Nie ma szczęścia teren położony przy Placu Stefanidesa, zwany Zielonym Ryneczkiem. Miejsce, które niegdyś tętniło życiem i stanowiło jeden z najbardziej charakterystycznych punktów Starego Miasta, od sporego kawałka czasu świeci pustkami. Jeszcze za czasów prezydenta Marcina Zamoyskiego zapadła decyzja o sprzedaży terenu pod zabudowę. Decyzja, której się zrealizować nie udało, bo mimo kilkukrotnych prób nie znalazł się inwestor chcący przejąć działkę za jakąkolwiek kwotę podaną przez ratusz. Obecny prezydent zatem postanowił Zielony Ryneczek zaktywizować. Miejsce zostało odnowione, stare budy zastąpiono nowymi stołami, tylko jakoś zainteresowania coniedzielnymi targami nie było. I to pomimo gigantycznych wysiłków magistratu, dzięki którym zamościanie mogli co tydzień hurtowo spotykać na Zielonym Ryneczku znanych urzędników. Prywatnych wystawców można było liczyć w porywach na palcach obu rąk. Nic zatem dziwnego, że w ubiegłym roku władze miasta do inicjatywy nie powróciły. Powrócił za to pomysł sprzedaży gruntu. I wszystko wskazuje na to, że ponownie odbije się od ściany.

Inwestor co prawda jak najbardziej się pojawił i przedstawił konkretną koncepcję zagospodarowania obszaru Zielonego Ryneczku, ale - mówiąc delikatnie - okazała się dość kontrowersyjna. Miałby tam bowiem stanąć trzykondygnacyjny apartamentowiec. Apartamentów ogółem miało być 43, a ich powierzchnia w projekcie waha się od 29 do 90 metrów kwadratowych. Miały też powstać 43 podziemne garaże z monitoringiem, piwnice lokatorskie oraz pomieszczenia techniczne i boks dla rowerów. Wszystko oczywiście połączone windami z wyższymi piętrami. Parter budynku zaś miały zajmować lokale handlowo-usługowe, w których byłyby możliwe modyfikacje ścianek działowych. Realizacja inwestycji miała się rozpocząć jeszcze w tym roku, a pierwsi lokatorzy mieli wprowadzić się do budynku w roku 2019. Tyle tylko, że wszystko wskazuje na to, iż przedsięwzięcie stanęło pod sporym znakiem zapytania.

Od początku inicjatywa "w samym sercu zamojskiej Starówki" - jak podkreślał na początku tego roku przedstawiciel zainteresowanej pracowni architektonicznej, wzbudzała kontrowersje wśród zwykłych mieszkańców. Dawali oni temu wyraz między innymi podczas sesji Rady Miasta. Pytali czy na takie coś zgodę wyrażał konserwator zabytków lub inne komórki odpowiadające za dopasowanie nowych budowli do charakteru Starego Miasta. Podkreślali, że Zamość jako miasto znajdujące się na liście Światowego Dziedzictwa Kultury UNESCO nie może sobie pozwolić na stratę tego statusu z powodu inwestycji o raczej mało strategicznym znaczeniu. Podawali przy tym przykład Drezna jako miasta o niezwykle urokliwej architekturze, które zostało wykreślone z listy UNESCO za sprawą wybudowania jednego mostu na Łabie.

Apartamentowiec dość wyraźnie odstający swoim charakterem zabudowy od staromiejskich kamienic Zamościa był chyba jeszcze wyraźniejszym powodem do obaw. Stosowne zawiadomienie do centrali UNESCO w Paryżu wysłał nawet jeden z ogólnopolskich portali internetowych.

I te obawy okazały się uzasadnione. Podzielił je współpracujący z UNESCO Narodowy Instytut Dziedzictwa. Tym samym inwestycja jeśli nawet nie wraca do punktu wyjścia, to na pewno wymaga głębokich zmian w przewidzianym projekcie. Oj, chyba jakieś fatum na Zielonym Ryneczku ciąży.

Swoją drogą ciekawi mnie czy inwestor w swoich planach wziął pod uwagę jeszcze jedną rzecz. Jak sięgniemy pamięcią do niedawnych przecież czasów rewitalizacji murów wokół Starówki, to możemy sobie przypomnieć kilka sytuacji, podczas których ekipy budowlane natrafiały na ślady pozostałości dawnych budowli. Na przykład fundamenty dawnej stajni. Jestem przekonany, że podobne rzeczy będą elementem również i tego przedsięwzięcia. Wygląda więc na to, iż w związku z Zielonym Ryneczkiem czeka nas istna opera mydlana.