Dyrektor zespołu szkół w podlubelskim Firleju razem z wójtem gminy zdecydowali o zamontowaniu w szkole kamer. 45 urządzeń pracuje od 1 września. Filmują plac przed szkołą, salę gimnastyczną, szatnie, stołówkę, świetlicę, a nawet bibliotekę. Na korytarzach są po cztery. Dodatkowo umieszczono je we wszystkich salach lekcyjnych. Również tam, gdzie uczą się dzieci z klas I-III. - można przeczytać w Gazecie Wyborczej.

Obraz rejestrowany przez kamery trafia na kolorowy monitor w gabinecie dyrektora Jarosława Grylickiego.
Od samego początku pomysłowi zamontowania kamer w klasach przeciwni byli rodzice dzieci, jak również nauczyciele. No bo jak można normalnie pracować wiedząc, że jest się pod stałą obserwacją. Oczywiście dyrektor zapewnia, że nikogo nie podgląda, a nagrania będą oglądane tylko wówczas jak się stanie coś złego. A wszystko to dla bezpieczeństwa uczniów.

Jakoś nie jestem w stanie zrozumieć co złego może się wydarzyć w klasie? Pobicie? Wymuszenie?
W takim razie kto da głowę, że w gabinecie dyrektora nie stanie się coś złego. A tam kamer - o dziwo - nie zamontowano.

A może jest tak, że dyrektor jest wielkim miłośnikiem "Big Brother'a" i zamarzyło mu się decydować o tym kto zostanie w programie, a kto wyleci.

Ciekawi mnie jedno. Czy jak oko Wielkiego Brata zauważy nieprawidłowości w klasie, to z głośników wydobędzie się głos: Wielki Brat zaprasza do pokoju zwierzeń?