|
Być jak Stańczyk - rozmowa z Jerzym StańczykiemW konkursie fotograficznym "Wakacje z rzeźbami prof. Mariana Koniecznego" nagroda główna w postaci rzeźby Stańczyka przypadła... Stańczykowi, Jerzemu Stańczykowi z Łomianek k/Warszawy.
Uroczystość podsumowania konkursu, organizowanego przez PGE Obrót S.A. i miasto Zamość, przybrała wymiar lekcji historii za sprawą Stańczyka, symbolu walki o prawdę i Polskę, a także zaprezentowanych na fotografiach "Ojczystych Sław", których autorem jest prof. Marian Konieczny.
- Usłyszałam od pana małżonki, że pomysł na pana zdjęcie ze Stańczykiem pojawiał się już wcześniej. Urzeczywistnił pan pomysł i wygrał tą pracą konkurs "Wakacje z rzeźbami prof. Koniecznego".
Jerzy Stańczyk: Pomnik Jana Matejki interesował mnie od dawna. Jak tylko po raz pierwszy zobaczyłem go w Warszawie - można powiedzieć - serce zabiło mocniej jak ujrzałem ten pomnik i ujrzałem tę postać (Stańczyka - przyp. autora), do której czuję sympatię i niezwykły szacunek. Żywię takie przekonanie, że przyznawanie się w nazwisku, w historii, w tradycji, w symbolice do tej postaci jest czymś niezwykle pozytywnym. Dlatego, że ta postać niesie ze sobą określony zestaw cech, które są uniwersalne, które nam są potrzebne na co dzień. To jest umiejętność krytyki wnikliwej, obiektywnej i refleksji, kierowania się interesem publicznym, interesem wszystkich i państwa. Jestem naukowcem i zajmuję się sprawami międzynarodowymi, bezpieczeństwa i sprawami państwa.
- Proszę powiedzieć gdzie pan pracuje?
Jerzy Stańczyk: Pracuję jako wykładowca z zakresu teorii bezpieczeństwa i stosunków międzynarodowych na Wojskowej Akademii Technicznej w Warszawie.
-Czy decyzja o udziale w konkursie była łatwa?
Jerzy Stańczyk: Kiedy dowiedziałem się, że jest taki konkurs to na początku wydał się dla mnie niedostępny dlatego, że ja nie zajmowałem się tak wnikliwie fotografowaniem pomników. Ponieważ okazało się, że wśród tych pomników jest pomnik Jana Matejki z Warszawy, ten, który tak uwielbiam - postanowiłem zmierzyć się z tym zadaniem, z czym jeszcze dotąd się nie zmierzyłem.
- Czyli były obawy, że wystartują tylko zawodowcy?
Jerzy Stańczyk: To nie tylko dlatego, że mogłem mieć przekonanie, że wystartują zawodowcy, ale każdy ma jakieś słabości, niedostatki, więc ja podchodzę do każdego tematu z pokorą i staram się przede wszystkim w sobie przełamywać te słabości, doskonalić warsztat i cieszyć się jeśli można osiągnąć coś w formie wizualnej - co nie jest takie proste. To dopiero w trakcie wykonywania fotografii, jej obrabiania i kadrowania może to stać się interesujące. Jeszcze trudniejszym jest aby dana fotografia niosła ze sobą jakąś myśl. Wymaga to dłuższego przygotowania niż tylko zabranie sprzętu i wybranie się w plener.
- Czy nasz odbiór pana pracy zgadza się z pana myślą, że pan zasłuchał się w opowieści Stańczyka i spisuje je do laptopa z XXI wieku?
Jerzy Stańczyk: Ten laptop jest takim przeniesieniem tej historii w dzień dzisiejszy. Formą przekazu krytycznego jest kabaret. Dawniej kabaretu nie było, ale była postać błazna, który mógł więcej, któremu pozwalano na więcej i który odgrywał rolę jakby kabareciarza. Tutaj nasuwa się pewna analogia do czasów Polski okresu PRL-U, kiedy to w kabaretach rozgrywały się różne komentarze o charakterze wręcz politycznym, gdzie kształtowała się opinia publiczna. Współcześnie dzieje się podobnie, kabaretów jest całe mnóstwo i w tej chwili trudno jest o oryginalność. Zamieszczenie na tej fotografii laptopa jest nawiązaniem do współczesnych mediów, zwłaszcza elektronicznych, mediów obywatelskich kiedy to każdy, nawet ja mogę - gdybym chciał prowadzić bloga - komentować, mogę puszczać tą myśl dalej w eter niekoniecznie będąc w różnych miejscach. Pozostaje tylko spojrzeć na figurę Stańczyka i zadać sobie refleksję: Jak on by postąpił w takim momencie? Jak on by się odniósł do tych wydarzeń jakie ja, siedząc przy nim na cokole pomnika, komentuję pisząc jakiś tekst dla mediów - Internetu/szerszego grona odbiorców?
- Stańczyk gorzką prawdę mówił ubraną w strój żartobliwy. Czy my też jesteśmy - na swój sposób - Stańczykami kiedy wpisujemy krytyczny komentarz podpisując się nickiem?
