www.zamosconline.pl - Zamość i Roztocze - wiadomości z regionu
Zamość i Roztocze - redakcja Zamość i Roztocze - formularz kontaktowy Zamość i Roztocze - linkownia stron Zamość i Roztocze - komentarze internautów Zamość i Roztocze - reklama Zamość i Roztocze - galeria foto
Redakcja Kontakt Polecamy Komentarze Reklama Fotogaleria
Witaj w czwartek, 21 listopada 2024, w 326 dniu roku. Pamiętaj o życzeniach dla: Janusza, Konrada, Reginy.
Listopadowe przysłowia: Jak się Katarzyna głosi, tak się Nowy Rok nosi. [...]

Turystyka: Noclegi, Jedzenie, Kluby i dyskoteki, Komunikacja, Biura podróży Rozrywka: Częst. radiowe, Program TV, Kina, Tapety, e-Kartki, Puzle, Forum Służba zdrowia: Apteki, Przychodnie, Stomatologia Pozostałe: Kościoły, Bankomaty, Samorządy, Szkoły, Alfabet Twórców Zamojskich

www.zamosconline.pl Zamość i Roztocze - wiadomości z regionu


\Home > Turystyka


- - - - POLECAMY - - - -




Chiński Mur cz. 1

W dniach 28.05.01- 24.06.01 członkowie Zamojskiego Klubu Podróżnika "Globtroter" Józef Kwaśniak, Leonard Kapuściński i Piotr Zięba odbyli kolejną egzotyczną wyprawę. Hasło wyprawy to "Druga wyprawa zamojskich lotników - Mur Chiński", bowiem uczestnicy to piloci zamojskiego aeroklubu.

CHINY
Pekin przywitał nas 40 stopniowym upałem i ciężkim monsunowym powietrzem. Całe szczęście, że będąc w Helsinkach dobrze się przygotowaliśmy się do takich temperatur zażywając tradycyjnej fińskiej sauny. Odpłatnie. Teraz taką saunę mieliśmy za darmo.

Szukając hotelu w centrum miasta wzbudzaliśmy nie lada sensację. Okazuje się, że zagraniczni biali turyści ciągle należą tutaj do rzadkości. Niektórzy tubylcy oglądają się za nami, śmieją się głośno i pokazują nas palcami. Co śmielsi, robią sobie z nami zdjęcia - podobnie jak my z... egzotycznymi zwierzętami. Raz nawet pewien taksówkarz tak się na nas zagapił, że walnął w jadącą przed nim rikszę. No cóż, lata izolacji zrobiły swoje. Mimo, że chińskie granice są już otwarte, nie widać tutaj zbytnio turystycznej ekspansji białej rasy. Wędrując tak w upale z plecakami po mieście nie wzięliśmy pod uwagę, że Pekin zajmuje zbliżoną powierzchnię do połowy terytorium Belgii (!). Szukanie więc taniego hotelu pieszo nawet w samym centrum było wielkim błędem. Odległości w tym mieście-kolosie są ogromne, a mapy przy tym mało dokładne. Gdy już mieliśmy serdecznie dość bezlitosnego upału i bólu rąk od "rozmów" po chińsku, znaleźliśmy w końcu upragnioną przystań - dziesięciopiętrowe "przytulne" tanie schronisko. Jeśli ktoś (tak jak ja przedtem) wyobraża sobie Pekin jako miasto pełne ludzi ubranych w jednakowe szare mundurki a la Mao, ze słomianymi kapeluszami i poruszającymi się w wielokilometrowych rowerowych sznurach po ciasnych ulicach, to jest w wielkim błędzie. Przede wszystkim zaskoczył nas zupełny brak...tłoku, jaki wynikałby z ilości mieszkańców (ok. 13 milionów???). Dla przykładu, indyjskie Delhi, które liczy podobną ilość mieszkańców wygląda jak wielkie mrowisko. Tutaj spokojnie można było przechadzać się ulicami, bez obawy, że się kogoś rozdepcze.

