|
41. ZLT: "Fredraszki" dla zamościan, statuetka dla ŚcibakównyW ramach 41. Zamojskiego Lata Teatralnego Teatr Narodowy wystawił "Fredraszki", w reżyserii Jana Englerta. Reżyser obsadził się w roli Aleksandra Fredry. Obok męża, zagrała zamościanka Beata Ścibakówna, której wręczono statuetkę i tytuł "Ambasadora Kultury Zamościa" za 2015 r. (20.06.).
Fredro wiecznie polski
"Fredraszki" to jeden ze spektakli, który powstał dla uczczenia 250-lecia teatru publicznego w Polsce. Dlaczego Fredro? Bo jego sztuki to klasyka polskiego teatru. Są popularne i niezwykle lubiane. Twórczość prześwietnego pisarza dała solidne podwaliny polskiej komedii. Jan Englert, dyrektor artystyczny Teatru Narodowego, rozkochany w mistrzu komedii (zrealizował już Dożywocie, Śluby panieńskie i Męża i żonę), doskonale znający oczekiwania publiczności, postanowił zrobić spektakl poświęcony autorowi i jego twórczości, taki performans Fredrowski.
Odważny i zarazem genialny pomysł połączenia kilku utworów Aleksandra Fredry w jedno przedstawienie, a tym samym wymieszanie bohaterów i wątków okazał się sukcesem. Tym pełniejszy to sukces, że "Fredraszki" Englerta to dwa spójne lecz różne komponenty. Pierwsza cześć sztuki przezabawna, frywolna - tu Fredro/Englert dokonuje retrospekcji losów bohaterów swoich komedii, druga - refleksyjna, poważna - tu Fredro/Englert podsumowuje swoją twórczość i życie.
"Teatr powinien dotykać" - mówił reżyser i słowa dotrzymał. Wyreżyserowany przez Jana Englerta spektakl dotyka, porusza i urzeka za sprawą niezawodnego, skrzącego humorem Fredrowskiego wiersza oraz komizmu sytuacyjnego, postaci, a także refleksji nad żywotem człowieka poczciwego, aczkolwiek doświadczonego i naznaczonego długim życiem i krytyką, że jest zbyt mało narodowy.
Na scenariusz "Fredraszek", autorstwa Jana Englerta i Tomasza Kubikowskiego, złożyły się fragmenty dramatów Fredry, m.in.: Męża i żony, Pana Jowialskiego, Zemsty, Dożywocia, Wielkiego człowieka do małych interesów, ale także jego pamiętników, wiersze oraz wyimki z tekstów współczesnych autorowi krytyków - Seweryna Goszczyńskiego oraz Aleksandra Dunina-Borkowskiego.
Doskonałym reżyserskim posunięciem było umieszczenie autora - Aleksandra Fredry - w samym centrum wydarzeń. Obserwował on na scenie, z lekkim uśmiechem na twarzy, co i kogo wymyślił, a następnie sportretował w swoich książkach. Z pełnych dynamiki scen wyłaniają się refleksje na temat relacji męsko-damskich, gier miłosnych, wierności i zdrad. Uniwersalne prawdy i satyry na przywary polskich bohaterów ówczesnej epoki podane tu zostały w stylu współczesnego teatru.
Czasem także nawiązał Fredro/Englert z postaciami dłuższe rozmowy, np. z Papkinem. Dzięki zamysłowi połączenia kilku komedii możemy docenić niezwykłe atuty scenariusza sztuki oraz reżyserii mistrza Englerta. Przejścia pomiędzy kolejnymi utworami, smaczkami twórczości Fredry, były niemalże niezauważalne i tworzyły zgrabną całość. Można było odnieść wrażenie, że za tym stoi wytrawny komediopisarz Fredro. Całość znakomicie skomponowana, błyskotliwie zagrana, z precyzyjnie dopracowanym ruchem scenicznym i dużym wdziękiem. Finezja teatru w każdym calu. Zabawnie i zmysłowo, chociaż teksty i postacie bohaterów liczą sobie bez mała dwieście lat.
