Temat na dzisiejszy tekst miałem gotowy grubo przed faktem. Nie tylko dlatego, że podsumowanie rundy w wykonaniu zamojskich piłkarzy jest u mnie swego rodzaju tradycją. O Hetmanie zresztą piszę co jakiś czas i teoretycznie mógłbym napisać dokładnie to samo, co pod koniec września, gdy szkoleniowcem zespołu został Jacek Ziarkowski. Moje przewidywania sprawdziły się co do joty. Drużyna przegrała w Lubartowie z Lewartem i w Zamościu z Lublinianką, co daje jej trzecie miejsce w tabeli IV ligi lubelskiej. Do liderującej Stali Kraśnik traci aż 11 punktów.

I pewnie bardzo musiałbym się wysilać, by stworzyć cokolwiek oryginalnego, gdyby nie pomoc, jaką otrzymałem ze strony "Tygodnika Zamojskiego", który porozmawiał z Lesławem Kapką, sponsorem strategicznym naszego zespołu. Państwo pozwolą, że zacytuję kilka zdań z krótkim komentarzem po każdym fragmencie...

"Moja ingerencja w kierowanie Hetmanem nie była i nie jest taka jak sobie chyba to kibice wyobrażają. Od tego jest zarząd z bardzo zaangażowanym i oddanym klubowi prezesem. Podpisałem z klubem bardzo twardą i precyzyjną umowę i ją skrupulatnie realizuję. W związku z tym prezesa dość często po słabych wynikach bolą kieszeń i głowa. Pieniądze to nie wszystko, je zawsze można zarobić, zwłaszcza gdy się myśli i ciężko pracuje. W umowie jest np. zapis, który mówi, że Hetman dostanie ode mnie dodatkowe pieniądze, gdy na trybunach zasiądzie 5000 kibiców, plus kolejne, gdy będzie ich 7500. Jeśli chodzi o pieniądze, to odpowiem przewrotnie, że wydaję ich stanowczo za dużo jak na tę ligę oraz poziom gry". Ostatni raz pięć tysięcy osób na meczu Hetmana w Zamościu zasiadło jeszcze w poprzednim stuleciu. "Po meczu wysłałem sms-a oraz zadzwoniłem do trenera oraz jednego z piłkarzy. Przypomniałem, że obaj mają reklamować i promować Grupę Oscar w ramach zawartej umowy, a przynoszą mi wstyd. Po kolejnym przegranym meczu ligowym z Kłosem Chełm, wypowiedziałem swoją umowę z trenerem, gdyż takiego poziomu gry drużyny i jednocześnie reklamowania Grupy Oscar nie mogę akceptować i w przyszłości również nie będę. Żadnych nacisków z mojej strony na zarząd nie czyniłem i nie mam zamiaru robić tego w przyszłości". Chodzi o zwolnienie trenera Marka Motyki, któremu Lesław Kapka wypłacał wynagrodzenie.

"Umowa z Hetmanem jest bardzo jasna i klarowna. Jeśli Hetman nie awansuje do III ligi, to na pewno nie będę wspierał go finansowo w takim zakresie jak obecnie. Plany i założenia są konkretne, jeśli ich nie zrealizujemy to będę musiał się poddać i wycofać jako przegrany. Nie jestem minimalistą i każdemu z kim współpracuję stawiam cele na bardzo wysokim poziomie. Ma być gra, ma być awans, ma być widowisko na które będą chcieli przychodzić kibice". Rozmowa została przeprowadzona w październiku, gdy strata Hetmana do kraśnickiej Stali była już naprawdę pokaźna. Była to więc raczej pora na weryfikację pierwotnych planów.

Chciałbym, aby mój tekst stanowił dla pana Kapki konstruktywną przestrogę. Jego słowa sugerują niestety, że jest działaczem całkowicie oderwanym od rzeczywistości, bez jakiejkolwiek długofalowej strategii. Ma być sukces tu i teraz!

Wszystkim Państwu pragnę przypomnieć, że w najnowszej historii polskiej piłki nożnej mieliśmy prezesa, który rządził klubem wedle dokładnie takich samych reguł, co zdają się sugerować słowa właściciela Grupy Oscar. Józef Wojciechowski, bo o nim mowa, też usiłował kierować Polonią Warszawa niczym korporacją. Mniemał, że sukces sportowy można osiągnąć tak samo, jak w biznesie. Stąd częste zmiany trenerów, bezrefleksyjne sprowadzanie piłkarzy czy stworzenie "klubu Kokosa". Efekt tego wszystkiego był praktycznie żaden, bo "Czarne Koszule" nie zdobyły jakiegokolwiek trofeum, a i w Europie nie pokazały się z pozytywnej strony, o ile w ogóle kwalifikowały się do pucharów. Wojciechowski klub finalnie sprzedał Ireneuszowi Królowi, a rok później Polonia ogłosiła bankructwo.

Tak czarnego scenariusza Hetmanowi nie prorokuję. Ale w tym sezonie brak awansu do III ligi jest niestety bardzo prawdopodobny. Myślę, że pan Kapka powinien przyjąć to do wiadomości i zacząć odpowiedzialnie wymagać od zarządu, by promocja nastąpiła w kolejnych rozgrywkach. I nie mam na myśli stosowania wyłącznie metody kija i marchewki.