Uczono mnie na studiach, że ludzie są równi. Zaznaczano przy tym wprawdzie, iż jest to jedynie konwencja, ale pożądana, którą powinno się zachowywać przynajmniej oficjalnie i do której należy dążyć w rzeczywistości. Z tego powodu nie wolno człowieka od razu skreślać lecz raczej dać mu szansę. Tyle tylko, że jak przychodzi co do czego, to praktyka często jest zupełnie inna.

Wróćmy do maja ubiegłego roku, kiedy to partia obecnie rządząca zrobiła, moim zdaniem, potworny błąd wiążąc się koalicyjnie z Samoobroną (zwłaszcza z nią) i Ligą Polskich Rodzin. Na mocy tej umowy liderom powyższych dwóch ugrupowań przypadły teki wicepremierów i szefów resortów, a jednym z nich został Roman Giertych jako minister edukacji narodowej. Co się wtedy działo na ulicach przed siedzibą ministerstwa, to wszyscy pamiętamy. Dziś się zastanawiam jak wielu z ówcześnie protestujących młodych mimo wszystko się wstydzi, bo podpisywanie się pod hasłami w rodzaju "Giertych do wora, a wór do jeziora", celowe pchanie się ku policjantom by któryś z nich się zlitował, zakuł delikwenta w kajdanki i wsadził do radiowozu, a także szczera rozpacz przed kamerą, że "moją koleżankę zabrali, a mnie nie", każdy poważny człowiek uznaje za pokaz żenady. A dlaczego protestowano? Bo Romek nie reprezentuje odpowiedniej opcji rządzącej lecz "skrajną, faszystowską". Jednocześnie zaś przyznawano, że skrajność w drugą stronę nie byłaby już tak kontrowersyjna.

Po niemal roku od objęcia rządów w polskiej oświacie przez Romka mogę powiedzieć, że nie jest gorszym człowiekiem na tym stanowisku niż jego poprzednicy. Lepszym też nie jest. Słynna amnestia maturalna była kompromitacją na całej linii. Wypaczała sens egzaminu dojrzałości i obniżała poziom nauczania. Pomysł z mundurkami jest podobnego rodzaju. Nie widzę najmniejszego powodu by go wprowadzać w życie. Argumenty o tym, że dzieci przestaną szpanować ubiorem są po prostu śmieszne, bo po pierwsze - co z tego? Dla mnie bardziej chore jest samo przejmowanie się z tego powodu, że Kasia ma lepsze dżinsy, a Piotrek bluzę. Po drugie zaś szpanować można nie tylko ubiorem. Pozostaną wszak różne plecaki, piórniki, łańcuszki, zegarki etc. Tu też pan minister zechce całość ujednolicić?

Nie jest jednak też tak, że facet wszystko robi źle. Program "Zero tolerancji dla przemocy w szkole" generalnie mi się podoba. Dziwią mnie opory przed nim nauczycieli, którzy sprawiają wrażenie jakby tej przemocy nie było, a problem sobie sam Giertych wymyślił, bo "szkoły sobie radzą same". Przykłady z mediów, a także moje osobiste wspomnienia (owszem, mniej traumatyczne, ale też wiele mówiące), które nie odbiegają od wspomnień większości ludzi kończących szkołę stosunkowo niedawno, świadczą o czymś innym. Zresztą pedagodzy sami to pokątnie przyznają i narzekają na obecny stan rzeczy, gdzie uczeń ma przede wszystkim prawa przesłaniające obowiązki. Inna rzecz to plany stworzenia sieci ośrodków dla tych bardziej niegrzecznych młodocianych. Postępowi fachowcy podnoszą larum, że będą to wylęgarnie przestępców i lepiej pracować z uczniem indywidualnie, nie odcinając go od rówieśników. Ilu spośród nich delikwent zdąży do czasu swojej pełnej resocjalizacji zastraszyć, pobić, okraść lub zrobić coś jeszcze, to się przemilcza, podobnie jak fakt, iż podobny do proponowanego przez resort system funkcjonuje we Francji i się w pełni sprawdza. Dzięki niemu nad Sekwaną pojawiło się wielu dobrze przygotowanych do pełnienia służby żołnierzy, policjantów lub ochroniarzy. Dlaczego tak miałoby u nas nie być? Dziwna sprawa, bo za każdym razem, gdy zadaję to pytanie, nie tylko, że nie słyszę odpowiedzi, ale druga strona czym prędzej rozmowę w tym momencie kończy.

A finalnym zarzutem wobec Romana jest to, że kompromituje on nas w oczach Europy, bo "we Francji byłoby nie do pomyślenia, żeby ministrem edukacji zrobić Le Pena", jak nie tak dawno powiedziała redaktor Janina Paradowska. Po pierwsze to najpierw Le Pen musiałby odgrywać jakąś rolę na tamtejszej scenie politycznej, a jej nie odgrywa więc porównanie jest bez sensu. Po drugie - a właściwie dlaczego nie? Jakby miało to przynieść korzyści całej koalicji, to i do tego Francuzi byliby zdolni. Oni się naprawdę od nas nie różnią. Wszystko zależy od miejsca siedzenia. Że Giertych głosi poglądy sprzeczne z oficjalną doktryną "zjednoczonej Europy", czego przykład mieliśmy w czwartek w Heidelbergu? Może najpierw niech się nad nimi zastanowi gruntownie i bez personalnych uprzedzeń sama "zjednoczona Europa", bo chyba nie zawsze wykonuje ona tę skomplikowaną procedurę.

I tak sobie myślę, że gdyby ludzie rzeczywiście byli sobie równi, to dla niektórych propagatorów tej równości byłaby to sytuacja nie do zniesienia.