www.zamosconline.pl - Zamość i Roztocze - wiadomości z regionu
Zamość i Roztocze - redakcja Zamość i Roztocze - formularz kontaktowy Zamość i Roztocze - linkownia stron Zamość i Roztocze - komentarze internautów Zamość i Roztocze - reklama Zamość i Roztocze - galeria foto
Redakcja Kontakt Polecamy Komentarze Reklama Fotogaleria
Witaj w czwartek, 21 listopada 2024, w 326 dniu roku. Pamiętaj o życzeniach dla: Janusza, Konrada, Reginy.
Listopadowe przysłowia: Śniegi Andrzejowe, zboża nie są zdrowe. [...]

Turystyka: Noclegi, Jedzenie, Kluby i dyskoteki, Komunikacja, Biura podróży Rozrywka: Częst. radiowe, Program TV, Kina, Tapety, e-Kartki, Puzle, Forum Służba zdrowia: Apteki, Przychodnie, Stomatologia Pozostałe: Kościoły, Bankomaty, Samorządy, Szkoły, Alfabet Twórców Zamojskich

www.zamosconline.pl Zamość i Roztocze - wiadomości z regionu


\Home > Zapowiedź


- - - - POLECAMY - - - -




Legenda o nieszczęsnej Katarzynie

W upalne majowe noce w cienistych zaułkach Starego Miasta pojawia się smukła, drobna postać w długiej białej pelerynie. Gdy przypadkiem podmuch wiatru zsunie jej kaptur, można dostrzec, że szyję zjawy opasuje, niczym sznur korali, krwawa pręga.

Jeśli poczujesz przy tym zapach ziół i kwiatów, jeśli, mimo upału, dreszcz lodowatego chłodu przyprawi cię o gęsią skórkę - możesz być pewien, że spotkałeś nieszczęsną Katarzynę...

Żonę wójta oskarżono o czary i ścięto 16 maja 1664 roku na zamojskim ratuszu. Wcześniej od 12 maja, pięć innych kobiet - czarownic straciło życie pod katowskim toporem. Zgodnie z wyrokiem połączonego sądu radzieckiego i wójtowskiego miały zginąć na stosie, jednak "dzięki litości jaśnie oświeconego [Jana - Sobiepana Zamoyskiego] zostały ukarane śmiercią przez ścięcie. Sam j. ośw. [Jan - Sobiepan Zamoyski] był obecny na egzekucji wyroku."1

Katarzyna bezszelestnie wędruje od kamienicy do kamienicy, przemyka podcieniami wokół Rynku. Często przemierza trasę od ratusza, gdzie obradowały sądy radziecki i wójtowski, do dawnego pałacu Zamoyskich - dzisiejszej siedziby sądu. Czasami też krąży po rozległych błoniach poza dawnymi murami Zamościa, zbierając w świetle księżyca kwiaty i zioła.

A oto jej historia:

W 1648 roku ze stepów Dzikich Pól zbliżała się do zamojskiej twierdzy armia pod wodzą samozwańczego hetmana Bohdana Chmielnickiego. Kupiec, Maciej Bielenkowicz, pędził na spienionym koniu w stronę Zamościa. Jeszcze we wrześniu wyprawił tabory z towarem pod strażą zaufanych sług, ale swój wyjazd nieco opóźnił - był już początek listopada. Ścigały go łuny pożarów i mimo że bezustannie poganiał konia, ten coraz częściej ślizgał się i potykał na rozjeżdżonym lwowskim trakcie, aż złamał nogę w jakimś wykrocie. Zrozpaczony kupiec wiedział, że nie zdąży już uciec przed żądnymi łupów i krwi kozakami. Nikt z uciekinierów, ze wszech stron ściągających do hetmańskiego grodu, nie kwapił się z pomocą. Maciej polecił się opiece boskiej i w myślach żegnał się z młodą żoną i kilkuletnim synkiem.

I wówczas pojawiła się na drodze - jego Katarzyna z niewielką grupką sług. W męskim przebraniu, z warkoczami ukrytymi pod futrzanym kołpaczkiem wyglądała jak chłopak. Wyjechała go szukać i cudem odnalazła wśród tłumu. Córka kupca korzennego - rodaka Macieja, Ormianina, którego przodkowie osiedlali się w gościnnym Zamościu - nie była zwykłą białogłową. Umiała czytać, posługiwała się kilkoma językami, jeździła konno, władała bronią. Miała też wrodzony talent do zjawiania się tam, gdzie ktoś pilnie potrzebował pomocy. Opatrywała rany, przyrządzała korzenne nalewki i lecznicze mikstury. Znała chyba wszystkie zioła - sama je zbierała i suszyła. Jej umiejętności cenił nawet mistrz Bazyli Rudomicz, który często korzystał z ludowych recept.

