|
Zbigniew Zamachowski i nie tylko magiczne piosenkiNazwisko aktora, talent aktorski i muzyczny, czar osobisty i tytuł recitalu w zapowiedziach mówiły dużo, ale nie wszystko! Mistrzowski recital autorski Zbigniewa Zamachowskiego pt. "Piosenki nie tylko o miłości i nie tylko piosenki" w ZDK był podziękowaniem za 41. Zamojskie Lato Teatralne (17.10.).
-To spektakl - niespodzianka na zakończenie 41. Zamojskiego Lata Teatralnego. To podziękowanie dla Państwa, widzów, sponsorów, partnerów za wsparcie, wspólne emocje podczas trzytygodniowego festiwalu na przełomie czerwca i lipca. Nie byłoby festiwalu teatralnego w Zamościu, gdyby nie współfinansowanie miasta Zamość. Pozwolą Państwo, że zwrócę się do Pana Andrzeja Wnuka. Dobry wieczór Panie Prezydencie (tu rozległy się gorące oklaski). W imieniu nas wszystkich - dziękuję. Szanowni Państwo! "Piosenki nie tylko o miłości i nie tylko piosenki" - Zbigniew Zamachowski - zapraszam - powiedział Janusz Nowosad, dyrektor Zamojskiego Domu Kultury, który od 41. lat jest organizatorem Zamojskiego Lata Teatralnego.
-Bardzo się cieszę, że Państwo tak licznie się stawili w Zamościu. Dziarsko siadłem od razu, żeby tak nie stać, bo dużo bardziej widać, że jestem "wysoki inaczej", niestety. Zanim będę śpiewał, będziemy sobie gadać w międzyczasie o moim zawodzie, troszkę w inny sposób. Całkiem niedawno mi się zdarzyło. Szedłem ulicą, pewna młoda dama podbiegła do mnie z karteczką i długopisem. Poprosiła mnie o autograf. Złożyłem jej autograf, oddałem kartkę. Ona jeszcze przez chwile stała, stała i patrzyła, i mówi: Wie pan co? Pan to jest wyższy niż w rzeczywistości. I tego się będę trzymał - mówił Zbigniew Zamachowski, a publiczność reagowała radosnym śmiechem.
Pierwsze minuty spotkania ze znakomitym aktorem filmowym i teatralnym, kompozytorem muzyki do etiud filmowych oraz autorem muzyki i tekstów piosenek, które sam wykonuje pokazały, że ulubieniec publiczności potrafi doskonale nawiązać kontakt z widzem. Tego wieczoru na scenie ZDK nie zabrakło żartów i anegdot wplecionych w scenariusz recitalu. Przede wszystkim jednak, Zbigniew Zamachowski pokazał się w innej roli, dla niektórych słuchaczy mało znanej - świetnego, ba wybitnego wykonawcy niezwykłych piosenek.
Skąd pochodzi artysta? Zbigniew Zamachowski przedstawił się "śpiewająco" - wykonując piosenkę i akompaniując sobie na gitarze - "W małym miasteczku". Rodzinne miasteczko aktora, które uczynił bohaterem piosenki to Brzeziny pod Łodzią. Tam się urodził i spędził dzieciństwo i młodość. Tekst powstał ponad trzydzieści lat temu. Aktor uważa, że nadal jest aktualny.
-Ja tak wziąłem ten instrument nie po to, aby udowodnić, że potrafię na nim grać. Zapewniam Państwa, że jest odwrotnie. Gitara ma fantastyczną cechę, bo wykryłem, zwłaszcza na zdjęciach, że zasłania te partie ciała, które jeszcze do niedawna były mniejsze. Mówię, że przytyłem do roli Shreka - objaśniał Zamachowski, a publiczność reagowała śmiechem.
-To nie jest takie rzadkie, proszę Państwa. Ten zawód jest dość dziwny w tym zakresie. Niektórzy do ról, a to chudną, a to tyją. Np. Robert De Niro do roli Wściekły Byk przytył 20 kg. Zrzucił, a mnie... się udało utrzymać wagę - opowiadał artysta, a widownia odpowiadała śmiechem i oklaskami.
Następnie mogliśmy posłuchać Romansu Gomeza, który artysta ćwiczy na gitarze od półtora roku. Z powodzeniem zagrał solówkę i... oczekiwał na brawa. Potem uraczył nas wykonaniem utworu "Luz i zapał", o tym co się naprawdę liczy w życiu. Usłyszeliśmy także definicję piosenki aktorskiej. Powinna być aktorska w formie i treści. Natomiast według Wojciech Młynarskiego piosenka aktorska jest wtedy, "kiedy aktor gra, że śpiewa". Padły zasłużone brawa.
