Sam w sumie nie wiem czy dobrze robię podnosząc ten temat. Nie robię tego bowiem po raz pierwszy, a i wątpię, że nie będę miał ku temu więcej okazji. Nic jednak nie poradzę na fakt, że znów znakiem firmowym sesji Rady Miasta była zupełnie nic nie znacząca wymiana zdań.

Ogółem posiedzenie trwało ponad pięć godzin, co de facto stanowiło przekroczenie czasu określonego w Regulaminie Rady Miasta. Z tego co najmniej półtorej godziny można było jednak spokojnie wyciąć. Zaczęło się od omawiania projektu nowelizacji uchwały dotyczącej podziału środków z Miejskiego Programu Rozwiązywania Problemów Alkoholowych. Okazało się bowiem, że w zeszłym roku z tego tytułu uzyskano dochód o ponad 100 tysięcy złotych większy niż planowano. Na jednej z sesji sprzed kilku miesięcy zaś wystąpiła grupa młodych osób proszących o wsparcie przy budowie parkuru. Przynieśli ze sobą stosowne wizualizacje i plany tego, co chcą tam zorganizować. Wtedy prezydent Andrzej Wnuk nie miał dla nich dobrych wieści. Powiedział, że w tym momencie, gdy budżet na rok 2017 jest już znany, a czas na zgłaszanie inicjatyw do budżetu obywatelskiego minął, nie ma możliwości wsparcia tej inwestycji ze środków miejskich. Ale upłynęło trochę czasu i magistrat znalazł sposób, by pomóc tym młodym społecznikom. Stąd właśnie pomysł przekazania na ów cel nadwyżki środków z MPRPA. Dokument zawiera katalog warunków, które muszą być spełnione, w tym przede wszystkim konieczność organizacji imprez na rzecz promocji zdrowego stylu życia. Nie wiem jak Państwo, ale według mnie jak najbardziej spełnia to kryteria działań na rzecz profilaktyki antyalkoholowej. Tymczasem znalazła się grupa radnych, która stwierdziła, że istnieje ryzyko, iż uchwała w tym kształcie może zostać zakwestionowana przez wojewodę. Przez dobre kilkadziesiąt minut jedna strona mówiła, że wojewoda dokument odrzuci, a druga, że nie odrzuci. A zebrani w sali Consulatus ratusza zastanawiali się coraz bardziej o co tu w zasadzie chodzi. I czemu niektórzy radni tak bardzo martwią się o komfort psychiczny wojewody, skoro nawet w przypadku odrzucenia przez niego uchwały po prostu nie stanie się NIC.

Finalnie projekt przeszedł, ale to jeszcze nie był koniec. Na mównicę wszedł bowiem pan, który - podobnie jak podczas czwartkowych obrad Komisji Budżetu, Infrastruktury i Mienia Komunalnego RM - szczegółowo objaśnił zasady emisji obligacji komunalnych i powody, dla których jest to forma lepsza od normalnego kredytu bankowego. Co więcej, wszyscy radni zgadzali się, że lepiej wyemitować obligacje niż zwyczajnie pożyczać pieniądze. Jednakże wystąpienia fachowca było związane z głosowaniem nad uchwałą dotyczącą emisji owych obligacji i tu już zgodności nie było. Część radnych - zwłaszcza ci siedzący po lewej stronie patrząc od przewodniczącego Jana Wojciecha Matwiejczuka - podnosiła argumenty o niechęci do zadłużania miasta oraz obciążania długiem radnych i prezydenta kolejnej kadencji. Radna Marta Pfeifer uczyniła nawet swoisty akt żalu, że radni dali się ponieść entuzjazmowi prezydenta Wnuka, który na starcie swej prezydentury postanowił wyremontować możliwie wiele ulic w mieście i przedłożył Radzie do akceptacji nadzwyczaj bogaty program budowy dróg. Sęk jednak w tym, że tego typu wypowiedzi w tym momencie nie miały najmniejszego sensu, bo omawiana uchwała była po prostu elementem realizacji tegorocznego budżetu oraz wieloletniej prognozy finansowej, które Rada Miasta przyjęła przed czterema miesiącami. Innymi słowy w przypadku odrzucenia przedłożonej uchwały należałoby nowelizować budżet. I ciąć inwestycje, bo to właśnie one mają zostać sfinansowane z obligacji. Inwestycje, na które mieszkańcy czekają często od wielu lat.

Koniec końców oba projekty uchwał zostały przyjęte przez Radę Miasta. Ten drugi przy zaledwie 12 głosach "za", co ledwie spełniło kryteria bezwzględnej większości. Ale obserwatorzy kwietniowej sesji RM zgodnie przyznawali, że było to jedno z najmniej konstruktywnych posiedzeń w bieżącej kadencji.