Maciej i Katarzyna ramię w ramię trwali na murach oblężonego przez kozackie wojska miasta, szczególnie na południowej kurtynie, której obronę powierzono mieszczanom. Maciej dzielił między obrońców skromne zapasy żywności i amunicji, Katarzyna opatrywała rannych i leczyła chorych, gdyż zaczynały szerzyć się epidemie. Miasto, przeludnione i źle zaopatrzone, z trudem odpierało wściekłe ataki nieprzyjaciół. Sytuacja stała się niezwykle groźna, gdy wrogowie przekopali groblę szczebrzeską i spuścili wodę z południowej fosy, obnażając najsłabsze miejsce obronnych murów.

Szybkimi krokami zbliżała się zima. Wyludnione i spalone okolice nie mogły dostarczyć żywności oblegającym, ani nawet obroku ich koniom. Toteż po trzech tygodniach oblężenia trwającego od 6 do 24 listopada, Chmielnicki, "zadowoliwszy" się niewielkim okupem w wysokości 20 000 zł, wycofał się za Dniepr.

Małżeństwo Bielenkowiczów zyskało uznanie wdzięcznych mieszczan. Jednak niezbyt długo cieszyli się rodzinnym spokojem i szczęściem, bowiem w 1655 roku nowa potęga zalała Rzeczpospolitą. Szwedzi bezkarnie i błyskawicznie zajmowali połacie kraju. 26 lutego 1656 roku stanęli pod murami twierdzy zamojskiej. I tym razem nie pokonano dzielnych obrońców. Wobec ich niezłomnej postawy i stanowczej odmowy poddania miasta przez Jana Sobiepana Zamoyskiego wojska szwedzkie zostały zmuszone do odwrotu.

Miasto zasłynęło w całej Rzeczpospolitej i poza jej granicami. Gdy w maju 1656 roku, w drodze do Lwowa zatrzymał się w Zamościu król Jan Kazimierz, Bielenkowiczowie dostąpili zaszczytu udziału w audiencji królewskiej. Niedługo potem Maciej został wybrany głosami mieszczan na rajcę miejskiego.

Nowe funkcje niosły wiele zaszczytów, ale równocześnie wiele nowych obowiązków. Maciej coraz więcej czasu spędzał poza domem. Każda udana transakcja handlowa, każdy rozwiązany spór prawny, spotkania ze stale poszerzającym się gronem przyjaciół - kończyły się trwającymi do późnych godzin nocnych ucztami.
Twierdza, która tak skutecznie opierała się nieprzyjacielskim armiom - była bezradna wobec wewnętrznych zagrożeń, takich jak pożary czy plaga pijaństwa. W lutym 1658 r. spłonął skarbiec ordynacki, a wraz z nim depozyty miejskie. Kilka dni później miastem wstrząsnęła tajemnicza zbrodnia - uduszono kustosza zwierzynieckiego, Lipnickiego. Skazano na śmierć nie tylko sprawcę tego czynu, ale i żonę zamordowanego i jej służbę. Jedna ze skazanych - oczekująca dziecka - budziła powszechne współczucie, a jej prośby o ułaskawienie popierali duchowni, przedstawiciele akademii i władz miejskich. Decydujący głos należał do ordynata. A Jan Sobiepan właśnie pojął za żonę piękną dwórkę królowej Ludwiki Marii - Marię Kazimierę.

Po wspaniałym ślubie i wystawnym warszawskim weselu z końcem marca 1658 roku Jan - III Ordynat zjechał do rodzinnego Zamościa. Po wielu dniach świętowania, składania życzeń przez wszystkie nacje i stany, w nastroju radości i powszechnego oczekiwania zmian w hulaszczych obyczajach - przedstawiono też błagalną prośbę o darowanie życia skazanej. Zamoyski kategorycznie odmówił.

W Wielki Piątek, w godzinę po wykonaniu wyroku wybuchł straszliwy pożar. Zniszczył on trzecią część miasta, 34 budynki, uszkodził kolegiatę, doszczętnie pochłonął stajnie zamkowe i arsenał. Wielka łuna rozświetlała noc, a wybuchające prochy wzmagały panikę. Nikt nie wątpił, że była to kara niebios za nieludzką egzekucję.

