|
"Wkręceni", czyli Polska nieobyczajnaNajnowsza komedia Piotra Wereśniaka "Wkręceni", która swoją prapremierę miała w CKF "Stylowy" w Zamościu, jest bez wątpienia błyskotliwą, wyrafinowaną komedią. Historia trzech przyjaciół "na dobre i na niedobre" zaskakuje widza raz po raz i bawi go do końca. Fabuła pełna jest trafnych aluzji z dobrze zaobserwowanego polskiego podwórka. Jednym słowem: Witajcie w Polsce czasów kryzysu!
Co robi Polak kiedy straci pracę w ramach grupowych zwolnień, które dotknęły nasz kraj kilka lat temu od gór i Śląsk aż po morze? Według Piotra Wereśniaka bierze odprawę i "idzie" w Polskę (raczej jedzie luksusowym autem) aby pożegnać się z przyjaciółmi przed wyjazdem na emigrację zarobkową. A, że przy okazji przeżyje przygodę i tak jak w filmie "Wkręceni" - zakocha się, to tak, jak w życiu.
To, że Polak potrafi - wiemy od zawsze. To, że Polak to "jajcarz" może nie wszyscy chcą wiedzieć, ale tak jest - jak pokazuje najnowsza komedia Wereśniaka. Polak lubi życie i korzysta z niego bez limitu: na kredyt, "na łapówkę", "na dziś". Taką ma fantazję. I co mu zrobisz?
Nic, najwyżej fajną komedię o nim, mistrzowską satyrę na "Polskę w kryzysie". "Wkręceni" to celne komediowe spojrzenie na polską obyczajowość. To pastisz z górnej półki, taki trochę - nie do wiary. To trochę "Sami swoi" w wymiarze XXI wieku. Komedia lekka, a uszczypliwa, radosna, ale bez zadęcia, z nagłymi zwrotami akcji, z błyskotliwymi dialogami, i przygodami, które zdarzają się tylko w ... dobrej komedii, gdzie absurd goni absurd. Ale czy na pewno? Szczerze przyznam, że w krzywym zwierciadle zobaczyłam sporo współczesnej Polski. Naszą nieobyczajność: ostre picie, panienki, łapówki, przedsiębiorczość Wschodu i pazerność władzy. Dużo tu polskości, trochę stereotypów, żartów na temat "Szwabów" i klimatów sprzed kilku lat - co dodaje całości wigoru. Co jest najlepsze na świecie? Piotr Wereśniak twierdzi, że śmiech i funduje nam niemałą jego porcję, serwując serię omyłek budujących w finale przednie zakończenie.
O czym opowiada nam Piotr Wereśniak przez 100 minut? O znaczącym w życiu trójki bohaterów wydarzeniu, które zasadniczo wybiło ich z codziennego rytmu, wręcz sielskiego bytowania. Franczesko (Piotr Adamczyk), Fikoł (Bartosz Opania) i Szyja (Paweł Domagała) to trzej przyjaciele, pracujący w fabryce samochodów. Manager, mechanik samochodowy i szef kuchni dzielą pasje i pomysły na życie. Jak grom z jasnego nieba spada na nich wypowiedzenie z pracy.
Zanim jednak każdy pójdzie w swoją stronę, czytaj - szukać pracy w kraju i poza jej granicami - postanawiają zabawić się na całego w stolicy, na zasadzie: zastaw się, a postaw się. Szalona noc z panienkami oraz "małpkami" z barku pokoju luksusowego hotelu pozbawia fundatora ostatniej złotówki z odprawy. Ale nic to. Mocno "wczorajsi", bocznymi, dobrymi drogami zbudowanymi za pieniądze z Unii, kontynuują podróż do Warszawy. Pech chciał, że zabrakło benzyny w baku wypożyczonego auta. Teraz sprawy przybiorą nieoczekiwany zwrot. Na peryferiach pięknego, zabytkowego miasta, odresturowanego również za środki z Unii Europejskiej, bez przemysłu, ale za to ze strefą ekonomiczną i chrapką na pozyskanie inwestorów - przejmie ich delegacja z prezydentem na czele. Są dla nich długo oczekiwanymi poważnymi biznesmenami z Niemiec.
Teraz zatriumfuje staropolska gościnność. Aby przekonać niemieckich gości z kasą do zbudowania fabryki właśnie w okolicach miasta - włodarze, jego żona, córka, lokalni przedsiębiorcy, policja i media zrobią wszystko, a nawet więcej. Bohaterowie, przyjmując nowe, "fałszywe" role, wikłają się w historię, której finał może być tylko jeden. Nie ujdzie im to na sucho. Ale zanim to się stanie - hulaj duszo, piekła nie ma. Kto zyska, a kto straci najwięcej? Wszyscy po części. Będzie jednak zwycięzca tej opowieści z pogranicza absurdu - romantyczny Franczesko zakocha się z wzajemnością. I w wielkim stylu, albo z ułańską fantazją objawi tę miłość wybrance swojego serca i całemu światu. Gdzie? W Zamościu! A mówić będą o tym we wszystkich językach stacje telewizyjne całego globu. Wyrafinowane zagranie Piotra Wereśniaka, wręcz światowe. I jakie romantyczne!
