Zawsze uczono mnie, że dziennikarz powinien szukać tematów, które zainteresują czytelników. Takimi są najczęściej sprawy, o których ludzie po prostu mówią, a nic tak nie gromadzi problemów społecznych, jak zebrania osiedlowe. W ubiegłym tygodniu na Słonecznym Stoku zainaugurowano ich jesienną serię. Podczas spotkania w Szkole Podstawowej nr 2 można było się przekonać, że choć jest to osiedle pełne dużych i już zakończonych inwestycji, co społeczeństwo jak najbardziej docenia, to nie wszystkie problemy zniknęły, a i nowe zdążyły się pojawić. Na niedawno oddanej do użytku tzw. małej obwodnicy kierowcy nadużywają dobrodziejstw świeżutkiej nawierzchni, osiedle jest praktycznie pozbawione ławek, zaś liczba pojemników na odpady wciąż jest niewystarczająca. Ten ostatni problem zapewne będzie się pojawiał na większości zebrań i należy się spodziewać, że PGK stopniowo będzie realizować wnioski mieszkańców. Jednakże tego dnia komendant Straży Miejskiej powiedział na temat odpadów i kwestii z nimi związanych coś, na co bym bardzo długo nie wpadł, a co jest tak wielkim absurdem, że zasługuje na specjalne omówienie.

Krótko przypomnijmy, że od 1 lipca obowiązują w Polsce nowe zasady odbioru odpadów. Całość odpowiedzialności spadła na samorządy, które stały się po prostu właścicielami śmieci. To władze gminy zatem musiały ustalić reguły obowiązujące na terenie jednostki, włącznie z (jedynym na cały obszar) odbiorcą odpadów i ceną, jaką za wywóz śmieci płacą mieszkańcy. Nieco upraszczając - papier, plastik, szkło i inne rzeczy, które są nam niepotrzebne, segregujemy i wrzucamy do specjalnych pojemników, czyli de facto oddajemy je lokalnej władzy. Głupie, ale tak stanowi przepis. Zresztą słowo "oddajemy" jest tu nie do końca prawidłowe, bo musimy jeszcze za to zapłacić. Potem wybrany przez władzę podmiot te śmieci odbiera i utylizuje. Teoretycznie wszystko wydaje się proste. Powyższe reguły oznaczają jednak, że mieszkańcy nie mają świadomości, iż mogą z odpadami zrobić coś bardziej pożytecznego, bo opłatę trzeba uiścić w każdym przypadku, a odbiorca i tak jest jeden w całej gminie.

Może dlatego kiedy komendant SM podczas wspomnianego zebrania powiedział mieszkańcom Słonecznego Stoku, że na terenie miasta dochodzi do coraz częstszych kradzieży śmieci - głównie plastików - z pojemników, w pierwszej chwili nie wiedziałem o co mu chodzi. A gdy w końcu to do mnie dotarło, zacząłem się zastanawiać o czym bardziej świadczy przytoczone zjawisko.

Uprzedzając - nic do komendanta Krzysztofa Adamczyka nie mam i uważam, że szeryfem jest naprawdę dobrym. Sam komendant zresztą wyjaśnił później, że taki plastik, zwłaszcza w Niemczech, jest po prostu wart konkretne pieniądze, a w Stanach Zjednoczonych za pustą puszkę przyniesioną do sklepu można otrzymać 25 centów. Rozumiem, że jako urzędnik, choć w mundurze, jest on związany określonymi zasadami i nie może wprost powiedzieć, że te "kradzieże śmieci" są wynikiem patologii wyhodowanej przez głupie przepisy. Ale ja mogę.

Nie sądzę więc, by owi złodzieje odpadów, czyli rzeczy z definicji niepotrzebnych, wykradali je po to, aby zdobycz rozsypać w lesie lub rzece. Nie stanowią zagrożenia dla środowiska, a jedynie dla wykonawcy zlecenia wyznaczonego przez gminę, który na plastiku też chce zarobić. Przypominam, że byliśmy karmieni obietnicami, jakoby odbiorcy odpadów po obłowieniu się na recyklingu w przyszłości obniżyli ceny za swoje usługi. W praktyce trudno się spodziewać takich poczynań, skoro obecna sytuacja sprzyja zbudowaniu solidnej pozycji na rynku i wykoszeniu konkurencji. Nie pochwalam wybierania materiału z pojemników na śmieci, ale w sytuacji, gdy jest go coraz więcej i coraz łatwiej go zdobyć, trudno się spodziewać, by okazja nie wywołała złodziei.

Tak to już jest, że jeśli nakładamy na ludzi jakiś odgórny obowiązek, to jakiekolwiek inicjatywy mogące go złagodzić skazane są na duże trudności. A po co się trudzić, po co się reklamować, po co namawiać mieszkańców na sprzedaż posiadanego plastiku, którego w pojedynczych lokalach jest i tak stosunkowo niewiele, jak można wziąć go sobie praktycznie w dowolnej ilości z pojemnika ustawionego na osiedlu, co jest łakomym kąskiem zwłaszcza dla pojedynczych osób?

Władza po raz kolejny wyszła z założenia, że pomyśli za obywateli. No i pomyślała, tylko niech się nie dziwi, że jej pomysły ponownie odbijają się na społeczeństwie czkawką.