Nigdy nie chciałem występować z pozycji mentora rzucającego gromy na mieszkańców rodzinnego miasta. Bardzo bym zatem nie chciał, aby niniejszy tekst był właśnie przejawem właśnie czegoś takiego. I z góry przepraszam, jeśli ktoś z Państwa poczuje się urażony. Co nie zmienia faktu, że generalnie mam sporą ochotę przesunąć swoją granicę zahamowania.

Tak się składa, że w ostatnich tygodniach mieliśmy na Rynku Wielkim dwie imprezy, dzięki którym Zamość zagościł w mediach ogólnopolskich. Najpierw była to Plaża Open, czyli turniej eliminacyjny Pucharu Polski w siatkówce plażowej. Do naszego miasta przybyła w zasadzie cała krajowa elita w tej dyscyplinie sportu, poza startującymi akurat w zawodach międzynarodowych. Podobnie jak przed rokiem właśnie na Rynku Wielkim odbywały się decydujące starcia, transmitowane na antenie TVP Sport. Widzowie w całej Polsce mogli zobaczyć nie tylko zmagania najlepszych siatkarzy plażowych, ale także najbardziej charakterystyczne miejsce naszego miasta. Miejsce, które jest nie tylko przepiękne, ale również funkcjonalne. Na tyle, żeby zorganizować na nim profesjonalną imprezę dużej rangi w dyscyplinie olimpijskiej. O czym wzmiankuję nie przypadkiem, gdyż na igrzyskach w Londynie w 2012 roku turniej siatkówki plażowej też zorganizowano na jednym z historycznych placów brytyjskiej stolicy.

W ostatnią niedzielę zaś na Rynku Wielkim odbył się wielki koncert w ramach trasy TVP2 i Radia Zet "Lato, muzyka, zabawa". Impreza transmitowana tym razem na antenie "Dwójki", której widzowie mogli podziwiać piękno Rynku Wielkiego już nie w blasku dnia, ale wśród kolorowych świateł ze sceny i spoza niej. Koncert z udziałem m.in. Michała Szpaka, Sarsy czy Rafała Brzozowskiego przyciągnął nie tylko widownię przed telewizory, ale i mnóstwo widzów na Rynek. Dodajmy - nie byli to wyłącznie ludzie z Zamojszczyzny, co mogę stwierdzić na podstawie bardzo uważnej analizy numerów rejestracyjnych aut zaparkowanych na wszystkich możliwych parkingach wokół Starego Miasta. Powiedziałbym nawet, że pojazdów spoza miasta i powiatu zamojskiego była co najmniej połowa. Krótko mówiąc - w obu przypadkach mówimy o bardzo dużej promocji Zamościa, czyli rzeczy w dzisiejszych czasach niezbędnej dla wyrobienia sobie marki jako miejsca wartego odwiedzenia.

Tymczasem napotkałem sporo opinii osób wydawało mi się, że wykształconych i świadomych realiów dzisiejszego świata, które wyrażały głębokie niezadowolenie z powodu tych wydarzeń. Szczególne zażenowanie poczułem czytając wypowiedzi Sławomira Bartnika, który na swoim profilu facebookowym wprost głosił, że jest przeciwny koncertowi, bo... nie lubi prezentowanej tam muzyki. Dla kontrastu podawał przykład Biesiady Włoskiej, która odbyła się na Rynku w 1999 roku i też była transmitowana w "Dwójce". Zdaniem pana Sławomira muzyka włoska bardziej odpowiada charakterowi naszego Starego Miasta i to dla niej powinno się znaleźć tam miejsce. Tylko, że się nie znalazło. Znalazło się za to dla wykonawców powszechnie kojarzonych przez młodą widownię, która szczelnie wypełniła Rynek Wielki i okoliczne ulice.

Nawet rozumiem opinie jakoby nie wszystkie imprezy powinny być organizowane na Rynku Wielkim. Sam mam poczucie, że należy wykorzystać parę innych miejsc w mieście, ze szczególnym uwzględnieniem wyrobu amfiteatropodobnego przy Nowej Bramie Lubelskiej. Jednakże zawsze przy organizacji wydarzenia należy sobie odpowiedzieć na pytanie o jego cel. A celu trzeba szukać biorąc pod uwagę każdy aspekt sprawy. W tym przede wszystkim jej przewidywany zasięg.

Tak się zaś składa, że w przypadku imprez transmitowanych obrazem na całą Polskę wybór Rynku Wielkiego jest najbardziej logiczny. Bądźmy szczerzy - celem takich wydarzeń z naszej perspektywy jest pokazanie się z jak najlepszej strony jako miejsca, do którego warto przyjechać. Przyjechać, pobyć przez co najmniej kilka godzin i zostawić swoje pieniądze. Czy się więc nam to podoba, czy nie, Rynek jest miejscem do tego najlepszym. I będzie tak jeszcze przez bardzo długi czas.