Różne są rzeczy, które wzbudzają we mnie wściekłość. Zależne jest to przede wszystkim od danej dziedziny życia. Wszystkie łączy brak mojego wpływu na przebieg sprawy, a przynajmniej wpływ bardzo ograniczony. Nic nie poradzę na przykład na kompromitacje naszych piłkarskich drużyn piłkarskich w europejskich pucharach, których to wpadek ciąg dalszy - sądząc z obserwacji rozgrywek tzw. Ekstraklasy - w następnym sezonie jest wielce prawdopodobny. Mogę się wkurzać na amatorskie podejście do zarządzania klubami i sprowadzanie wagonów wątpliwych jakościowo piłkarzy z zagranicy kosztem szkolenia rodzimej młodzieży, ale samodzielnie nic nie zdziałam. Nic nie poradzę też na kiepską jakość prowadzonej polityki przez kolejne ekipy rządzące krajem. Mogę nawoływać do odpowiedzialnego stawiania kresek na listach wyborczych, ale samemu oczekiwanego efektu z pewnością nie osiągnę. Niemniej muszę Państwu wyznać, że te rzeczy nie wywołują we mnie takiej wściekłości, jak poczucie całkowitej bezkarności tych, którzy nocami na zamojskich ulicach urządzają sobie wyścigi.

Schemat jest prosty. W weekendy lub podczas wakacji do Zamościa ściągają młodzi ludzie z parciem na auto. Często przyjeżdżają samochodami zakupionymi za fundusze zarobione podczas pracy poza Polską lub za pieniądze rodziców. Niekiedy nie są to pojazdy osobowe, lecz motocykle. Być może niektórzy z Państwa uznają, że używam stereotypów, ale bardzo rzadko są to mieszkańcy naszego miasta. Zazwyczaj samochody te posiadają rejestracje: LZA, LHR, LTM czy też LBL. Wykorzystując fakt, że mamy kilka dróg szerokich i prostych, późną nocą ścigają się między sobą lub po prostu popisują się w gronie kilku osób siedzących w jednym aucie i wymieniających za kółkiem. W głębokim poważaniu mają nie tylko ograniczenia prędkości, ale i inne przepisy ruchu drogowego, jak np. zakaz przekraczania linii ciągłych, nakaz używania kierunkowskazów przy skręcie bądź zmianie pasa ruchu czy też udzielania pierwszeństwa pieszym przechodzącym po "zebrach". Jeśli akurat przebywa się wówczas na tej samej ulicy, najlepiej czym prędzej zjechać im z drogi. A wszelkie ryzykowne manewry w rodzaju zawracania należy wykonywać wyłącznie w miejscach, gdzie widoczność sięga kilkuset metrów, bo takie auto-widmo może wyłonić się znienacka, co grozi przynajmniej stłuczką, jeśli nie poważnym wypadkiem.

Przy czym wcale nie jest wówczas powiedziane, że w takiej sytuacji odpowiedzialność poniosą właściwi sprawcy. Jeśli na przykład poszkodowany jedzie sam, to w starciu z młodzieńcami nie ma większych szans. Wtedy policja daje wiarę, że jechali oni całkowicie zgodnie z przepisami i z dozwoloną szybkością, bo są traktowani jako świadkowie. Późna noc sprawia, że raczej rzadko można spotkać przypadkowego przechodnia, który opowiedziałby prawdziwą wersję wydarzeń. Nie wspominając już, że trzeba nie lada odwagi, by stawić czoła młodym byczkom, często zachowującym się agresywnie wobec osób wyrażających zdanie im przeciwne.

A wszystko dlatego, że nadspodziewanie wiele kluczowych odcinków zamojskich ulic nie ma monitoringu. Drogówka pilnowanie porządku na miejskich drogach od dawna traktuje niczym zło konieczne, toteż młodzież uprawia taką jazdę bez trzymanki nawet bezpośrednio przy Komendzie Miejskiej Policji. Co prawda teraz, gdy ruszają prace związane z budową ronda na skrzyżowaniu ulicy Prostej z Wyszyńskiego, będzie to nieco trudniejsze, ale dróg, gdzie dochodzi do takich zdarzeń w Zamościu jest dużo więcej. I wszędzie tam piraci drogowi czują się całkowicie bezkarni.

Dlatego jestem całkowicie za masową instalacją kamer na wszystkich zamojskich głównych ulicach. Docelowo powinny być one zamontowane wszędzie tam, gdzie jeżdżą autobusy komunikacji miejskiej. Nie ze względu na samą komunikację miejską, ale na jej zasięg, który obejmuje każdą poważniejszą drogę w Zamościu. Kamery powinny być oczywiście na tyle dobrej jakości, żeby nie tylko bez problemów móc ustalić numery rejestracyjne każdego samochodu, ale również umożliwić określenie prędkości nagranych pojazdów. Wszystko to z masowym informowaniem całego regionu o tej inwestycji. Rzecz jasna powinno to pójść w parze z należytym działaniem organów ścigania, niemniej myślę, że jeśli otrzymają one odpowiednie narzędzia, będziemy mogli sprawiedliwości dochodzić skuteczniej.