Wojny i wojenki

Gdyby jakieś zakłady bukmacherskie dawały możliwość obstawiania zakończenia finałowego meczu o Puchar Polski, podejrzewam, że więcej można byłoby zarobić, przewidując grzeczne rozejście się kibiców do domów. Na murawie spotkały się bowiem dwie zdesperowane ekipy, które w lidze grają głównie "piach". Droga ku Europie wiodła więc tylko przez Bydgoszcz. Z trybun doping kilku tysięcy gardeł - eufemistycznie mówiąc - nieprzepadających za sobą, podkreślał stawkę meczu. Jaki mógł być więc scenariusz po ostatnim gwizdku? W najlepszym wypadku zniszczenie części stadionu przez fanów sfrustrowanych porażką swojego zespołu. Niestety, co uwieczniły kamery, na tym się nie zakończyło. A strach pomyśleć, co mogłoby się wydarzyć, gdyby Kotorowski ostatniego karnego obronił...

A później najłatwiej jest zamknąć stadiony. Również przed tymi, dla których piłka nożna to piękno sportowej walki. Nie na pięści, sztachety i kamienie. Co może wydarzyć się zatem w dniach najbliższych? Obydwa kluby decyzją o grze przy pustych trybunach dostaną oczywiście finansowo po d.... Przez długie tygodnie trwać będzie szukanie winnych, identyfikowanie sprawców i próba ich ukarania. Do tego czasu liga zdąży się skończyć, a jeden i drugi klubowy budżet zubożeje o niewpływy z biletów. Oczywiście, część odpowiedzialności za taki stan ponosi i Legia, i Lech, bo pozwoliły kibicom stworzyć własne państwo w państwie o ustroju, w którym na pewno sprawców zadymy w Bydgoszczy się nie potępia. Wniosek jest smutny. Niezmiennie nad Wisłą ze stadionowym bandytyzmem sobie nie radzimy, a decyzje o zamknięciu stadionów stanowią później jedynie mniejsze zło.

W cieniu futbolowej wojny wciąż toczy się... wojenka. Taka bliżej nas. Niedawno klub Albatros Biszcza wymyślił udać się na mecz z AMSPN w składzie... siedmioosobowym. Po kilku minutach gry "kontuzji" doznał jeden z jej piłkarzy i sędzia musiał spotkanie zakończyć. To bez dwóch zdań postawa niemająca nic wspólnego z duchem gry. U jej podstaw, moim skromnym zdaniem, nie znajduje się jednak tchórzostwo i obawa o wysoką porażkę. Odczytywałbym ją raczej jako formę sprzeciwu wobec decyzji okręgowych i wojewódzkich władz piłkarskich, które zezwoliły zamojskiej drużynie na grę w klasie A. Obym tylko okazał się fałszywym prorokiem.

Zobacz podobne:
     Tradycja w piłce nie istnieje? / 2012-07-19
     Piłka na aucie / 2012-07-04
     AMSPN Hetman zakończył pucharową przygodę / 2012-06-14
     Polska piłka nożna, czyli jak przebić dno od spodu - cz. 8: wiosna 2012 / 2012-05-10
     AMSPN Hetman Zamość zdobywcą okręgowego Pucharu Polski / 2012-05-04
     Mecz finałowy Pucharu Polski na szczeblu okręgu zamojskiego / 2012-05-02
     Głupota kosztuje / 2012-04-17
     Chude lata / 2012-04-04
     Głos w sprawie uwolnienia / 2012-03-27
     Licencja na trenowanie / 2012-01-10
     Aby piłka była piłką / 2011-12-29
     Polska piłka nożna, czyli jak przebić dno od spodu - cz. 7: jesień 2011 / 2011-12-22
     Zimowe dylematy / 2011-12-13
     Grzegorz i grzeszki / 2011-11-29
     Orzełka cień / 2011-11-15
     Saloniki i salony / 2011-11-08
     Przyzwolenie na "dyzmowanie" / 2011-10-20
     Wymysły / 2011-10-11
     AMSPN Hetman i Kryształ Werbkowice zagrają w finale okręgowego Pucharu Polski / 2011-10-06
     Pustostany / 2011-10-04

Warto przeczytać:

[do góry]