-Teraz ja zagram, że zaśpiewam piosenkę aktorską - z dawnych, dawnych czasów, kiedy jeszcze w Łodzi istniała Wytwórnia Filmów Fabularnych - zapowiadał Zbigniew Zamachowski piosenkę "Papkin", której autorem jest Jacek Kleyff. Akompaniował doskonały pianista Roman Hudaszek.
- Tyle różnych, dziwnych rzeczy się zdarzyło, że można by się nimi podzielić. Ten zawód, który wykonuję jest dość szczególny i czasem, kiedy towarzyszy temu sukces, i nam, i Państwu zdarza się, że lekko odrywamy się od rzeczywistości - dość nachwaleni, pochwaleni, czytając recenzje dobre, itd. - tracimy kontakt z rzeczywistością. Na szczęście są takie chwile, kiedy nawet dość boleśnie lądujemy z powrotem na ziemi i to jest rzeczywiście fajne, że działa zasada - co cię nie zabije, to cię wzmocni - dzielił się refleksją Zbigniew Zamachowski.
Potem była opowieść o sławnym koledze, który był gościem Festiwalu Filmowego w Międzyzdrojach. Clue tego festiwalu polega na tym, że wybrańcy dostępują zaszczytu odciśnięcia - symbolicznego - swoich dłoni, w podłożu przed hotelem. Przyjaciel Zamachowskiego dostąpił tego zaszczytu. Towarzyszył temu szum medialny, więc nie miała jak przyjrzeć się temu własnemu odbiciu dłoni. Po zakończonej uroczystości i bankiecie, uhonorowany artysta - wczesną porą uznał, że czas jest idealny, aby obejrzeć własne odbicie dłoni oraz koleżanek i kolegów. Zanim tam jednak dotarł, pojawiła się para również ciekawa tych odbić, ale nie tylko. Pani postanowiła bowiem sprawdzić czy jej dłoń pasuje do odciśniętych dłoni Beaty Tyszkiewicz. Jako, że podejmowane próby nie przynosiły rezultatu, pożaliła się do męża: -Zobacz, jakie one mają małe ręce. Na co jej towarzysz stwierdził: -Jakbyś całe życie nic nie robiła, też byś miała małe ręce!
-Całe życie człowiek się zastanawia nad imponderabiliami. Mnie się udało po jednym z wydarzeń napisać piosenkę, która podsumowuje istotę mojego tutaj pobytu na tej ziemi. Rzecz nazywa się "Credo życiowe" na głos męski i trzy nieskomplikowane funkcje harmoniczne - rekomendował Zbigniew Zamachowski utwór, który wykonał w klimatach ballady "o człowieku, który się nie zmieni". Po jego wykonaniu i oklaskach - komplementował zamościan: -Fantastycznie musi się Wam tu żyć w Zamościu!
-Miałem szczęście do ludzi, do spotykanych ludzi. Kilka osób tu wymienię, kilka piosenek autorstwa tych niezwykłych ludzi zaśpiewam. Pierwsza osobą, którą miałem zaszczyt i przyjemność poznać i pracować być Jeremi Przybora. Spotkaliśmy się w przedsięwzięciu pt.: "Zimy żal", które wyreżyserowała Magda Umer. Był taki czas, że rozpoczynałem recital piosenką z tego programu, do czasu, aż w pewnej miejscowości, kurtyna poszła w górę, a na sali nie było ani jednej kobiety - podkreślił artysta, by za chwilę znakomicie wykonać piosenkę pt. "Bo we mnie jest seks". Po oklaskach zapytał: -Chociaż troszkę wiarygodny byłem? Kolejne oklaski były odpowiedzią na "tak"!
Przydarzyła się nam również literacka "Piosenka o Zielińskiej" z tekstem Agnieszki Osieckiej. Zanim to jednak nastąpiło, Zbigniew Zamachowski opowiedział zabawną historię związaną z jej nagraniem w Studio Trójki na Myśliwieckiej. I chociaż aktor przygotowany był na tip top, głos realizatora sprowadził go na ziemię, polecając wyobrazić sobie "Tę Zielińską", Kiedy już wydawało się artyście, że śpiewa bosko - w słuchawkach zabrakło podkładu muzycznego, natomiast ponownie usłyszał głos realizatora: - Zbychu, pomyśl o innej Zielińskiej!.
