Wirtualna Polska 17 maja poinformowała, iż Lech Kaczyński podczas Zgromadzenia Ogólnego Sędziów Sądu Najwyższego powiedział, że chciałby, aby system w Polsce realizował zasadę zrównoważenia władz, której to, wg prezydenta, obecnie w naszym kraju nie ma, ze względu na to, iż władza sądownicza jest kompletnie autonomiczna. Dodał, że "w dłuższej perspektywie system wymiaru sprawiedliwości wymaga przebudowy, ale to wymaga też zmiany ustawy zasadniczej". Jeżeli salonowe media w ferworze kampanii promującej pomysły Kwaśniewskiego i jego towarzyszy, znajdą trochę czasu, pewnie wokół tych słów zorganizują histeryczną kampanię propagandową pod hasłem zagrożenia demokracji i obrony wartości europejskich. Zgodnie ze znanym już scenariuszem biadolić nad tym będą tzw. autorytety. Ale to nieważne. Już się do tego przyzwyczailiśmy.

Prezydent myli się jednak określając wymiar sprawiedliwości jako kompletnie autonomiczny. Te słowa są zbyt słabe. Prawnicy stanowią najbardziej zdegenerowane środowisko w Polsce. To nic innego jak grupa rodzin, która przejęła kontrolę nad wymiarem sprawiedliwości i dzięki temu zbija fortuny. A ludzie, którzy zmuszeni są swoimi podatkami ich utrzymywać muszą kornie zginać kark wysłuchując idiotycznych wyroków i tolerować wybryki zasłaniających się immunitet sędziów. Swoją drogą dziecko z pierwszej klasy szkoły podstawowej ponosi odpowiedzialność za to, że nie odrobi zadania domowego. Belfer wpisuje do dziennika lufę i tyle. Sędziowie mogą wydawać nawet najbardziej niedorzeczne wyroki i nie ponoszą za to żadnej odpowiedzialności! Kto będzie krytykował sędziego np. za nieuczciwe prowadzenie rozprawy może jeszcze dostać karę za obrazę sądu. Zupełnie bez sensu: co ma sąd do obrazy sędziego? Sędzia jest przecież tylko pracownikiem sądu. Np. uczeń, który powie, że nauczyciel jest głupi obraża nauczyciela, a nie system oświaty czy szkołę. (Pomijam w tym momencie sytuację, gdy uczeń ma rację i nauczyciel jest głupi, co zdaje się nie należy do sytuacji wyjątkowych. Wtedy nikogo nie obraża, tylko stwierdza fakt.)

Parę lat temu dziennikarze ujawnili, że w Gdańsku na liście dziekańskiej na wydziale prawa znalazły się wyłącznie dzieci prawników, czyli zostali przyjęci na studia bez zdanych egzaminów. Podczas studiów potomkowie prawników obijają się. Po co mają wkuwać przed egzaminami, skoro pozytywna ocena z egzaminu zostanie przez tatusia czy mamusię załatwiona. Kto nie wierzy, niech posłucha, co mówią studenci wydziałów prawa. To, że trzeba należeć do grupy rodzin prawników, żeby dostać się na jakąkolwiek aplikację wie każde dziecko. W efekcie do branży prawniczej trafiają więc głupsi, a nie najlepsi. Zresztą wystarczy przeanalizować przepojony prymitywną demagogią sposób argumentacji Ryszarda Kalisza, aby się o tym przekonać. Gorsze jest jednak to, że są ludźmi nieuczciwymi. Jeżeli nieuczciwie zostali przyjęci na studia, nieuczciwie zdawali egzaminy, nieuczciwie dostali się na aplikację, to jakoś nie wierzę w cudowną metamorfozę i nagłe przedzierzgnięcie się ich w uczciwych pracowników wymiaru sprawiedliwości.

Oczywiste jest, że wymiar sprawiedliwości jest traktowany przez rząd jako ważny instrument służący budowie IV RP. Trochę mnie to śmieszy. Środowisko prawników przesiąknięte jest wszystkimi patologiami PRL i III RP (a raczej II PRL): uzależnienie od polityków i świata przestępczego, korupcja, nepotyzm, niewład, podporządkowanie struktur państwa prywatnym interesom itd. Można tak długo wyliczać. Do tego, najdelikatniej mówiąc, większość prawników nie znosi ministra Zbigniewa Ziobry, a rząd obecny traktuje jako pomyłkę, którą następne wybory naprawią. Można więc spodziewać się, że będą sabotować poczynania władz. Ziobro o tym wie i dał wyraźnie do zrozumienia, podczas wywiadu w telewizji 24 kwietnia br., że pracowników wymiaru sprawiedliwości trzeba przymusić do tego, żeby pracowali, a sędziów, żeby wydawali uczciwie wyroki.

Zapowiedź prezydenta tak naprawdę mnie cieszy. Gorzej, że klika prawników jest silna i może skończyć się jedynie na deklaracjach, albo ćwierćśrodkach, które w praktyce niczego nie zmienią. Aby wymiar sprawiedliwości dobrze funkcjonował, należałoby zacząć od wywalenia na zbity pysk wszystkich jego pracowników. Ale na to nie pozwolą przepisy, prawa człowieka, Konstytucja, zasady obowiązujące w Unii Europejskiej, no i byłby to faszyzm.