Kiedyś byłem zdania, że życie publiczne trzeba bezwzględnie obserwować, aby być świadomym obywatelem. Dziś uważam, że można codziennie śledzić wszystkie serwisy informacyjne w telewizjach ogólnopolskich, czytać wszystkie krajowe dzienniki, słuchać największych rozgłośni i bywać na każdym dużym portalu, a i tak nasza świadomość obywatelska może być równa zeru. Zwłaszcza jeśli do tego wszystkiego dojdą tzw. zwykli ludzie, którzy swoją narrację budują na skojarzeniach tyleż prostych, co pasujących do wyznawanego światopoglądu.

W ubiegłym tygodniu media nasze żyły sprawą "Margot", czyli Michała Sz., który został aresztowany na dwa miesiące. Faceta, który doszedł do wniosku, że jest kobietą żyjącą w ciele faceta i który nawet miał dziewczynę deklarującą się jako heteroseksualna, lecz na skutek przeobrażeń jego orientacji uznała ona, że w takim razie będzie się deklarować jako lesbijka. Wprawdzie fizycznie Michał Sz. kobiety nie przypomina, więc i prawdziwa lesbijka w teorii mogłaby mieć problem z pociągiem seksualnym, ale pewna aktywistka ruchu LGBT wytłumaczyła mi to następującymi słowami: "Bycie lesbijka nie wyklucza pociągu do osób niebinarnych o kobiecej ekspresji (Margot jest niebinarna, nie jest transkobieta). Z kolei klejnoty nie świadczą jednoznacznie o niczyjej płciowości. Płeć to nie tylko genitalia. Spadłbys z krzesła na wieść ile mamy wskaźników płci (chromosomalna, genetyczna, fenotypowa, fizyczna, anatomiczna, genitalna...) i to nic wspólnego nawet z gender nie ma, a zawarte jest w biologii jedynie.

Dodatkowo ogarniesz, że istnieją osoby interplciowe, które się rodzą z różnymi genitaliami i całkowicie pomieszanymi zestawami chromosomów płciowych i to jest naturalne i normalne, bo natura nas nie wypuszcza spod maszynki produkcyjnej (całe szczęście)? Takim osobom tez powiesz ze nie mogą się nazywać kobietą, bo maja klejnoty i jednocześnie chromosomy XXY np?

Mówienie o "chęciach" jest nie tylko obraźliwe i pozbawione jakiejkolwiek podstawy w nauce, ale przede wszystkim absurdalne i niepoważne - żyjemy w Polsce. W kraju, gdzie osoby trans czy niebinarne muszę przechodzić gehennę związana z pozywaniem swoich rodziców gdy chcą uzgodnić płeć, z bolesnymi i horrendalnie drogimi operacjami, z często upokarzającym procesem udowadniania zdrowia psychicznego, z niewyedukowanymi "specjalistami". A Ty sugerujesz ze ktoś by "chciał" to przechodzić? Ogarnij się. Każdy by chciał być cis hetero i mieć święty spokoj. Nikt sobie nie wybiera bycia częścią wyszydzanej i marginalizowanej grupy. Pomyśl sobie jakie cierpienie wewnętrzne muszą czuć choćby osoby trans, żeby decydować się na wyjście z szafy, całą ta gehennę, cały ten stres i dyskryminacje. To znaczy ze to cierpienie musi być nie do zniesienia".

Skopiowałem Państwu całość oryginalnego tekstu, jaki otrzymałem od osoby będącej zdecydowanie bliżej ludzi spod znaku sześciokolorowej tęczy. Tekstu, którego do tej pory nie potrafię zrozumieć i powoli przestaję na to liczyć. Zwłaszcza po tym, jak przez nazwanie "Margot" mężczyzną pracę stracił prezes Radia Nowy Świat Piotr Jedliński. Ale też przyznam, że przestaję liczyć na zrozumienie tych, którzy wypowiadają się w temacie teoretycznie dużo prostszym - sytuacji na Białorusi po niedzielnych wyborach prezydenckich. Nie tylko dlatego, że w porównaniu z poprzednimi tego typu okazjami mamy kilka nowości, jak np. większe represje ze strony władz. Otóż czytając wypowiedzi osób nawołujących do wspierania białoruskiej opozycji zaskakująco często natrafiałem na argument: "Pomóżmy Białorusinom, bo za chwilę w Polsce będziemy mieli to samo!". A chwilę później nawet tezy, że w sumie to sfałszowane wybory już się u nas dokonały.

Pal licho, że Aleksandr Łukaszenka wygrywa wybory od ponad 20 lat jak chce. Pal licho, że nie skutkują na to żadne sankcje. Pal licho, że OBWE żadnych wyborów na Białorusi nie uznaje od wielu lat. Pal licho, że w Polsce tego rodzaju stwierdzeń obserwatorzy nie mieli. I wreszcie pal licho, że nawet członkowie komisji wyborczych przyznają, że w Polsce rzeczywiście ludzie głosują na PiS i Andrzeja Dudę bez dosypywania głosów. Tysiące osób w naszym kraju swoje wie. I będzie wiedziało niezależnie od tego kto będzie im tłumaczył, że sytuacja wygląda dokładnie odwrotnie.

Dziś coraz częściej zastanawiam się do czego w zasadzie bycie świadomym obywatelem miałoby być potrzebne.