Jerzy Stańczyk: Jest pewnym fenomenem, co ja zauważyłem, że we współczesnych czasach wiele osób chce mieć ten pseudonim, chce mieć tego nicka. Znam wiele osób które zamieszczają nick w adresie internetowym, zamieszczają go w tytule bloga, posługują się pseudonimem na forach internetowych. Dla mnie jest to jasnym przejawem tego, że jego wzór, jego przykład przetrwał próbę czasu. Ludzie chcą się w sposób spontaniczny do niego odwoływać. Spotykam się z ludźmi, którzy wprost wyrażają takie opinie. Czy ja byłem zobowiązany do tego się odwoływać? Nie. Ja się z tym utożsamiam i wyznaję podobną skalę poglądów.
- W takim razie tą fotografią powiedział nam jeszcze więcej niż my z niej odczytaliśmy. Że Stańczyk, człowiek wielkiego dowcipu i przenikliwości rzadkiej to symbol walki o prawdę i Polskę.
Jerzy Stańczyk: Ja myślę, że warto byłoby promować postawę takiego Stańczyka. Ale zastanawiam się czy trzeba taka postawę promować? Po pierwsze: tacy powinniśmy być, w związku z czym można to promować. Ale na całe szczęście ja odkrywam w głębi życia społecznego, że ludzie lubują się w odniesieniu do tego tematu co znaczy, że te wartości pozostały trwałe i współczesnym nie są wcale obce.
- Czyli o pana udziale w konkursie przeważyła miłość do Ojczyzny?
Jerzy Stańczyk: Sądzę, że należę do tego gatunku ludzi, którzy tę miłość na serio noszą w sercu. Na pomniku jest to postać drugoplanowa ale przeszła do historii i ma miejsce w symbolice. To, że ludzie chcą do tego nawiązywać to jest najlepszym świadectwem tego, że to była postawa właściwa, że tego społeczeństwo oczekuje, że tego od siebie chcemy wymagać.
- Ale redukuje się ilość godzin historii w szkołach...
Jerzy Stańczyk: Jeśli będziemy redukować ilość godzin historii w szkołach to nic z tego nie będzie dlatego, że nie ma przyszłości bez refleksji, która jest zakorzeniona w przeszłości. Nie ma przyszłości, która nie bazuje na tym korzeniu, jakim jest przeszłość. To daje stabilność. Z problemem, że młodzież nie zna historii, spotykam się u moich studentów. Nie wymagam znajomości dat tylko zadawania sobie pytania dlaczego i kojarzenia. Jeżeli miała miejsce klęska to zadajmy sobie pytanie - dlaczego?, jak była tego przyczyna? Historia jest potrzebna ludziom aby wyciągać naukę z doświadczeń. Stąd powiedzenie: Uczmy się na własnych błędach. My, Polacy mamy problem z historią. Mówimy, że historia lubi się powtarzać. A w czym ona się powtarza? W klęskach się powtarza. Nie wyciągamy wniosków z własnych błędów. Poczynając od I RP ja nie znam takiego ewenementu na skalę świata, żeby społeczeństwo pozwoliło na to, żeby rozebrać swoje państwo. Wydaje mi się, że ówczesna Polska poszła w reformach demokratycznych o wiele dalej niż pozwalały na to czasy. My wyprzedziliśmy epokę. Konstytucja, mianowanie królów elekcyjnych to są przejawy społeczeństwa obywatelskiego i demokracji. Wcześniej Polska była w stanie zapewnić sobie bezpieczeństwo przez 3 wieki. Potem już nie, bo nasze armie były zbyt małe. Mnie jest szkoda króla Sobieskiego, który poprowadził husarię by bronić Wiednia przed Turkami, a potem Wiedeń był jednym z zaborców Polski. My zawsze walczymy o swoje i innych bezpieczeństwo i wolność bo uważamy, że jeżeli damy daninę krwi to znaczy, że oni będą solidarni. Nie opłacało się iść pod Wiedeń. To jest głębszy problem, takiego polskiego idealizmu nie do końca zbadanego. My tacy jesteśmy. Przez stulecia powtarza się jeden mankament - Polacy nie budują własnej państwowości, nie koncentrują się nad tym, łatwiej im szafować krwią, walczyć, pokazywać postawę bohaterską i potem cierpieć. W sposób mozolny budować i tworzyć nie, chociaż to daje fundamenty.
- Czy damy w końcu radę odrobić tę ważną lekcję historii?
Jerzy Stańczyk: Jeżeli będziemy kształcić młodzież żeby zadawała sobie pytania - to mamy szanse.
- Miło, że przybył pan z małżonką na uroczystość. Cieszy, że przybyli wszyscy laureaci chociaż nie znali wyników konkursu.
Jerzy Stańczyk: Nawet nie wiedziałem, że jestem w tak ścisłej czołówce, wszystko było owiane tajemnicą. Ta obecność laureatów chyba potwierdza słuszność podjęcia takiej inicjatywy. To też jest takim dobrym symptomem, daje dużą nadzieję, że ludzie wciąż poszukują wartości. I to poszukiwanie jest już samo w sobie cenne.
- Pana opinia jest dla organizatorów konkursu niezwykle ważna.
Jerzy Stańczyk: To jest piękne, że specjalnie przybył prof. Marian Konieczny.
- Gratuluje i dziękuję za rozmowę.
Jerzy Stańczyk: Dziękuję bardzo.
autor / źródło: Teresa Madej, fot. Henryk Szkutnik dodano: 2014-10-26 przeczytano: 12588 razy.
Zobacz podobne:
Warto przeczytać:
|
|
|
|