Każdy dziennikarz wie doskonale, że w tej pracy ogromnie ważny jest tzw. nos. Nie należy go mylić z doświadczeniem. Ono przydaje się bardziej w późniejszym rozgrywaniu wartościowego tematu, który się zdobyło, ale jego pozyskanie często zupełnie od doświadczenia nie zależy. O takich rzeczach decyduje zazwyczaj chwila, w której dokonuje się wyboru najprostszego z możliwych - jak spędzić kilka teoretycznie "pustych" godzin pracy. Można poświęcić je na szperanie w Internecie, można się wtedy spotkać z kimś, kto teoretycznie ma coś ciekawego do powiedzenia, a można po prostu wybrać się na wydarzenie, na które nie przyjdzie żaden inny żurnalista, choć pojawią się tam ciekawi ludzie. Mam kilka takich imprez, a jedną z nich jest Komisja Budżetu, Infrastruktury i Mienia Komunalnego zamojskiej Rady Miejskiej.

Kryterium jest proste - ta komisja rozpatruje wszystkie dokumenty, które staną na oficjalnym posiedzeniu pełnego gremium. Dyskusje prawie zawsze są ciekawe, a uczestnicy skupiają się na zupełnie innych sprawach niż przy pełnej sali. Rozmowy są dużo bardziej merytoryczne, przez co można sobie zawczasu wyrobić pogląd na poszczególne sprawy. Tydzień temu jednak doszła do tego jeszcze jedna okoliczność. Komisję odwiedził prezes PKS Zamość Andrzej Mulawa, który niespodziewanie dla wielu obecnych przedstawił ofertę połączenia swojej spółki z zamojskim Miejskim Zakładem Komunikacji.

Przypomnijmy, że Andrzej Mulawa stery w PKS-ie objął niewiele ponad rok temu. Od razu zjednał sobie załogę, która bez żalu pożegnała poprzedniego prezesa. Nowy szef ogłosił, że podstawową sprawą będzie sprzedaż majątku przedsiębiorstwa, czyli nie tylko dworca (acz z zachowaniem jego funkcji) przy ulicy Hrubieszowskiej, ale również bazy przy Sadowej. To się udało, umowy przedwstępne zostały już zawarte. Spółce ma wpaść do kasy 5,8 mln zł. Jak poinformował Andrzej Mulawa, firma notuje też wzrost przychodów ze sprzedaży biletów, a do tego ma zapotrzebowanie na wynajem autokarów na trasy nawet międzynarodowe.

Tyle dobrych wiadomości. Te niecałe 6 mln zł są bowiem pieniędzmi jednorazowymi, spółka za pierwszy kwartał ponownie zanotowała stratę, a baza przy Sadowej musi zostać opuszczona przez PKS do końca czerwca. Trzeba zatem znaleźć nową (co nie będzie bezkosztowe) i właśnie dlatego Andrzej Mulawa wymyślił koncepcję wchłonięcia swojej spółki przez MZK.

Dobrze Państwo przeczytali - wchłonięcia. MZK miałby bowiem przejąć praktycznie wszystko, włącznie z działalnością przewozową. A prezes rozwiązałby problem bazy, bo przecież Miejski Zakład Komunikacji taką dysponuje. Sprytne, prawda?

Dyskusja na forum komisji była o tyle pożyteczna, że mogłem od razu poznać stanowiska wszystkich stron. Miasto stanowczo odmówiło takiej transakcji i to z kilku powodów. Przede wszystkim nie byłaby ona możliwa ze względów prawnych, bo MZK przez jeszcze niemal cztery lata musi posiadać obecną strukturę własnościową. Zakład nie ma poza tym formalnej możliwości realizowania przewozów poza gminami, z którymi podpisał umowy na świadczenie usług. No i najważniejsze - magistrat i radni jasno dali do zrozumienia prezesowi, że nie cenią go zbyt wysoko.

Sam prezes zresztą szybko spasował. Powiedział, że przyszedł tylko po to, by "zobaczyć czy jest wola", a mnogość pytań, jakie padły, bardzo go zaskoczyła i nie przygotował się aż tak szczegółowo na spotkanie. Dodał, że Zamość nie jest jedynym samorządem, do którego wysłał zapytania. Bombarduje nimi praktycznie wszystkie gminy z terenu dawnego województwa zamojskiego, a jak mogłem się dowiedzieć na środowej sesji Rady Powiatu, nie ominął również starostwa.

Innymi słowy - prezes przyszedł do PKS-u po to, by spieniężyć jego nieruchomości, nie mając żadnej koncepcji co robić dalej. A sprzedaż dworca i bazy to nie jest przecież rzecz, którą można zrobić ot tak. Był zatem czas, by się zorientować w kwestii późniejszych możliwości. Andrzej Mulawa jednak tego nie zrobił i teraz działa po omacku. Nie zdziwię się, jeśli jest już pogodzony ze swym losem. Ciekawe tylko, co na ten temat sądzi załoga i czy w dalszym ciągu prezes cieszy się jej zaufaniem?

Interesuje mnie też inna rzecz - czym w zasadzie Andrzej Mulawa przekonał do siebie władze województwa, które obecnie jest właścicielem PKS-u Zamość, że mu nadały takie stanowisko? Jak twierdził na komisji, obecnie udzieliły mu poparcia na wszystkie działania związane ze spółką. Ergo - jakby zapragnął ją zlikwidować, też by się zgodziły.

Przypominam, że kiedy Ministerstwo Skarbu Państwa chciało PKS Zamość skomunalizować, miasto było na to chętne i wtedy poważnie brało pod uwagę możliwość połączenia spółki z MZK. Spółki, która dysponowała majątkiem mogącym nowy twór faktycznie zdynamizować. Wtedy jednak do akcji wkroczył Urząd Marszałkowski i to on przejął przedsiębiorstwo. Jak widać, w rzeczywistości nie miał pomysłu na dalsze działanie przewoźnika.