Należy jednak pamiętać, że Fredro był mistrzem w tworzeniu charakterystyki bohaterów, kształtowaniu akcji i giętkości języka. Do utworów wprowadzał akcenty humorystyczne i elementy komiki ludowego teatru. Jego język jest także niezwykły: większość komedii pisana jest wierszem, a wiersz ten - często tak wyszukany, jak 8-zgłoskowy w Zemście - płynie tak gładko, jak mowa potoczna, pozbawiona jakiegokolwiek przymusu i rygorów. Aktorzy zaprezentowali grę na najwyższym poziomie, a przecież scenariusz pisany wierszem nie jest prostym materiałem do pracy. Aktorzy nadali recytacji nowy kształt, który wybrzmiał naturalnie, setnie bawiąc publiczność.
Na podkreślenie zasługuje także bardzo dobrze przemyślana scenografia Barbary Hanickiej. Staromodne mieszkanie pełne krzeseł, dywanów i szaf znakomicie zagrało w różnych sztukach Fredry, składających się na "Fredraszki". Tworzyło też klimat tajemniczy i nieco nostalgiczny, miejsce, w którym rozliczał się sam ze sobą wielki pisarz Aleksander Fredro. Jest też w spektaklu scena nie mająca odniesienia do jego dzieł - wymyślone przez mistrza postaci buntują się przeciwko autorowi i czynią mu zarzuty, że zbytnio je przerysował, może nawet nieco ośmieszył. A przecież humor komediopisarza był zazwyczaj dość łagodny, a wyrozumiałość dla przywar bliźnich - znaczna.
Fredro bawił się pisząc swoje komedie i chciał bawić widza teatralnego, ponieważ pisał dla teatru. Pisał o tym, co w życiu najważniejsze, o uczuciach. Osią intrygi tych komedii są zazwyczaj też pieniądze, miłość i małżeństwo, a głównie dylemat: czy zawrzeć małżeństwo dla pieniędzy, czy wziąć ślub z miłości. W niemal wszystkich komediach Fredry miłość zwycięża: szczere uczucie pokonuje wszystkie przeciwności - opór rodziny, intrygi i komplikacje finansowe. To uznanie wartości miłości, życia rodzinnego i cnót domowych jest wyznaniem wiary autora pomawianego o niemoralność, który przecież na polskość spoglądał pogodnie i trochę z dystansem.
Od połowy spektaklu tempo akcji spada, atmosfera na scenie staje się poważniejsza. Z wybranych tekstów wyłania się refleksja na temat niełatwych wyborów życiowych i twórczych Aleksandra Fredry, napoleońskiego oficera. Jego twórczość przypadła na epokę romantyzmu i powstania listopadowego, a on w komediowym stylu opisywał zwyczajne życie szlachty i mieszczan z ich zaletami i przywarami. Krytykowano go, bo nie wpisywał się w romantyczne i powstańcze uniesienia, ale być może uratował nas, Polaków od melancholii i dlatego wspaniały dorobek Fredry pozostaje nadał w kanonie naszej kultury.
- A abstrahując od tematów, sztuki Fredry to niesamowite i niekończące się źródło polszczyzny, na dodatek wierszowanej. Pisane są dowcipnie, inteligentnie. Pracując nad Fredrą, mam poczucie wchodzenia w czyste źródełko, czasem zimne, ale czyściusieńkie, na kilka metrów widać dno - podkreślał Jan Englert, uzasadniając decyzję o wystawieniu "Fredraszek".
Raduje widza przedstawienie sięgające do skarbów, do źródła naszej narodowej kultury, niosące doskonałą artystyczną rozrywkę, pokazujące teatr świeży, prawdziwy, tętniący życiem. Bawi świetna gra sceniczna, malująca precyzyjnie, a lekko ciepłe, sympatyczne postacie z krwi i kości. Podoba się spójny tekst. W pierwszej części narzucający dynamiczne, farsowe tempo, by w drugiej zwolnić, skupiać się na krytycznych fragmentach recenzji, które spowodowały, iż Fredro na lata wyłączył się z pracy twórczej. Ta część spektaklu - poznawcza i ludzka, podkreśliła komplementarnie wagę artystycznego przekazu, który jest także istotny dla widza. Finał puentuje budująca piosenka "Tylko miłość, stałość, cnoty/ może wrócić nam wiek złoty".
Właśnie taka, tchnąca sympatyczną staroświecczyzną wesołość, stanowi atut spektaklu Teatru Narodowego, pokazanego na deskach Zamojskiego Domu Kultury, który niczym klamrą spiął Jan Englert, kierujący akcją na scenie jako sam mistrz Aleksander hrabia Fredro. Mur na scenie próbowali budować, żywcem przeniesieni z najbliżej budowy, trzej murarze. Kolejny dobry żart... Zamojska publiczność przyjęła inteligentne "Fredraszki" owacjami na stojąco, co tylko potwierdziło, że lubimy Fredrę i kochamy teatr.