Katarzyna nie mogła pogodzić się z faktem, że przyznanie do winy wymuszano w sądach torturami. Miała za złe mężowi, w tym czasie już wójtowi, że skazywani na śmierć są niewinni ludzie, a wielu przestępcom pozwala się wykupić ze swoich win.

Jesienią 1659 roku na rodzinę Bielenkowiczów spadła ogromna tragedia. Ich jedyny syn, Paweł, energiczny i zapalczywy jak większość Ormian, został ciężko pobity przez Teodora Zerebkowicza. Mimo troskliwej opieki matki, mimo fachowej pomocy mistrza Rudomicza - nie udało się utrzymać go przy życiu. Miary goryczy dopełnił łagodny wyrok na jego zabójcy, którego skazano na opuszczenie miasta.

Nic nie było w stanie przywrócić radości w rodzinie wójta. Maciej ze zdwojoną energią rzucił się w wir życia towarzyskiego, topił troski w winie. Katarzyna zaś odwiedzała domy bogatych i biednych - niosąc pociechę, udzielając porad zielarskich i uczestnicząc w ich niełatwym życiu. Prawie nie widując męża, studiowała księgi i dzieliła się swoją wiedzą z innymi kobietami.

Nie wszyscy pochwalali jej działalność. Gdy w rok później, po jednej z licznych libacji, Maciej dostał ataku tajemniczej choroby, jego kompani oskarżyli Katarzynę o próbę otrucia go i wtrącili do więzienia. Sąd musiał ją jednak uwolnić, gdyż mąż wyznał, że prawdziwą przyczyną choroby było pijaństwo. Takie ułaskawiające wyroki zapadały w owym czasie niezmiernie rzadko.

Wkrótce jednak sądy i tak miały ręce pełne roboty - masowo zaczęły pojawiać się... czarownice. Można było oskarżać je o wszystkie niewyjaśnione sprawy ostatnich lat: o pożary, o dziwne zniknięcia, o zbrodnie, a nawet o kłótnie rodzinne. W tym celu wystarczyło podrzucić w domu ofiary odpowiednie ziele - hałaśnik, a w miejsce spokoju pojawiały się swary i awantury, kłamstwa i zdrady.

Podobno jedna z wiedźm zamknęła rosę w głęboko zakopanym garnku, przez co pozbawiła okolice deszczu. Inna "nago wczesnym rankiem tam i z powrotem krowę ganiała"2. Widziano też czarownice jeżdżące na ujarzmionych żabach, tańczące z diabłami na rozlewiskach wokół Zamościa. Osoba, której włosem zaszyto oczy żabie - mogła oślepnąć!

Takie zeznania składały oskarżone o czary kobiety. Okrutnie torturowane: przypiekane ogniem, szarpane szczypcami, rozciągane - przyznawały się do wszystkiego i podawały nazwiska "współwinnych". Wśród nich wymieniły Katarzynę Bielenkowiczową, która nie była w stanie zrozumieć, dlaczego przeciwko niej świadczą sąsiadki. Tyle razy im pomagała! Dlaczego jej Maciej, niegdyś tak bliski stał się obojętny i ostrożny?

W maju 1664 roku zapadł wyrok - śmierć na stosie. Ordynat złagodził karę, zamieniając stos i publiczną hańbę na katowski topór w ratuszowym więzieniu.

Przed śmiercią wójtowa rzuciła prorocze słowa: "Ponieważ z pałacu nie wyszła sprawiedliwość, to sąd w pałacu zamieszka. I nie prędzej go opuści niż własne okowy postawi. Oto nim rok minie wzywam dumnego ordynata na sąd boży. A nie zostanie po nim żaden dziedzic. I nad Zamościem zawisną czarne chmury."

Wójt szybko pocieszył się po śmierci żony. Niespełna trzy miesiące później ożenił się z "osobą nieodpowiednią co do wieku i stanu"3, budząc powszechne zgorszenie. W nowym związku nie zaznał szczęścia - po czterech latach zmarł.

Znacznie wcześniej, niecały rok po śmierci Katarzyny, w Wielki Piątek 4 kwietnia 1665 III Ordynat Jan Sobiepan Zamoyski gwałtownie podupadł na zdrowiu. Skonał w wielkich męczarniach w Poniedziałek Wielkanocny. Nie zostawił potomka. A po jego śmierci rozgorzał spór o Zamość.

