Kilka dni oglądania igrzysk olimpijskich w Rio de Janeiro dostarczyły mi zdecydowanie więcej nerwów aniżeli pozytywnych emocji. Pomimo znakomitego występu naszych kolarzy - czego ukoronowaniem był brązowy medal Rafała Majki oraz czołowe lokaty Katarzyny Niewiadomej i Łukasza Bodnara - praktycznie niemal wszyscy pozostali nasi sportowcy, którzy startowali do środy, zawiedli. Niekiedy nawet można tak powiedzieć również o tych, którzy wystartować nie zdążyli i całe szczęście, bo wykrycie "koksu" w ich organizmach już po występie byłoby jeszcze bardziej kompromitujące. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że większość polskich faworytów do medali dopiero czeka na swój start lub dopiero brnie przez fazę eliminacyjną, niemniej chyba nie będzie przesadą stwierdzenie, że spodziewaliśmy się trochę więcej.

A ponieważ nie samymi igrzyskami kibic żyje, postanowiłem właśnie w środę nieco zmienić rodzaj imprezy i wybrałem się na znajomy zamojski stadion na pierwszy w tym sezonie mecz Fundacji KS Hetman Zamość przed własną publicznością. W zasadzie nie potrzebowałem ku temu żadnej większej zachęty, ale na pewno dobre wiadomości, jakie od momentu degradacji z trzeciej ligi płynęły z naszego klubu, zrobiły swoje. Z podobnego założenia wyszło też kilkaset innych osób, bo frekwencja na obiekcie była największa od co najmniej trzech lat, gdy AMSPN "Hetman" mierzył się w Pucharze Polski z ekipą z Konina. W środę gościliśmy "tylko" hrubieszowską Unię.

Aby kupić bilet, trzeba było spędzić przed którąś z kas dobre kilka minut. Wiem, że kogoś może to śmieszyć, ale w ubiegłym sezonie często kolejek przed bramą główną nie było żadnych. Teraz jak najbardziej i nie tylko dlatego, że przed wejściem trzeba było mieć przynajmniej na podorędziu dowód tożsamości. Przez moment rozważałem nawet zakup karnetu VIP, ale rzut oka na trybunę główną dał mi do zrozumienia, że nie byłby to dobry pomysł. Nigdy wcześniej nie widziałem tak szczelnie zapełnionych czerwonych krzesełek na trybunie krytej stadionu w Zamościu. Ale to dobrze, bo klub zyskał w ten sposób środki na wypłaty dla kilku graczy. To zresztą nie jedyny sposób, w jaki kibice mogą wspierać swoją drużynę. W budce, gdzie niegdyś sprzedawano frytki, teraz dostępne są klubowe pamiątki: koszulki, szaliki, kubki, smycze na telefony etc. Ja poprzestałem na breloczku, ale widziałem, że całkiem niezłym powodzeniem cieszyły się szaliki. Ciekawą inicjatywą jest też karta klubowa za "co łaska", dająca jej użytkownikowi zniżki w punktach handlowych biorących udział w tej inicjatywie, a przy tym ułamek procenta z zakupów tam dokonywanych stanowi wsparcie dla Hetmana.

Sam mecz bez historii. Unia Hrubieszów wyjechała z Zamościa z bagażem trzech bramek i tylko jednej strzelonej. Nasi piłkarze "napoczęli" rywala tuż po pierwszym gwizdku, a przez resztę spotkania kontrolowali jego bieg. W dalszym ciągu sporo do życzenia pozostawia baza gastronomiczna na widowni. Trochę wstyd, żeby jedynym napojem możliwym do nabycia na koronie stadionu było piwo (nawet jeśli można było dolać doń soku), a pokarmem popcorn. Niemniej chyba mogę z czystym sumieniem polecić Państwu wizyty na naszym obiekcie przy okazji kolejnych spotkań Hetmana. Wszak w przyszłym sezonie ma on grać już w wyższej klasie.