Poniedziałkowa sesja Rady Miasta należała do najnudniejszych, w jakich miałem przyjemność uczestniczyć. Poziom emocji przypominał większość meczów naszej tzw. Ekstraklasy. Innymi słowy przez większość czasu nie działo się kompletnie nic, ale czasami emocje przybierały na sile nawet w jednej chwili. Szkopuł w tym, że kiedy już dochodziło do dyskusji i wymiany zdań, to umiejętności mówców bynajmniej nie przypominały starć Chelsea z Liverpoolem, a co najwyżej Korony Kielce z Górnikiem Łęczna.

Przy czym nie mam tu na myśli tylko radnych. Po nich zawsze wiadomo czego się spodziewać. Na przykład można było obstawiać w ciemno, że podczas omawiania kształtu sieci zamojskich szkół po wejściu w życie czekającej nas reformy systemu oświatowego najmniej czasu poświęci się kształtowi sieci zamojskich szkół. Debata zaś posłuży radnym Platformy Obywatelskiej do atakowania samej reformy, zaś radnym Prawa i Sprawiedliwości do jej bronienia. Sensu to wszystko oczywiście nie ma za grosz, bo radni - jak sama nazwa wskazuje - są po prostu RADNYMI, zatem na samą reformę nie mają wpływu i poświęcanie czasu na dyskusję nad nią było raczej znęcaniem się nad pozostałymi zebranymi w dusznej sali Consulatus. Albo kwestia podziału środków miejskich na zamojskie kluby sportowe, którą podjął radny Marek Kudela (PO). Mam go za człowieka bardzo inteligentnego, zresztą większość wystąpienia miał naprawdę merytoryczną - prezentację dotyczącą UKS KIKO przygotował na wysokim poziomie. Miał przy tym rację, bo obcięcie o połowę dotacji dla klubu, który wychowankami grał na najwyższym poziomie ligi badmintona, a teraz będzie musiał się w ogóle z ligi wycofać, jest co najmniej niezrozumiałe. Ale niestety radny Kudela musiał wtrącić pretensje o obcięcie dotacji dla AMSPN-u "Hetmana" (o 270 tys. zł do 90 tys. zł). Przeciętny zamościanin może tego nie wiedzieć, ale pan radny doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że dotacja jest niższa z powodu przeniesienia seniorskiej sekcji piłkarzy do Fundacji KS "Hetman". I wrażenie doskonałego przygotowania merytorycznego poszło natychmiast w drzazgi. Inną kompromitację zaliczył radny Piotr Małysz, który nieoczekiwanie uznał pomnik upamiętniający jeńców radzieckich na Karolówce (o którym pisałem w tekście "Kiepska pamięć IPN-u") za gloryfikujący komunizm. Nie tylko on zresztą, bo projektu stanowiska Rady Miasta nie poparł Klub Radnych PiS. Żeby jeszcze zaproponowali jako alternatywę zwyczajne usunięcie z pomnika symboli sierpa i młota! Niczego takiego jednak z ich strony nie usłyszałem.

To jednak radni. Na samym początku sesji jednak mieliśmy pokaz głupoty ze strony tak zwanych zwykłych mieszkańców, którzy postanowili wypowiedzieć się o ostatnich wydarzeniach w mieście w sposób skrajnie odmienny. Rafał Wszoła - przedstawiający swoje zdanie przed ratuszowym audytorium co miesiąc - stwierdził wprost, że pozyskane środki zewnętrzne posłużą nie Zamościowi, lecz "niemieckiemu przemysłowi budowlanemu", zaś tegoroczny budżet otrzymał poparcie radnych w zamian za stołki dla nich lub ich bliskich, a przynajmniej za utrzymanie takowych. Jacek Dziura tymczasem - niegdysiejszy radny zresztą - rajców, którzy poparli budżet, nazwał patriotami, zaś wobec Rafała Wszoły używał argumentów w zasadzie wyłącznie ad personam.

Szanowni Państwo, w taki sposób nie dojdziemy do niczego. Pewnie, że każdemu wolno mieć swoje zdanie. Choć za każdym razem, gdy słyszę pana Wszołę siedząc pod mównicą, zęby mi same zgrzytają, to ma on do swych wypowiedzi pełne prawo. Najwyżej się skompromituje lub - jeśli kogoś obrazi - to wyląduje w sądzie. Równie złe jest jednak bezmyślne popieranie czegoś tylko po to, aby na siłę udowodnić, że krytykanci nie mają racji. Owszem, często nie mają, ale na tym polega umiejętne stosowanie retoryki, aby ten element umiejętnie wykazać. Niestety wymiana zdań po zamojsku polega zazwyczaj na próbie utopienia rywala za wszelką cenę. Nawet za cenę samozagłady w otchłani dyskursu.