Spektakl, którego premiera odbyła się 18.12.2015 r., w roku 250-lecia Teatru Narodowego, zobaczyliśmy w doborowej obsadzie. Obok Jana Englerta, dyrektora artystycznego Teatru Narodowego w Warszawie, wystąpiła znakomita w "Fredraszkach" - zamościanka Beata Ścibakówna. Podziwialiśmy także grę aktorską: Katarzyny Gniewkowskiej, Mileny Suszyńskiej, Pauliny Korthals, Piotra Grabowskiego, Grzegorza Małeckiego, Mateusza Rusina i rewelacyjnego Papkina - Krzysztofa Wakulińskiego.
Beata Ścibakówna "Ambasadorem Kultury Zamościa"
Już po ukłonach, odbyła się ceremonia wręczenia Beacie Ścibakównej honorowego tytułu i statuetki "Ambasador Kultury Zamościa".
-Za wspieranie instytucji kultury i tworzenie nowej jakości zamojskiego życia kulturalnego, Miasto Zamość każdego roku przyznaje honorowe tytuły i statuetki "Ambasadora Kultury Zamościa". Wręczenie tych prestiżowych wyróżnień odbywa się podczas grudniowej gali, kiedy podsumowujemy Rok Kulturalny w Zamościu. To też przypada w ważną rocznicę dla naszego miasta, rocznicę Wpisu Zamościa na Światową Listę Dziedzictwa UNESCO. Tak się stało w grudniu 2015 r. - mówił Janusz Nowosad, dyrektor Zamojskiego Domu Kultury.
Dodał także, a jego słowa przerywały długie oklaski: - Zamościanka, aktorka Teatru Narodowego, producentka spektakli teatralnych, ukończyła I Liceum Ogólnokształcące w Zamościu, W czasie licealnym uczestniczyła w działalności Teatru Młodych Waldemara Zakrzewskiego. Absolwentka Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej w Warszawie. Beata Ścibakówna mawia, że wychowała się na Zamojskim Lecie Teatralnym. W listopadzie 2014 r., po swojej prezentacji wiersza Norwida na koncercie jubileuszowym z okazji 50-lecia Zamojskiego Domu Kultury, stojąc na scenie ZDK powiedziała: -Na tej scenie zaczynałam, teraz gram na scenie Teatru Narodowego. I rozpłakała się. Od 2011 r. wraz z mężem Janem Englertem patronuje honorowo Zamojskiemu Latu Teatralnemu.
Na wniosek ZDK, Honorowy Tytuł "Ambasadora Kultury Zamościa" otrzymała Beata Ścibakówna. Aktorce - statuetkę wręczył Andrzej Wnuk, prezydent miasta Zamość. Beata Ścibakówna odebrała List gratulacyjny i statuetkę w kostiumie scenicznym.
- Jestem kompletnie zaskoczona, nie spodziewałam się. To naprawdę wielki zaszczyt, honor, wyróżnienie dla mnie, że zostałam "Ambasadorem Kultury Zamościa 2015". Jestem dumna, że pochodzę stąd, z tego wspaniałego miasta, z tego renesansowego grodu, który pięknieje z dnia na dzień, że pochodzę z Was, z tych ludzi Zamościa, którzy dzisiaj tak wspaniale reagowali i byli tak cudownie z nami, prawie, że na scenie - w mieście bez teatru, którzy jesteście najlepszą publicznością teatralną w Polsce. Bardzo, bardzo dziękuje - mówiła, wzruszona do łez, Beata Ścibakówna.
Aktorka Teatru Narodowego otrzymała także podziękowanie jako Ambasador Ogólnopolskiej Kampanii "Kilometry Dobra", pozwalającej organizacjom pozarządowym zdobywać pieniądze na szczytne cele. W Zamościu organizatorem tej akcji było Stowarzyszenie Osób z Upośledzeniem Umysłowym, Koło w Zamościu. Pomoc Beaty Ścibakówny pozwoliła stowarzyszeniu zebrać 62 tys. zł.
Portal Zamość online jest patronem medialnym 41. Zamojskiego Lata Teatralnego w Zamościu
autor / źródło: Teresa Madej dodano: 2016-06-25 przeczytano: 15027 razy.
Zobacz podobne:
Warto przeczytać:
|
|
|
|