Kolejni ordynaci pomimo wkładanego wysiłku i starań o dobro miasta, źle czuli się w pałacowych murach... Zawsze panowało w nich zimno, wilgoć, nawet latem palono w piecach. Być może to duch Katarzyny wnosił chłód i zakłócał spokój. Szukali więc innego miejsca do zamieszkania, wybierając np. Zwierzyniec czy zagraniczne wojaże. VII ordynat, Tomasz Antoni wybudował nowy pałac w Klemensowie, IX ordynat, Jan Jakub - pałac w Łabuniach. XII ordynat, Stanisław Kostka Zamoyski zamieszkał w Warszawie w Pałacu Błękitnym, zrzekając się miasta, które wraz z pałacem zostało zajęte przez wojska carskie.

Potem kolejni ordynaci umierali z dala od swojego ukochanego miasta: XII - Stanisław Kostka w Wiedniu, XIII - Konstanty w Londynie, XIV - Tomasz Franciszek w San Remo, a XV - Maurycy i XVI - Jan w Warszawie.

W pałacu tymczasem, zamienionym na koszary, zamieszkali rosyjscy żołnierze. Nie znali historii Katarzyny, biała zjawa tym większe wzbudzała wśród nich przerażenie. Zapewne prowadziła "własną" wojnę z niechcianymi lokatorami. W koszarowej kuchni zamiast warzyw dodawano do zupy gorzkich ziół, potrawy solono tak, aż stawały się "niejadalne" i znikały osobiste rzeczy zakwaterowanych oficerów. Ktoś trzaskał drzwiami, gasił wszystkie świece, płoszył konie podczas licznych parad wojskowych i zakłócał przebieg cerkiewnych nabożeństw...

Wreszcie po odzyskaniu przez Polskę niepodległości do budynku pałacu wprowadził się sąd i tak wypełniła się część przepowiedni Katarzyny. Teraz jej duch wędruje nocami po pustych salach rozpraw i ciągle szuka ukojenia. Może znajdzie je, gdy sąd wyprowadzi się z pałacu?
Czy duch Katarzyny długo jeszcze będzie wędrował po naszym Zamościu?


Przypisy:
1. Rudomicz B.: "Efemeros, czyli diariusz prywatny pisany w Zamościu w latach 1656-1672", Wydawnictwo UMCS 2002, t. 1, str. 341
2. Rudomicz B.: "Efemeros..., t. 1, str. 342
3. Rudomicz B.: "Efemeros..., t. 1, str. 355


autor / źródło: Karolina Zdeb
dodano: 2007-03-25 przeczytano: 15614 razy.



Zobacz podobne:
     Dlaczego zagrałem w "Czarownicach"? / 2009-07-02
     Zamojskie czarownice powracają (zmiany) / 2009-06-18
     Egzekucja w deszczu / 2009-05-20
     Za kulisami "Sądu nad czarownicami" / 2009-05-18
     Sąd nad zamojskimi czarownicami / 2009-05-06
     Festiwal Produktu Lokalnego na Rynku Wielkim / 2007-05-07
     Znaleziona Katarzyna Karoliny Zdeb / 2007-05-06
     Duch Moranda / 2007-04-23
     Piękna zamościanka / 2007-04-04
     Nocne spotkania z duchem cz. 2 / 2007-03-27
     Nocne spotkania z duchem cz. 1 / 2007-03-27
     Oko w oko z Duchem Zamoscia / 2007-03-26
     Jak to z Duchem było... / 2007-03-25
     NOC DUCHÓW w Zamościu / 2007-03-12
     W Zamościu będzie straszyć / 2007-02-24
     Konkurs "Duch Zamościa" trwa nadal / 2007-01-31
     Historia z duchem w roli głównej / 2006-11-24

Warto przeczytać:









- - - - POLECAMY - - - -




Zamość i Roztocze - wiadomości z regionu - Twoje źródło informacji

Wykorzystanie materiałów (tekstów, zdjęć) zamieszczonych na stronach www.zamosconline.pl wymaga zgody redakcji portalu!

Domeny na sprzedaż: krasnobrod.net, wdzydze.net, borsk.net, kredki.com, ciuchland.pl, bobasy.net, naRoztocze.pl, dzieraznia.pl
Projektowanie stron internetowych, kontakt: www.vdm.pl, tel. 604 54 80 50, biuro@vdm.pl
Startuj z nami   Dodaj do ulubionych
Copyright © 2006 by Zamość onLine All rights reserved.        Polityka prywatności i RODO Val de Mar Systemy Komputerowe --> strony internetowe, hosting, programowanie, bazy danych, edukacja, internet