Można pokusić się o stwierdzenie, że albo realizator był nieco głuchy, albo Zbigniew Zamachowski poczynił wielkie postępy od pamiętnego nagrania. Faktem jest, że wykonanie "Piosenki o Zielińskiej" było niesamowicie uczuciowe i błyskotliwe. Sama przyjemność w jej słuchaniu, bo i dreszczy - po tej usłyszanej głębokiej nostalgii - nie zabrakło. Osiecka i Zamachowski to to przedni duet.
Artysta zaproponował także wysłuchanie dwóch utworów czeskiego barda Jaromira Nohavicy, który potrafi śpiewać wyrafinowane poetyckie ballady o rzeczach ostatecznych. Autorska interpretacja Zbigniewa Zamachowskiego "Kiedy kitę odwalę" to po prostu przecudne wykonanie, którego nie da się już zapomnieć. Mam nadzieje, że zauroczyło nie tylko mnie, a co więcej, utwierdziło w przekonaniu, że znakomity aktor nie gra, że śpiewa! Wielkie emocje i brawa za wykonanie.
Zbigniew Zamachowski przywołał jeszcze zdarzenie, o którym jeszcze nikomu nie mówił. Otóż będąc we Wrocławiu, po dwóch spektaklach, wraz z Wojciechem Malajkatem wybrał się na piwo.
-Był tam gość, który jak można było stwierdzić po ilości pustych butelek - nie marnował czasu. Spojrzał na mnie i zawołał: - O, o pan Zamachowski! Potem przeniósł wzrok na Wojtka i dodał: - I ten, i ten ... drugi! Nie muszę dodawać, że była to ostania wizyta Wojtka w tym lokalu, a moja przeciwnie - stwierdził mile połaskotany przez łaskawego gościa artysta.
Potem ze sceny padło pytanie: -Lubią Państwo Stinga? Sala odpowiedziała zdecydowanym: Tak! - To się świetnie składa - komentował artysta. Tu przydarzyła się nam kolejna opowieść o tym, jak dawno temu, kiedy język angielski był dla aktora językiem zupełnie obcym, pojechał do Wenecji z filmem i za ostatnie pieniądze kupił płytę "Nothing Like the Sun" Stinga.
-Wrzuciłem na gramofon i zakochałem się w piosence "Fragile" ("Krusi"). Wtedy jeszcze nie wiedziałem o czym śpiewa Sting, ale kiedy się dowiedziałem, zacząłem szukać tego tłumaczenia pieśni, żeby włączyć ją do mojego recitalu. Nie było owego, zatem postanowiłem sam ją przetłumaczyć. I tak się złożyło, że 11 września 2001 r. Sting zaplanował koncert w swojej posiadłości w Toskanii we Włoszech. Wiemy co się zdarzyło tego dnia. Nagle okazało się, że ta pieśń nabrała zupełnie innego wymiaru. Chcę ją Państwu zaprezentować w wersji polskiej - powiedział Zbigniew Zamachowski. Genialna piosenka, genialny śpiew i gra na gitarze. Urzekająca magia wykonania.
"(...) Z nocy w noc niech ci się śni
Jak z gwiazd kapią łzy,
Jak z gwiazd płyną łzy.
Dzień za dniem to życie gra,
Jak serce ze szkła,
Jak serce ze szkła".
Za takie zachwycające i urzekające wykonanie - Zbigniew Zamachowski otrzymał długo nie milknącą burzę oklasków. -Bardzo dziękuję - odrzekł artysta. Jak spotkam Stinga to mu powiem, że w Zamościu też go lubią! - sympatycznie przyobiecał aktor.
-Z duszy i z ciała, całym jestestwem jestem brzezianinem. Ale tak się złożyło, że od ponad 30 lat mieszkam w Warszawie i czuje się też warszawianinem. Pomyślałem, że to wystarczający powód, żeby w recitalu znalazła się piosenka mówiąca o Warszawie, a konkretnie o tej ulicy, o której nie ma pewności, czy ona była, czy nie. To nie jest istotne, to jest uroda tej piosenki. A Państwo ją znają. Namawiam zupełnie serio do jej zaśpiewania wraz ze mną, przynajmniej refren - zachęcał aktor.
I tak - najpierw wybrzmiała na scenie, a potem dołączył do jej wykonania chór głosów zamojskiej widowni i popłynęła piękna melodia i słowa "Balu na Gnojnej". Chór Zamościa wypadł bardzo ładnie!
