Nowy prezydent Zamościa nie ma łatwo. Ponieważ swoje urzędowanie postanowił rozpocząć z grubej rury i obok decyzji mających przełożenie dopiero na dalszą przyszłość pojawiło się kilka inicjatyw ad hoc, z miejsca naraził się na krytykę i to nie tylko opozycji. Wszystko dlatego, że podczas kampanii wyborczej zapowiadał organizowanie miejskiej zabawy sylwestrowej. I choć po wygranych wyborach czasu było naprawdę mało, taka impreza odbędzie się już przy najbliższej okazji. Za 58 tysięcy złotych z miejskiej sakwy (na tyle opiewa stosowna faktura) zamościanie będą mogli na Rynku Wielkim przywitać Nowy Rok przy dźwiękach lokalnych zespołów reprezentujących bardzo różne gatunki muzyczne oraz Urszuli - gwiazdy wieczoru, która skasuje połowę wspomnianej kwoty. O tych szczegółach Andrzej Wnuk, wraz z dyrektorem Zamojskiego Domu Kultury, Januszem Nowosadem, opowiadali podczas konferencji prasowej, która odbyła się 22 grudnia.

Można chyba zaryzykować stwierdzenie, że impreza ma w Zamościu tyle samo zwolenników, ilu przeciwników. Ci drudzy, w skład których wchodzi między innymi część radnych koalicyjnych, zwracają uwagę, że to jednak rzecz, która nie jest za darmo, która niesie za sobą ryzyko naruszenia zasad bezpieczeństwa przez uczestników i która być może w ogóle jest niepotrzebna, skoro w ostatnich latach nie była organizowana i "nic się nie stało". Pieniądze oczywiście będą pochodziły z naszych podatków i tutaj nie ma co do tego żadnych wątpliwości, a za bezpieczeństwo będą odpowiadać stosowne służby, zaś opublikowany regulamin jest tak restrykcyjny, że moim zdaniem ryzyko zostało naprawdę ograniczone do minimum. Bezpośrednio przed sceną będzie mogło stać 500 osób poddanych wcześniejszej kontroli, a schody ratuszowe zostaną na czas imprezy zamknięte. Wszystko oczywiście wyjdzie w praniu, natomiast teraz chciałbym przedstawić swój punkt widzenia na całą sprawę, bo nie jest on jednoznaczny.

Zacznijmy od tego, że sensu świętowania Nowego Roku nie widzę wcale. Mówiąc ściślej - nie dostrzegam takiego sensu w jakimkolwiek aspekcie Sylwestra, czyli nie tylko w wymiarze publicznym, ale i prywatnym. Nie widzę żadnego powodu, by świętować fakt, że się starzejemy, zwłaszcza jeśli to jest połączone na przykład ze wzrostem cen jakichś towarów i usług od 1 stycznia. Dla mnie to po prostu okazja do spotkania się w miłym gronie i spędzenia czasu w tak przyjemny sposób. Równie dobrze jednak mogłaby to być noc - dajmy na to - z 19 na 20 lipca. Ale skoro już jest przyjęte, że właśnie 31 grudnia wszystko się umownie zmienia, to trudno. I tak człowiek się nie położy spać wcześniej, skoro o północy obudzą go huki petard i wizgi sztucznych ogni.

Dlatego jeśli już mamy przyjęte, że naród tego wieczoru później kładzie się do łóżek, to warto wykorzystać ten fakt z pożytkiem dla wszystkich. I tu przyznaję rację Andrzejowi Wnukowi, że miasto kojarzone z turystyką powinno organizować wydarzenia przyciągające uwagę. Koszt faktycznie nie wydaje mi się specjalnie wysoki, o ile oczywiście nie okaże się za jakiś czas, że finalnie miasto wyda więcej. Najpierw jednak trzeba dać nowym władzom szansę.

Chciałbym zresztą zwrócić uwagę na pewien szczegół. Urszula będzie trzecią znaną postacią ze świata polskiego showbiznesu, która zawita do Zamościa w 2014 roku. Dwie poprzednie to gwiazdor MMA Mamed Chalidow oraz piosenkarz Paweł Kukiz. Pierwszy przyjechał nie walczyć, tylko się pokazać, a drugi nie śpiewał, tylko agitował. Urszula zaś pojawi się w Zamościu po to, żeby zaprezentować swoje największe przeboje. Choćby z tego powodu jej występ wydaje mi się rzeczą zdecydowanie bardziej normalną.

A tak zupełnie na koniec dzisiejszego tekstu postawię nowemu włodarzowi Zamościa spory plus. Otóż prezydent czyta moje artykuły, czemu dał wyraz podczas wspomnianej konferencji. Powiedział bowiem: "Imprezę sylwestrową organizujemy po to, by Zamość nie był - jak napisał redaktor Marchwiany - wsią z ratuszem". Bardzo się z tego cieszę i mam nadzieję, że Andrzej Wnuk zapoznał się nie tylko z tytułem cytowanego felietonu, ale przede wszystkim z jego treścią. Nie o Sylwestra w nim bowiem chodziło, lecz o sprawy dużo bardziej dalekosiężne.