|
Roztocze w roli głównej - rozmowa z Markiem RzeźniakiemZ roztoczańskiego stracha na wróble uczynił najbardziej rozpoznawalny motyw swojej twórczości. Co Artysta chce przez to powiedzieć widzowi? Pejzaż wewnętrzny Artysty już wkrótce poznamy na wystawie w BWA Galeria Zamojska.
Z Markiem Rzeźniakiem, artystą plastykiem i nauczycielem w Liceum Plastycznym im. B. Morando w Zamościu rozmawiam o inspiracjach/"strachach" towarzyszących mu w czterdziestoletniej twórczości artystycznej.
- Co kształtowało Artystę w latach dzieciństwa, że zdecydował o nauce w Państwowym Liceum Sztuk Plastycznych a następnie o studiach na Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie?
Marek Rzeźniak - Kiedy zdecydowałem się zdawać do Państwowego Liceum Sztuk Plastycznych to dużą role odegrała tu siostra mojej mamy. Ciocia Helena bardzo chciała abym tam zdawał. Zauważyła u mnie tę wrażliwość artystyczną i talent. Rodzice byli bardziej realistycznie nastawieni do rzeczywistości bo pokutował mit o biednym artyście. Teraz czasy się zmieniły, jest inaczej. Myślę, że artystom jest o wiele łatwiej, choć jest to trudny zawód. Ciocia przekonała wszystkich. A co malowałem? Przede wszystkim sceny batalistyczne, właściwie rysowałem. Inspirowałem się filmami z Dzikiego Zachodu. Malowałem konie i sceny batalistyczne, do których już nigdy potem nie wróciłem.
- Po uzyskaniu dyplomu w 1969 r. na Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie podjąłeś decyzję o powrocie do Zamościa. Czy nie było pokusy pozostania w Krakowie, w bardziej sprzyjającym środowisku artystycznym pozwalającym na rozwój i karierę?
Marek Rzeźniak - Oczywiście, istniała pokusa. Zdecydowałem wrócić jako, że jestem osobą trochę sentymentalną i chciałem być bliżej rodziny, wówczas rodziców i rodzeństwa. Czułam się tutaj bezpieczniej. Żal było wyjeżdżać z Krakowa. Kraków miał wspaniałą historię, ASP i piękne galerie. Teoretycznie wydawało się, że łatwiej można próbować tam szczęścia, ale zauważyłem, że Kraków był miastem nieco uśpionym i nawet pamiętam, że już wówczas tęskniłem do miasta bardziej współczesnego.
- Pomówmy o inspiracjach dla kolejnych cykli twórczości i różnych jej nurtów. Jak można je scharakteryzować.
Marek Rzeźniak - Głównym bohaterem tych cykli jest Roztocze, pejzaż Roztocza. To malarstwo ewoluowało przez lat czterdzieści. Tu należałoby zacząć od pracowni prof. Taranczewskiego, który był wybitnym polskim kolorystą i siłą rzeczy ten nurt we mnie zaszczepił. Zauważył i powiedział, że "ja też mam te wrażliwość na kolor i powinienem to w tych pracach uwzględniać, kształcić i kontynuować ten nurt". Ta sugestia profesora na pewno była istotna, ale ja podświadomie wiedziałem, że to jest moja najsilniejsza strona. Ten kolor, inspirowany naturą Roztocza był ciągle w moich pracach obecny. W tym momencie powinienem powiedzieć o takim cyklu, który zacząłem malować bezpośrednio po Akademii, w którym celowo ograniczyłem tonację, przeważały w tych obrazach błękity, szarości i zielenie. To było świadome. Miałem przesyt koloru i myślałem, że odkryje jakieś nowe ścieżki, ale minęły lata i wróciłem z powrotem do koloru.
- Określenie urodzony pejzażysta jak najbardziej do ciebie pasuje. Na stałe w swoje prace wpisałeś naturę, co więcej, z natury robisz sztukę. Czy to wynik głębokiego zauroczenia Roztoczem, czy to świadomy wybór, że jemu poświęcisz swoją twórczość?
