Kolej przyspiesza... zwijanie torów

Przed dwoma tygodniami w mediach lokalnych pojawiło się ogłoszenie o konkursie fotograficznym "Pejzaże kolejowe - czyli kieruj świat na właściwe tory" organizowanym przez PKP S.A., PKP LHS oraz Arkadiusz Bratkowskiego. Konkurs jest skierowany do uczniów szkół ponadgimnazjalnych z terenu powiatu zamojskiego, hrubieszowskiego i biłgorajskiego, a do wygrania w nim jest m.in. wyjazd studyjny do Brukseli.

Inicjatywa została przyjęta pozytywnie, jako forma popularyzacji kolei w regionie. Jak zresztą możemy przeczytać na stronie naszego europosła: "Celem konkursu jest propagowanie wśród uczniów wiedzy na temat polskiej kolei. Zwrócenie uwagi na rolę kolei, która znacznie przysłużyła się rozwojowi województwa lubelskiego oraz jej obecnej funkcji jako ekologicznego środka transportu. Konkurs ma za zadanie promować kolej oraz umożliwić uczniom prezentację zainteresowań i uzdolnień". Przez moment można było uwierzyć, że możemy skupić się na propagowaniu kolei, a nie na jej obronie. Można było myśleć, że najgorsze już za nami i nie będziemy musieli słuchać o zamierzeniach mających naszą kolej zniszczyć.

Tymczasem takie doniesienia ujrzały światło dzienne już w ostatni piątek. Wczesną jesienią branżowe środki masowego przekazu informowały o planach PKP PLK w zakresie likwidacji kilku tysięcy kilometrów torów. Wtedy uspokajano, że to dopiero zamierzenia, które trzeba poddać "licznym konsultacjom", a w dodatku ustawa o transporcie kolejowym przedstawia szczegółową procedurę zamknięcia linii, co wydłuży całą procedurę może nawet do kilku lat. Też mi się kiedyś wydawało, że jeśli przepisy czegoś zabraniają, to znaczy, że tego zrobić nie można. Dziś już wiem, że można. 15 lutego "Rynek Kolejowy" podał, że "Zarząd PKP Polskich Linii Kolejowych zatwierdził w czwartek listę linii kolejowych, które mają zostać wyłączone z eksploatacji w grudniu tego roku. Znalazło się na niej ok. 100 odcinków o łącznej długości ok. 2 tys. kilometrów". Tak jak pisałem w październiku, sprawa dotyczy również linii na Zamojszczyźnie: Zamość-Hrubieszów oraz Zwierzyniec-Hrebenne-Munina.

Oficjalnie nasze odcinki znajdują się na liście - nazwijmy to - lżejszej. Mają być "wstępnie wyłączone z ruchu w 2014 roku, do potwierdzenia na bazie popytu od przewoźników". Zarządca infrastruktury podkreśla, że nie chodzi o fizyczną rozbiórkę linii, lecz o ich "czasowe wyłączenie z ruchu". Dokładnie tak, jak było w 2000 roku. Wtedy też "czasowo zawieszano ruch pociągów" na kilku tysiącach kilometrów torów. Dziś wszędzie tam wesoło sobie rosną chwasty, a szukanie szyn przypomina poszukiwania skarbów wykrywaczem metalu. Nie łudźmy się zatem, że cokolwiek da się cofnąć, gdy linie faktycznie zostaną wyłączone. Szanowni Państwo, to nie jest zwykłe zmniejszenie sieci kolejowej w Polsce. To najzwyklejszy bandytyzm w wykonaniu kolejowej wierchuszki. Kilka dni wcześniej na portalu rynek-kolejowy.pl ukazał się wywiad z prezesem PKP PLK ws. "konsultacji społecznych" odnośnie do planów likwidacyjnych, w którym znalazł się następujący fragment:

"- Jak dobrze rozumiemy, podczas tych rozmów pokazujecie mapę marszałkom i mówicie: "Tutaj są takie linie kolejowe, po których nic nie jeździ, więc albo samorząd wyłoży pieniądze, aby je utrzymać i wykorzystać, albo je likwidujemy"...
- Generalnie tak się to mniej więcej odbywa. Samorząd musi podjąć decyzję, jak bardzo dana linia kolejowa jest mu potrzebna".

