Między nami kolesiami

Pamiętają Państwo mój artykuł o Facebooku? Pisałem w nim m.in. że używam go sporadycznie i nie pomaga mi on w pracy zawodowej, a co najwyżej w towarzyskiej i to też raczej rzadko. Zdania właściwie nie zmieniam poza jednym elementem. Zauważyłem, że "fejsik" znakomicie sprawdza się jako wykrywacz głupoty. Pewnie przynajmniej część z Państwa poczuła się urażona tym stwierdzeniem. Przepraszam za to, ale nie mogę inaczej nazwać swoich wniosków. Zapewniam, że były one opracowywane starannie, a przykładu dostarczyło mi - jak zwykle zresztą - samo życie.

W ubiegłym tygodniu pisałem o Adrianie Furgalskim, a właściwie o jego bzdurnych teoriach o konieczności zaorania 5 tysięcy kilometrów torów kolejowych. Tego pana kojarzy chyba każdy, kto śledzi telewizyjne newsy na temat kolei i autostrad. Zawsze przedstawiany jest jako ekspert i przeciętny widz ma wrażenie, że to jakiś nadludzko mądry człowiek, skoro media zawsze proszą go o wypowiedź. On sam zresztą bardzo się stara, aby środki masowego przekazu - parafrazując pewien slogan z prasy prorządowej - mówiły Furgalskim. Przez ostatnie miesiące dawał nawet do zrozumienia, że za jego usta robi obecny minister transportu. Kiedy nie można było już tak twierdzić, chyłkiem się wycofał, ale z lansu nie zrezygnował.

A.F. moim znajomym na Facebooku jest od 4 października ubiegłego roku, to znaczy od dnia, w którym odebrałem nominację w kolejowym plebiscycie. Pan ekspert był obecny na tej uroczystości i zrobił gruntowny przegląd kadr. Tego dnia rozesłał zaproszenia na "fejsie" do kilku innych osób, które właśnie otrzymały nominacje i które jeszcze nie znajdowały się w tym zaszczytnym gronie. Kliknąłem "Akceptuję", bo co mi szkodziło. W ten sposób dołączyłem do około 5 tysięcy znajomych tego pana.

Od tamtej pory niemal codziennie mogę się przekonać, że Adrian Furgalski to wprost niewiarygodny szpaner. Poczynając od zdjęć na profilu, na których obstawia się młodymi kobietami i innymi atrakcyjnymi ludźmi, a skończywszy na wstawianych informacjach. Materiał w "Panoramie", w którym A.F. wypowiada się przez kilka sekund? Ależ proszę bardzo - link na profilu pana eksperta pojawia się krótko po zamieszczeniu filmu w sieci. Kilkunastominutowa dyskusja na TVP INFO, w której Furgalski rozmawia z kolejarzem? Mamy to samo. Oczywiście pan ekspert jest łasy na wszelkie ochy i achy po swoich występach, które towarzystwo wystawia mu w komentarzach pod linkami. A jak jeszcze A.F. strzeli jakiegoś bon mota (na przykład "Linie lotnicze zacierają skrzydła"), to sam siebie musi publicznie pochwalić w pierwszej kolejności, a dopiero później łaskawie udzieli głosu pochlebcom.

To wszystko byłoby nawet zabawne, gdyby nie to, że wśród owych wielbicieli znajdują się rzekomo poważni dziennikarze, jak na przykład Adrian Klarenbach, Beata Tadla czy Jarosław Kuźniar. To znaczy - przynajmniej kreujący się na poważnych dziennikarzy.

Temat Adriana Furgalskiego postanowiłem poruszyć jednak z innego powodu. Oto bowiem w piątek ekspert ZDG TOR zamieścił na Facebooku następującą notkę: "Pacze rano, dzisiaj derby Legia-Polonia, a ja zaproszenia nie mam! No to mam! I pomyśleć, że kilkanaście lat temu pod inną szerokością geograficzną krzyczałem: Wisła gola! :)".

Innymi słowy facet publicznie przyznał, iż nie poszedł na mecz normalnie, czyli przez zapłacenie za wstęp, tylko dzięki wykorzystaniu swoich znajomości! W pierwszej chwili zresztą myślałem, że w ogóle poszedł okrężną drogą i zwyczajnie okradł organizatora, ale w komentarzach zaznaczył, że chodziło o wydębienie zaproszenia od kumpla, który ma lożę na stadionie wykupioną na cały sezon i może sprowadzać do niej kogo chce. Dodajmy - lożę nadzwyczaj wypasioną. Jak pisał "Furduś" (właśnie tak go nazwał jeden z kolegów), choć mecz był "fatalny, nerwowy, bez pomyślunku, w drugiej połowie to już tylko byle 0:0 utrzymać", to jednocześnie "Dobrze, że pyszne sushi i wino było. Ratowały sytuację :)".

Adrian Furgalski pochodzi z Proszowic. Zatem nie z jakiejś aglomeracji, tylko z prowincji. Na salony wypłynął, co zrozumiałe, dopiero po studiach. Obecnie zaś jest warszawianinem deprecjonującym swoją małopolską przeszłość. Czyni tak, gdyż ma się za członka elity. W niej ważniejsze jest kto kogo zna niż to, co się samemu zrobi. Takie załatwianie sobie darmowego wejścia na mecz "przez zaproszenie" nikogo w tym gronie nie dziwi. Ogłaszanie tego wszem i wobec również. Może nawet dzięki temu A.F. zyskał tam nowe pokłady uznania.

Czasem myślę, że dla zachowania równowagi moralnej warto mieszkać w Polsce B.

Zobacz podobne:
     "Problemy i perspektywy kolei na Zamojszczyźnie" odsłona druga / 2012-04-02
     Mimo wszystko / 2012-03-08
     Inicjatorzy spotkania dot. rozwoju kolei na Zamojszczyźnie wystosowali pismo do marszałka województwa / 2012-01-19
     Rozmawiali o przyszłości kolei na Zamojszczyźnie / 2011-12-23
     Będą sondować przywrócenie pociągu Warszawa - Roztocze - Lwów / 2011-12-10
     Kolejowy pejzaż / 2011-12-08
     Zgłoś uwagi do nowego rozkładu jazdy pociągów / 2011-06-09
     Szynobusy wracają na Roztocze / 2011-05-23
     Młodzi grafficiarze promują zamojską kolej / 2011-05-18
     Na Wielkanoc lub majówkę do Zamościa z Intercity / 2011-04-13
     Zaproponowali rozkład jazdy szynobusów do Lublina / 2011-03-24
     Rozdają ulotki promujące jazdę koleją / 2011-03-20
     Apel o dialog w sprawie połączeń kolejowych / 2011-03-03
     Bezkoleje zakończone - przynajmniej na razie / 2011-02-24
     Województwo wdraża PUK / 2011-01-20
     Szerokie okno czy szeroki gwóźdź? / 2010-12-08
     Kolejowi związkowcy komentują... / 2010-11-14
     Kolej znowu ma wrócić / 2010-11-10
     Mit o szybkiej kolei na Roztoczu / 2010-09-30
     Kolejowe fantazje ministra / 2010-09-24

Warto przeczytać:

[do góry]