Zgodnie z zapowiedziami, w tym tygodniu miałem zamieścić drugi felieton na temat mody. Zamiaru stworzenia takiego tekstu nie zarzuciłem, choć spodziewam się opinii podobnych, co za pierwszym razem. W ostatnią niedzielę doszło jednak do zdarzenia, o którym nie sposób się nie wypowiedzieć. W niezbyt odległej czeskiej Ostrawie Paweł Fajdek - zawodnik Klubu Sportowego "Agros" Zamość - w kapitalnym stylu zdobył tytuł Młodzieżowego Mistrza Europy w rzucie młotem.

Talent ma ogromny. Nie będzie chyba przesadą stwierdzenie, że w ostatnich latach w Polsce tylko Szymon Ziółkowski miał podobne możliwości, które umiał wykorzystać. Co prawda ten zawodnik w swojej karierze był mistrzem olimpijskim, mistrzem i wicemistrzem świata, a także miał wiele innych wartościowych osiągnięć, ale wydaje się, że Fajdek definitywnie przejął już po nim pałeczkę. W ubiegłym roku zawodnik zamojskiego klubu legitymował się już najlepszym w swojej kategorii wiekowej wynikiem na świecie. Teraz rozpoczął marsz ku najwyższym międzynarodowym laurom.

Kilka tygodni temu miałem okazję przeprowadzić z nim wywiad do "Gazety Zamojskiej". Zrobił na mnie bardzo dobre wrażenie. Naprawdę czułem, że rozmawiam z absolutnym profesjonalistą. Nie mylić z pracoholikiem, który tylko zasuwa na treningach i na nic innego nie ma czasu. Fajdkowi nie można zarzucić, że się obija, ale też nie można powiedzieć o nim, że nie widzi świata poza swoją pracą. To facet, który ciągle gromadzi doświadczenie i ma pęd do wiedzy, ale zarazem umie się odnaleźć poza światem treningów i startów. Przy tym jest bardzo ambitny. Zapewniał mnie, że przeskok o dwa metry w jednym sezonie jest spokojnie do osiągnięcia i na pewno da radę wywalczyć kwalifikację na seniorskie mistrzostwa świata w Daegu. Zdobył ją półtora tygodnia temu, a już tydzień później dołożył do swego świeżutkiego rekordu życiowego prawie pół metra. W Ostrawie konkurencję zostawił o 550 centymetrów z tyłu.

Organizując zimą Plebiscyt na Najlepszego Sportowca Miasta 2010 roku nie ukrywam, że typowałem Pawła Fajdka do czołowej "trójki" głosowania Kapituły. Traf chciał, że był czwarty. Zarazem dało się (i wciąż daje) słyszeć głosy, że jego sukcesy są trochę naciągane na Zamość. Wszak pochodzi z Dolnego Śląska, a w naszym mieście bywa średnio raz do roku przez kilka godzin. Nic go więc z nami nie łączy poza przynależnością klubową.

Powiem brutalnie - łączy go tyle samo, ile całą masę piłkarzy, koszykarzy, siatkarzy i żużlowców z klubami całego świata. Tysiące takich zawodników szukają zatrudnienia gdziekolwiek i najczęściej przystań w danym zespole traktują jako odskocznię do lepszego klubu. A jednak miliony ludzi śledzą rynki transferowe i cieszą się, gdy ich drużyna pozyska znanego zawodnika, który zmienia pracodawców co pół roku. Pewnie, że wolałbym, aby Paweł Fajdek był chłopakiem stąd i by pierwsze doświadczenia lekkoatletyczne zbierał goniąc za krowami na podzamojskiej łące lub biegając do którejś z naszych podstawówek. Tak nie jest, za to możemy w pełni świadomie powiedzieć, że zamojski klub pozwolił mu się tak szkolić, by teraz wypłynął na szerokie międzynarodowe wody.

Co nie zmienia faktu, że włodarzom "Agrosu" należą się ostre słowa za niedopilnowanie wpisania właściwej nazwy klubu do stosownego protokołu. Na oficjalnej stronie mistrzostw widniała informacja, że Paweł Fajdek jest zawodnikiem klubu z Żarowa, gdzie zaczynał swoją karierę. To jednak jest już od dawna nieaktualne. Jak dalej potoczy się kariera naszego młociarza? Wynik z Ostrawy (78,54 m) dobrze rokuje na mistrzostwa świata seniorów. Wprawdzie nie na medal, ale ścisły finał (czyli rywalizacja ośmiu najlepszych zawodników) jest jak najbardziej realny. Fajdek zapowiada, że jego głównym obecnym celem są przyszłoroczne igrzyska olimpijskie w Londynie. Robiąc postępy ma szanse nawet na podium. Ciekaw jestem, czy wówczas znajdzie się wiele osób, które nie będą się przyznawać, że ten sportowiec reprezentuje klub z Zamościa?