Marek Rzeźniak - Tak, świadome zauroczenie. Jednocześnie świadomość, że obraz kieruje się własnymi prawami. Dzieło sztuki, jeśli ma nosić miano dzieła sztuki nie może być imitacją natury, może jedynie być inspirowane nią. Więc po prostu zacząłem tę naturę przetwarzać. Oczywiście to trwało bardzo długo, przez kilka dziesięcioleci, aż doszedłem do tego rezultatu, który będzie można obejrzeć na mojej wystawie.
- Znawcy twojej twórczości i ci, którzy przybędą na twoją wystawę zauważają, że strach na wróble to twój najbardziej rozpoznawalny motyw twórczości. Co Artysta chce przez to powiedzieć w kolejnych cyklach?
Marek Rzeźniak - Pierwsze prace na temat pejzażu były motywami z Roztocza i strach na wróble był elementem pejzażu. Ale w pewnym momencie stwierdziłem, że może być nośnikiem treści, które mnie interesowały, które się pojawiały w moim malarstwie i jednocześnie jakąś przenośnią wydarzeń, nie tylko społecznych a i politycznych. Zacząłem to uwzględniać i powstał cykl "Strachy stanu wojennego" w odezwie na wprowadzenie stanu wojennego. Zresztą to nie tylko ja, szereg wybitnych artystów próbowało odnieść się do tych wydarzeń politycznych. Oczywiście, każdy we własnym stylu.
- Ostania, czwarta dekada twojej twórczości to rodzaj prowokacji poprzez stawianie pytań o sens i istotę życia, także tego poza ziemskiego - to określenie prof. Lameńskiego. Moralny niepokój był w tobie od zawsze, bliski tobie również cyklem "Strachy stanu wojennego", ale odnosisz się do tego poprzez inne cykle.
Marek Rzeźniak - Tak, to prawda. W pewnym momencie zacząłem malować cykl pt. "Żywioły", który zresztą jak sama nazwa wskazuje, też ma odniesienie do natury, ale jest w nim coś więcej, nie tylko sama natura, choć natura jest tutaj nie tylko pejzażem, takim bezpośrednim pejzażem widzianym przez nas dookoła. Cały czas starałem się mieć odniesienie do pejzażu Roztocza, ale w pewnym momencie zdecydowałem się, że aby przekazać pewne niepokoje, pewne treści należy zmienić formułę plastyczną. Powstał cykl inspirowany ogniem, ale to nie tylko ogień, w tym jest także ten "pejzaż wewnętrzny", ten niepokój. Myślę, że to było bardzo ważne doświadczenie kiedy zaczęły powstawać te pierwsze prace na temat ognia. Były one zbyt dosłowne, następne już były bardziej swobodne i były tym pejzażem, który odzwierciedlał moje stany emocjonalne, mój niepokój wewnętrzny.
- W 2009 roku kolejny cykl prac "Wokół Księżej Góry. Krajobraz krasnobrodzki" został zaprezentowany w Krakowie w Muzeum Archidiecezjalnym. Myślę, że to był ważny etap życia i podsumowanie tych czterdziestu lat pracy.
Marek Rzeźniak - Tak. Niewątpliwie. Ta wystawa była taką klamrą, która spięła te dziesięciolecia, a jednocześnie byłem bardzo szczęśliwy, że mogłem pokazać swoje prace w mieście mojej młodości, w mieście, w którym studiowałem. Przybyli moi przyjaciele, moi znajomi, moje koleżanki i koledzy z pracowni. Także byłem jednocześnie dumny, to brzmi troszeczkę patetycznie, ale naprawdę byłem szczęśliwy. Ten cykl nazywa się "Wokół Księżej Góry. Pejzaż krasnobrodzki". Zauważyłem na górze, która stoi za Sanktuarium Krasnobrodzkim bardzo piękny krzyż, zresztą tam często bywałem na tej górze i z tego wzgórza można było zobaczyć wspaniały krajobraz. I wpadliśmy z moim przyjacielem z Krakowa na pomysł, żeby nazwać to w ten sposób.