Artysta nadal bawił publiczność i podzielił się z nami jeszcze jedną opowieścią, a właściwie ją zgrał, tym razem rodem z Irlandii, gdzie przebywał na przeglądzie filmów Krzysztofa Kieślowskiego. Przekonany o swojej popularności, przeżył tam małe rozczarowanie, gdy okazało się, że "ten sławny gość" to nie on. Chodziło o Colina Farrella. Zbigniew Zamachowski skwitował: -Potrzeba pokory!
Później artysta śpiewał o miłości, w dziwnym kontekście, czyli "Baranek". Piosenka napisana przez Stanisława Staszewskiego. Mogliśmy wysłuchać także kolejnego genialnego wykonania utworu. Tym razem piosenki Piotra Bukartyka "Kobiety jak te kwiaty". Jak mówił autor piosenki - spodobała się Zbigniewowi Zamachowskiemu, więc pieśnią obdarował aktora i radzi sobie z nią znakomicie. Piosenka i jej wykonanie bardzo spodobało się zamojskiej publiczności.
Kiedy Zbigniew Zamachowski nieśmiało próbował zakończyć recital, publiczność stanowczo zaprotestowała. -Nic to, prawie jak Michał Wołodyjowski - stwierdził Zamachowski. I dodał: -Mamy tylko 26 bisów. Radosny śmiech i brawa to ponownie prawidłowa reakcja zgromadzonych w ZDK.
-Jako się rzekło, spróbujemy się z Państwem pożegnać. Będzie to kołysanka panów Przybory i Wasowskiego. Najpiękniejsza kołysanka świata - rekomendował artysta. Była to subtelna, idealna piosenka "na dobranoc", czyli "Dobranoc - już czas na sen".
Na zakończenie recitalu, który już w tytule zapowiadał, że będą to nie tylko piosenki, i nie tylko o miłości, i nie tylko piosenki - Zbigniew Zamachowski opowiedział anegdotę, która rozbawiła publiczność do łez. Nie mogę więc jej pominąć. Otóż, grabarz wrócił wczesnym popołudniem do domu. Jest zły, co więcej, w rozsypce. Wszyscy schodzą mu z drogi - żona do kuchni aby przygotować obiad, dzieci do pokojów, kot i pies schronili się pod krzesła. Grabarz trwał w gniewie kilka godzin. Wreszcie żona przyniosła zupę i łyżkę i delikatnie podpytuje: -Ale co się stało? Opowiedz, to ci się ulży - prosi męża. Po dłuższej chwili, grabarz dał głos: -Aktora chowaliśmy! Takie miał brawa, że musieliśmy go osiem razy odkopywać! - odrzekł mąż grabarz.
Po chwili, Zbigniew Zamachowski i Roman Hudaszek - już na bis, żegnali widzów, sponsorów i partnerów 41. Zamojskiego Lata Teatralnego - przepiękną, refleksyjną piosenką "Za dzień mój ślub" Bułata Okudżawy. Artysta będąc z koncertem w Moskwie poznał Bułata Okudżawę, a znakomity rosyjski bard obdarował go tą szczególną piosenką. Jedyne słowa za jej wykonanie to chapeau bas!
Na koniec "zajrzeliśmy" wspólnie do Krakowa, a towarzyszący artyście pianista zajrzał do nut. Panowie mistrzowsko wykonali jeszcze jedną prześliczną piosenkę "Naprawdę nie dzieje się nic" - z pierwszego studyjnego, solowego albumu Grzegorza Turnaua. Tą niezwykłą piosenką Zbigniew Zamachowski oraz Roman Hudaszek pożegnali na dobre zamojską publiczność, która podziękowała owacjami za prześwietny, niezapomniany, magiczny recital, godny 41. Zamojskiego Lata Teatralnego.
Poza wrażeniami artystycznymi z wysłuchania niezrównanych utworów autorskich artysty i fenomenalnych interpretacji piosenek znanych twórców, publiczność mogła zabrać ze sobą do domu (po zakupieniu) płyty Zbigniewa Zamachowskiego, uprzednio otrzymawszy autograf mistrza. Zbigniew Zamachowski chętnie pozował do pamiątkowych zdjęć i ... obiecał, już w kuluarach - kolejnym razem zaśpiewać przynajmniej jeden z utworów Marka Grechuty... autor / źródło: Teresa Madej, fot. Kasia Figura dodano: 2016-10-23 przeczytano: 14239 razy.
Zobacz podobne:
Warto przeczytać:
|
|
|
|