Piotr Wereśniak przypomina nam w tej komedii, że nawet o życiu w kryzysie gospodarczym można kręcić filmy radosne, choć z subtelną szpilą. Takie były założenia. Słoneczna pogoda, która towarzyszy trzem wspierającym się kompanom i happy end. A po drodze mnóstwo śmiechu: z nietuzinkowych sytuacji i z przezabawnych dialogów. Nieprzeciętny pomysł na fabułę, świetna realizacja i porządni, "spasowani" ze swoimi rolami aktorzy oraz urzekające plenery miasta Zamościa. Wszystkie te składniki dały w sumie znakomitą polską komedię. Główni bohaterowie zostali całkiem zgrabnie wykreowani przez komediowe trio - "ofiary niesprawiedliwej polityki gospodarczej": Piotra Adamczyka, Bartosza Opanię - duet nie do pobicia i rewelacyjnego Pawła Domagałę, który podbił serca zamojskiej publiczności. Jego teksty: "U nas w domu finansami zajmuje się Jadwiga, a kieszonkowe mam, zakopane na działce", "Wczoraj ci mówiłem, że będę jutro" i "Słuchajcie, jak nas złapie policja, z moją urodą, w więzieniu..." - są błyskotliwe i zapadają w pamięć widza.
Należy przyznać również, że komediową "siłą" filmu są także aktorzy obsadzeni w drugoplanowych rolach - Kacper Kuszewski - bezbłędny w roli głupkowatego stróża prawa; Piotr Głowacki - przebiegły asystent prezydenta, który potrafi zakrzątnąć się przy prezydencie, ale nie zapomina o sobie; Dominika Kluźniak - urzekająca filmowa córka prezydenta i Monika Krzywkowska bezapelacyjna jako żona prezydenta. Sprawdza się także w roli lokalnej dziennikarki Kamilla Baar.
W komedii możemy też wypunktować kilkanaście scen mistrzowskich, kiedy to autentycznie scenarzysta i reżyser w jednym - puszcza oko do widza, a widz się rewanżuje salwami śmiechu. Moim zdaniem to scena zwalniania Franczeski, Fikoła i Szyi z pracy, zrzutki na łapówkę przez lokalnych przedsiębiorców: m.in. właściciela sieci piekarń i aptek dla poważnych niemieckich inwestorów oraz scena prezentacji stanowisk Niemców przez prezydenta Mikulskiego podczas bankietu na ich cześć, a także ćwiczenie wystąpienia prezydenta miasta niejako wystąpienia prezydenta kraju (przezabawny Krzysztof Stelmaszczyk). Humor na całego. Sprytnie też "zagrał" Wereśniak sceną kradzieży miliona złotych (prawdziwej łapówki) z auta asystenta prezydenta przez złodziejaszka (dobry w tej roli Mozil).
No cóż, "życie jest małą ściemniarą" świetnie śpiewa Igor Herbut w tytułowej piosence. Wszyscy dali się wkręcić, ale "czas wracać do domu". A po powrocie szara rzeczywistość, której poddali się Fikoł i Szyja, choć może tylko na chwilę. Ze swoich marzeń nie zrezygnował Franczesko. Ze Śląska leci balonem do córki prezydenta, do samego Zamościa. A przyjaciele mają kolejny pomysł na biznes balonowy, bo jak wiadomo "Polak potrafi". Warto marzyć, warto kochać! W życiu, nie tylko w kinie.
Piotr Wereśniak ma powody do zadowolenia. Cel jaki sobie postawił, czyli rozrywka - został osiągnięty. Wdzięczna komedia, bohaterowie dają się lubić, fajne przesłanie filmu. Nic więc dziwnego, że zamojscy widzowie bawili się podczas filmu "Wkręceni" znakomicie. Powody do zadowolenia ma również Zamość, ponieważ zabytkowe Stare Miasto, klejnot kultury i architektury, błyszczał za dnia piękną perspektywą Rynku Wielkiego, Rynku Wodnego, a nocą czarowały widza jego urokliwe uliczki. Tak, jak przystało na "miasto zakochanych". To się może podobać. Oczywiście, jak podkreślali twórcy - cała fabuła to fikcja literacka. Należy dodać - przednia fikcja literacka. Taka dla uciechy widza.
autor / źródło: Teresa Madej dodano: 2014-01-12 przeczytano: 6892 razy.
Zobacz podobne:
Warto przeczytać:
|
|
|
|