Ergo - albo województwo samo daje kasę na linie, albo do widzenia. Ale w przypadku Urzędu Marszałkowskiego Województwa Lubelskiego nie było nawet takich konsultacji! A przynajmniej pracownicy z departamentu odpowiedzialnego za sprawy transportu o oficjalnej liście dowiedzieli się z mediów. W gruncie rzeczy nie wiadomo więc na jakiej podstawie PKP PLK chce nam "zawiesić" linię hrubieszowską i roztoczańską, ale nie tylko, bo na liście znajduje się m.in. świeżo reaktywowany pasażersko i stale użytkowany towarowo odcinek Chełm-Włodawa. Jakby tego było mało, niedawno UMWL podpisał kilkuletnią umowę ramową z Przewozami Regionalnymi, w której jasno stoi, że przewoźnik ma uruchamiać sezonowe połączenia na Roztocze i dalej do Jarosławia, a od 2015 roku ma to się przekształcić w pociągi całoroczne. Są to więc dla zarządcy infrastruktury konkretne pieniądze do zarobienia przy niskich (wręcz niekiedy żadnych) kosztach utrzymania torów. Nie mówiąc już o tym, że samorządy wojewódzkie nie uchwaliły jeszcze właściwych sobie planów transportowych, bo czekały aż zostanie przyjęty plan krajowy, co stało się dopiero niedawno. Ale co tam, "peelki" takie drobiazgi nie obchodzą.

Sprawa kolejna: w międzyczasie zarządca infrastruktury opublikował regulaminy przydzielania tras pociągów na przyszłoroczny rozkład jazdy. Obejmuje on również te szlaki, które znalazły się na wspomnianej liście. Co więcej - sprawa prowadzona była w kompletnej tajemnicy do tego stopnia, że wiele podmiotów gospodarczych obudziło się właśnie z ręką w nocniku. W przypadku linii do Hrubieszowa jest nim firma chcąca budować tam przepompownię gazu, przedsiębiorstwo, które już zainwestowało w budowę terminalu przeładunkowego nawozów sztucznych na tor normalny w Miączynie, a także cukrownia w Werbkowicach, która w 2012 roku pozyskała wyremontowaną lokomotywę 401Da dla obsługi swojej bocznicy. W dodatku w Hrubieszowie znajduje się jednostka wojskowa, która normalnego toru potrzebuje przynajmniej dwa razy do roku w celu jednorazowego przetransportowania dużej ilości sprzętu wojskowego na ćwiczenia poligonowe.

Kwiatków w skali ogólnopolskiej jest więcej, bo decyzja o "czasowym wyłączeniu z ruchu" (to ważny termin, bo omija wszystkie nakazy ustawowe wymagane przy fizycznej likwidacji linii) odcinka z Bielska-Białej do Kalwarii Zebrzydowskiej, w sytuacji, gdy Koleje Śląskie uruchomiły właśnie kilkanaście połączeń dziennie do Wadowic, głupotą sięga paru metrów poniżej poziomu dna Rowu Mariańskiego. Podobnie jak "zawieszenie" ruchu w Mielcu, gdzie wprawdzie pociągi pasażerskie już nie jeżdżą (do 2009 roku odwiedzał to miasto "Hetman"), ale ruch towarowy do tamtejszej Specjalnej Strefy Ekonomicznej (strefy-matki zamojskiej) jest spory i dużo mówiło się o remoncie samej linii.

Drodzy Państwo: parlamentarzyści, samorządowcy oraz wszyscy ci, którym leży na sercu dobro Zamojszczyzny, apeluję z tego miejsca bardzo poważnie - zmobilizujmy się i brońmy naszych torów. W wielu innych regionach Polski lokalne komitety już podjęły działania, a praktyka pokazuje, że mogą osiągnąć sukces. My także mamy już na swoim koncie jedno duże zwycięstwo w postaci reaktywacji połączeń kolejowych na Zamojszczyźnie. Mamy zatem potencjał, by i teraz wygrać. Musimy jednak być twardzi, zwarci i gotowi na ciężkie starcia.

Zobacz podobne:
     Kolejowe nadzieje / 2020-11-26
     Zamoyski przeszedł na gumowe koła / 2020-06-18
     Na kolei zastępstwo coraz bardziej trwałe / 2020-02-28
     W ratuszu trzeba walczyć o łącznicę / 2019-05-29
     Kolejowe 500+ czy rzeczywista zmiana? / 2019-03-07
     Już nad przepaścią, jeszcze przed krokiem naprzód / 2019-02-15
     Ministerstwo głupich pomysłów / 2018-07-25
     Widziały gały co brały / 2016-12-29
     Rozwiązaniem nie jest drut / 2016-07-21
     Druga inauguracja / 2016-04-13
     Znów jest szansa na Hrubieszów / 2015-10-08
     Pociągi ruszą od czerwca / 2015-03-25
     Kolejowe pytania bez odpowiedzi / 2015-01-21
     W oczekiwaniu na przełom na torach / 2014-10-30
     Wiem skąd wziąć pieniądze / 2014-08-14
     Trzeba działać / 2014-07-31
     Demontaż czas zacząć? / 2014-06-25
     Nieznacznie bliżej do sukcesu / 2014-04-10
     Jak (nie) działa KKZ / 2014-03-13
     Kolejowa Komunikacja Żałosna / 2014-03-06

Warto przeczytać:

[do góry]