Schludnie i po europejsku ubrani Pekińczycy nie okazywali zbytniej wylewności w kontaktach z nami. Nie było tam serdecznych uśmiechów przyklejonych do twarzy jakie widzieliśmy np. w Nepalu i który jest podobno wizytówką całej południowej Azji (mistrzami w tej dziedzinie są Tajlandczycy). Odczuwało się ogólny chłód i powściągliwość wymieszane z zainteresowaniem. Oczywiście, w razie potrzeby nigdy nie zostawiali nas bez pomocy i z wrodzoną uprzejmością i bez zniecierpliwienia tłumaczyli różne zawiłości... zazwyczaj w swoim języku. Nie znaczy to wcale że są sztywni. W autobusie wyjeżdżającym na prowincję pasażerowie (razem z kierowcą) próbowali za wszelką cenę umilić sobie podróż śpiewając swoje piosenki.

Zniecierpliwienie i pośpiech w Pekinie to bardzo niepożądane cechy, zwłaszcza gdy chce się coś znaleźć. My chcieliśmy znaleźć jeden z licznych dworców autobusowych. Uzbrojeni w mapę rozpoczęliśmy poszukiwania o 5 rano. Wykorzystując różne formy komunikacji werbalnej, rysunkowej i scenek sytuacyjnych (gdy Chińczycy zupełnie nie rozumieli o co nam chodzi siadaliśmy na chodniku jak w autobusie, ręce złożone na "kierownicy" i wszyscy razem "brum, brum" - wtedy w końcu kojarzyli, że chodzi o samochód! ) udało nam się ostatecznie dotrzeć na miejsce... po 4 godzinach.

Pekin to ogromne, betonowe miasto. Niewiele zostało z tradycyjnej chińskiej drewnianej architektury (nie licząc slumsów) po urbanistycznej reformie Mao Zedonga. W latach pięćdziesiątych buldożerami zrobiono "porządek" przecinając miasto nowymi ulicami często nie bacząc na zabytki kultury. Przez centrum biegnie szeroka dwunastopasmowa główna aleja z szerokimi chodnikami wyłożonymi czerwonym marmurem. Po obu stronach stoją ogromne nowe wieżowce, w których mieszczą się siedziby międzynarodowych korporacji lub wielkie supermarkety. Wystarczy jednak zboczyć kilkadziesiąt metrów, by natknąć się dużo mniej okazałe, zniszczone budowle mieszkalne lub też niewielkie rudery, w których kwitnie młoda, prywatna inicjatywa.

Miasto coraz bardziej pnie się w górę. Co kilkaset metrów widać nowe place budów a na nich często powtarzający się obrazek; jeden robotnik pracuje a reszta się przygląda. Nie zapominajmy, jesteśmy przecież w innym systemie! Zresztą, nie tylko organizacja pracy na budowach przypomina nam o tym. Na ulicach kręcą się rzesze policjantów pilnujących by wszystko przebiegało bez zarzutów. Raz gdy chcieliśmy pomóc zepchnąć z jezdni zepsuty samochód natychmiast ruszyli w naszym kierunku, obawiając się pewnie zamachu na nieszczęśliwego kierowcę. Później, przezornie już nikomu nie pomagaliśmy. Przed każdym "ważnym" budynkiem, co w praktyce oznacza prawie każdy budynek w centrum stoją wyprostowani, dumni młodzi funkcjonariusze. Nam trudno było wystać w upale kilka minut a oni stali tak cały dzień! Całodobowa warta jest utrzymywana w centralnym miejscu Pekinu, czyli przed wielkim portretem Mao umiejscowionym na Bramie Niebiańskiego Spokoju. Jest to miejsce pielgrzymek Chińczyków. Tutaj oddają mu hołd mimo, że powszechnie uważa się, że wielki Mao miał 70% racji a 30% nie miał. Te trzydzieści procent wystarczyło by przez jego "reformy" życie straciło wiele milionów ludzi a Chiny do dzisiaj nie mogą się podnieść z kryzysu. Mimo to duch Mao jest obecny wszędzie. Na każdym kroku można spotkać handlarzy sprzedających pamiątki z jego podobizną. Znajdujące się na Placu Niebiańskiego Spokoju jego mauzoleum również przyciąga ustawiających się w wielokilometrowe kolejki Chińczyków. Trzeba przyznać, że jest to dość przyjemne miejsce, ale tylko ze względu na...utrzymywany przez klimatyzacje chłód.

