Ostatnie dni w niemal wszystkich mediach ogólnopolskich zdominowała sprawa wyborów władz Polskiego Związku Piłki Nożnej. Nie ma co się temu dziwić, bo też i faktycznie rezultaty są zaskakujące. Czy przełomowe? Optymistyczna część mojej duszy twierdzi, że tak i wcale nie dlatego, że prezesem PZPN został Zbigniew Boniek. Bardziej przekonuje mnie do takich twierdzeń skład nowego zarządu federacji - zdecydowanie odmłodzony i częściowo złożony z ludzi, którzy doświadczyli porządnej organizacji w zachodnich klubach. Oczywiście te nadzieje mogą być płonne.

W piątek bardzo dokładnie śledziłem doniesienia z "Sheratona", nie pomijając spraw proceduralnych omawianych przez delegatów. Kto oglądał "Rejs", ten pamięta scenę, gdzie dyskutowano o sposobach głosowania. Po ich omówieniu jeden z pasażerów zadał wtedy pytanie zasadnicze: "Jaką metodą wybierzemy metodę głosowania?". Oglądającym zjazd PZPN-u te sceny mogły się przypomnieć podczas dyskusji nad ilością rund w wyborach. Sprawę postanowiono rozwiązać właśnie poprzez głosowanie. Ale nie takie, jak dotychczas, czyli poprzez zliczanie trzymanych w górze identyfikatorów, tylko elektroniczne. I tu zaczęła się polka, bo panowie działacze z urządzeniami byli nieobeznani. Kiedy więc odbyło się pierwsze głosowanie przy pomocy techniki, tuż po nim część zebranych zaczęła protestować, że zagłosowała źle i zażądała powtórzenia całej procedury. Delegaci głosowali więc nad sprawą powtórzenia poprzedniego głosowania. Ponieważ wynik głosowania nad powtórką był pozytywny, do powtórki doszło. Jej wynik okazał się identyczny, jak poprzednim razem. Dodajmy, że wybory nowego prezesa związku również odbyły się za pomocą wspomnianych maszynek i przebiegły bardzo sprawnie.

Trzy dni później, tradycyjnie w ostatni poniedziałek miesiąca, w sali Consulatus zamojskiego ratusza odbyła się sesja Rady Miejskiej. Sesja obfitująca zarówno w poruszane tematy, jak i kontrowersyjne uchwały. Jedną z nich był dokument łagodzący zasady sprzedaży piwa.

Nie będę go dokładnie omawiał, bo stali Czytelnicy moich tekstów temat znają bardzo dobrze. W skrócie: projekt zmniejszał minimalną odległość punktów z możliwością sprzedaży piwa od m.in. szkół czy świątyń ze 100 do 50 metrów. Identyczne zapisy znajdowały się w dokumencie przygotowanym na sesję sierpniową, ale dobrze, że w ogóle temat ten wreszcie stanął ponownie podczas obrad radnych. Tym razem nie było dyskusji ani kontrpropozycji. Można było od razu przejść do głosowania.

Ujmę to w ten sposób: gdyby nie redaktor Daniel Czubara, który na moją prośbę zrobił zdjęcie radnym popierającym projekt, doszłoby do skandalu, który skompromitowałby całe gremium. Oficjalne przeliczenie głosów dało rezultat 7:7, co oznaczało, że nowe przepisy nie uzyskały większości i tym samym trafiły do kosza. Jednakże w wyniku gruntownej analizy zdjęcia policzyliśmy obaj, że za projektem głosowało nie siedem, lecz dziewięć osób! Informację o tym (wraz z podglądem fotografii) szybko przekazałem Przewodniczącemu RM Janowi Wojciechowi Matwiejczukowi, który następnie zapoznał z nią prezydium. Gdy zatem wszystkie pozostałe przewidziane projekty uchwał zostały już omówione, radni wrócili do głosowania nad nową regulacją sprzedaży piwa w mieście. Tym razem wszystko było jak trzeba. Za projektem głosowało 9 radnych, 7 było przeciw, zaś reszta albo wstrzymała się od głosu, albo nie głosowała wcale.

Ponad rok temu przewodniczący Matwiejczuk mówił, że coraz częściej w Polsce będzie się dążyć do wprowadzenia elektronicznego systemu głosowania. Argumenty ku temu były bardzo słuszne. Przede wszystkim wskazywano na prawo obywatela do informacji, a zatem do wiedzy, jak głosowała wybrana przez niego osoba na konkretne projekty uchwał. Od tamtej pory minęło już jednak trochę czasu, a wydaje się, że perspektywa zainstalowania w sali Consulatus urządzeń do głosowania wcale nie jest bliższa niż w ubiegłym roku.

Wydarzenia poniedziałkowe jasno pokazują, że taki sprzęt bardzo by się radnym przydał. Zniknęłyby problemy z liczeniem głosów, a rajcy nie musieliby tyle czasu spędzać z rękami wyciągniętymi ku górze. Obecny system jest nie tylko archaiczny, ale przede wszystkim obarczony dużym ryzykiem błędnego wyniku. To ważne zwłaszcza przy rozstrzygnięciach w spornych kwestiach. Mam nadzieję, że historia z ostatniej sesji już się nie powtórzy i przypominam, że to nie dziennikarze są od dokumentowania głosowań.