- Czy ten cykl będziemy mogli również zobaczyć na twojej wystawie?
Marek Rzeźniak - Oczywiście. Zapraszam Państwa na wystawę, która odbędzie się 28 stycznia br., wernisaż wystawy o godz. 17.00 i jednocześnie, jest to trochę nietypowe w warunkach zamojskich, na finisaż, który odbędzie się 25 lutego 2011 r. o godz. 17.00. Będzie na nim moja córka Agnieszka, która ma wystawę równolegle ze mną w osobnej sali. Będzie to dla niej debiut w Zamościu, jeśli chodzi o malarstwo. Natomiast jeśli chodzi o działania typu performance, Agnieszka wraz z koleżankami otrzymała stypendium od Prezydenta Miasta Zamościa i przedstawiała tutaj akcję poświęconą Leśmianowi. Na wystawie będzie można oglądać zdjęcia z tej akcji. Agnieszka niestety nie może być obecna na wernisażu gdyż przebywa w Hiszpanii, gdzie uczestniczy w "projekcie ulicznym" - maluje obrazy, które prezentuje na ulicach Walencji.
* * *
O Artyście
Marek Rzeźniak urodził się w Zamościu w roku 1944 (ul. Matejki, Karolówka ) w kamienicy kolejowej przy stacji. Uczęszczał do Szkoły Podstawowej Nr 5 (koło stadionu), czyli między łąkami, rzeką a ... wolnością. Do szkoły chodzili uczniowie wszelkiej maści i pochodzenia, więc ciekawe było to życie.
Towarzystwo 4 młodszych braci i siostry to kolejna okazja do szaleństw. Potem był awans ojca na zawiadowcę stacji w Izbicy. Obok stacji były łąki, rzeka i las. Przez rok przebywał w Szczytnie u cioci i były to swoistego rodzaju prawie roczne wakacje.
Potem wybór szkoły średniej, czyli Państwowego Liceum Sztuk Plastycznych, z dobrą atmosferą i szeregiem indywidualności. Konsekwentnie studia na Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie i interesujące środowisko profesorów i studentów.
Do Zamościa Marek Rzeźniak powraca w 1969 r., a rok później odbywa się jego pierwsza wystawa. Przychodzą trudności związane z adaptacją do nowych wyzwań i rzeczywistości - dojazdy do pracy, brak mieszkania, etc.
W 1981 roku zakłada rodzinę. Okres stanu wojennego to czas wypełniony pracą, domem, malowaniem i wychowywaniem dzieci. Częste wyjazdy z rodziną "maluchem" na Roztocze, do Pawła Dudzińskiego do Bondyrza, do Suśca. Niezapomniane wakacje u państwa Gęborysów. Jednym zdaniem - życie nad Jeleniem (zabawy z dziećmi, przemierzanie Roztocza na rowerze, zbieranie jagód i praca nad obrazami i szkicami).
W 1987 roku państwo Rzeźniakowie stają się właścicielami działki w Szurze, gdzie rozpoczynają budowę domu. Szybko upływa życie w dwupokojowym mieszkaniu na ulicy Ciepłej z żoną Marią i trójką dzieci w towarzystwie 40 obrazów i licznych książek. Marek dzieli czas pomiędzy budowę domu, pracę zawodową, prace malarskie i plenery. Ciepła to bardzo ważna ulica dla Artysty, później nastąpiła zmiana mieszkania.
Od 2008 rok w Szurze powstaje prywatna "Galeria Szur". Ogromną uwagę poświęca Markowi Rzeźniakowi prof. Lechosław Lameński, historyk sztuki, bardzo interesująco pisząc o jego twórczości.
Marek Rzeźniak w roku 2009 został wyróżniony przez Prezydenta Zamościa za czterdzieści lat twórczości artystycznej. autor / źródło: Teresa Madej dodano: 2011-01-25 przeczytano: 14860 razy.
Zobacz podobne:
Warto przeczytać:
|
|
|
|