Nieliczni młodzi mieszkańcy Pekinu znający angielski niechętnie rozmawiają o masakrze z 1989 roku, kiedy na Placu Tiananmen czołgi ruszyły na rowery. Mówią, że Partia wszędzie ma uszy, więc wolą być ostrożni.

Największy na świecie plac nabiera mistycznego uroku wieczorem i nocą, gdy zbierają się tu licznie rodziny by puszczać latawce. Niebo nad placem zamienia się w gigantyczne akwarium, gdzie w świetle silnych reflektorów majestatycznie pływają najróżniejsze stwory, z których największe wrażenie robią ogromne papierowe smoki.

Na chodnikach często byliśmy świadkami prób choreografii w wykonaniu żeńskich grup artystycznych. Wieczorem i rano w parkach i skwerach starsi Chińczycy płynnie ćwiczą w milczeniu sztukę tai chi. Przypomina to trochę balet. Pomaga im to utrzymaniu giętkości, daje siłę i poczucie równowagi. Młodsi natomiast zajmują się bardziej agresywnymi sztukami walki. Mieliśmy okazję podziwiać popisy adeptów słynnego klasztoru Shaolin.

Kuchnia chińska jest wyśmienita! I tania. Nie jesteśmy pewni do końca z czego były potrawy, których próbowaliśmy, bowiem w większości restauracji i barów menu było wyłącznie po chińsku. Wybór dań odbywał się na zasadzie losowania lub też (prościej) wybieraliśmy jakieś stworzenie z terrarium lub akwarium a kucharz w trymiga to nam przygotowywał. Jednak przyznać muszę, że kuchnia chińska jest wyjątkowo smaczna a wybór - wielki. Bez różnicy było czy żywiliśmy się w eleganckiej restauracji czy też w mordowni. Chińscy kucharze stawiają sobie za punkt honoru jakość serwowanych dań i doskonałą obsługę. Dodatkową atrakcją dla nas było jedzenie za pomocą pałeczek. Na początku niezdarnie nam to szło, ale wszystkiego można się przecież nauczyć.

Przechadzając się po ulicach Pekinu nie zauważyliśmy wałęsających się psów. Po prostu tam psy się je. Wobec czego takie bezpańskie kąski byłyby przykładem wielkiej rozrzutności a o to ich nie podejrzewam. Trzeba przyznać, że polskie psy to szczęściarze.

Można podziwiać Chińczyków za wiele rzeczy, ale to co robi naprawdę duże wrażenie to Wielki Mur. Trudno jest oddać ogrom pracy włożony w 6350 kilometrową budowlę. Wije się jak ogromny wąż po horyzont przez równiny i niedostępne góry. Niektóre odcinki są tak strome, że trudność sprawia samo chodzenie po nim, a co dopiero jego budowa. Mur nie do końca spełnił swoją obronną rolę, jednak teraz jest to jeden z architektonicznych cudów świata i wizytówka Chin, który przyciąga tu tłumy turystów.


autor / źródło: Piotr Zięba
dodano: 2007-03-29 przeczytano: 4075 razy.












- - - - POLECAMY - - - -




Zamość i Roztocze - wiadomości z regionu - Twoje źródło informacji

Wykorzystanie materiałów (tekstów, zdjęć) zamieszczonych na stronach www.zamosconline.pl wymaga zgody redakcji portalu!

Domeny na sprzedaż: krasnobrod.net, wdzydze.net, borsk.net, kredki.com, ciuchland.pl, bobasy.net, naRoztocze.pl, dzieraznia.pl
Projektowanie stron internetowych, kontakt: www.vdm.pl, tel. 604 54 80 50, biuro@vdm.pl
Startuj z nami   Dodaj do ulubionych
Copyright © 2006 by Zamość onLine All rights reserved.        Polityka prywatności i RODO Val de Mar Systemy Komputerowe --> strony internetowe, hosting, programowanie, bazy danych, edukacja, internet