wpatrywanie się w balkon w budynku naprzeciwko. Pewnie, że takie postępowanie nie świadczy dobrze o jego sprawcy, ale naprawdę nie twierdźmy, że za chwilę zrobi się u nas druga Białoruś!

A oświadczenia radnego Kudeli i radnej Pfeifer o dobrym zdrowiu fizycznym i psychicznym były żenujące do sześcianu. Nie wiem czy to wytyczne KOD-u, czy też państwo radni rzeczywiście boją się "seryjnego samobójcy", ale na ich miejscu poszukałbym innego sposobu na uniknięcie politycznego niebytu, w jaki faktycznie mogą wpaść już za dwa lata.